Kupa chłamu. Polski film, którego twórców stać było na jakiekolwiek udźwiękowienie, na dobrą kamerę, na sprawny montaż i widz ma z tego powodu skakać z radości pod sufit. Nieważne, czy "Pitbull" to film kompetentny technicznie. To nadal paskudny pokaz mizoginii, homofobii i rasizmu, pozbawiony ciekawej intrygi, ubytki w fabule łatający słownikiem z rynsztoka (bo przekleństwa są takie niegrzeczne!). To kino dla widzów niedojrzałych, pełne dresiarskiego humoru i nudnych, powielanych schematów. Brak tu interesujących postaci (wyjątek: "Kura" Agnieszki Dygant), a aktorzy klepiący swoją spisaną na kolanie paplaninę brzmią, jakby za chwilę mieli usnąć (wyjątki: Dygant, Linda). I to w najlepszym wypadku; zjawiskowo wręcz beznadziejnie wypada "objawienie" ostatnich miesięcy - popularny na warszawskich salonach Tomasz Oświeciński, który nie tylko wygląda jak człowiek myślą nieskażony (ta wiecznie rozwarta gęba...), ale też gra, jakby aktorstwa uczył się z YouTuba. Wiśnią na zakalcu okazują się odrażające stereotypy, których Vega zna wiele. Czego dowiedziałem się z jego ostatniego filmu? Geje to dewianci, którzy pieprzą się na potęgę, Czeczeni ruchają kozy w górach, a ładnym dziewczynom można obciąć palce, a i tak będą nadawały się do przelecenia - bo do czego by innego?

Podsumowując, "Nowe porządki" to film:
- pozbawiony wartościowych bohaterów;
- nieoryginalny, niewciągający, niewykonany z sercem;
- obnażający wszelkie najgorsze stereotypy o Polakach.

Niech o poziomie filmu świadczy fakt, że najlepszym, najbystrzejszym i najzabawniejszym jego dialogiem jest:
- ROZMARZONA OSTASZEWSKA: Twoja dupa nie robi ci kanapek do pracy.
- TWARDY STRAMOWSKI: Robi.
- ROZMARZONA OSTASZEWSKA: Ale nie z ogórkiem.