To naprawdę dobry film. Szczególnie ze względu na dosyć wnikliwe zbadanie problemu schizofrenii (na tyle, na ile to możliwe w amerykańskim filmie) - zarówno od strony chorego, jak i jego otocznia. Wspaniała kreacja Russela Crowe'a, chociaż Harris w swojej roli też był nie najgorszy. Film, który wzrusza i pozwala na nowo uwierzyć w tzw. potęgę miłości ;-)