Film do złudzenia głównym wątkiem przypomina "Salę samobójców" - opowieść o rozkapryszonym nastolatku, którego nie rozumie świat. Grupa amerykańskich dzieciaków wyrusza na poszukiwanie jakiejś Margo (która swoją drogą myśli, że jest pępkiem świata i nie wiadomo jaką buntowniczką). Oczywiście prawdziwy amerykański gniot nie obyłby się bez korytarzy amerykańskich szkół, amerykańskich imprez i rozkapryszonej, władczej elity amerykańskiej szkoły. Nuda do kwadratu.
Powiedzmy, że to minimalnie lepsza wersja Sali. Główny bohater mniej irytujący. Jednak po co nakręcać kolejny film o zbuntowanym nastolatku, którego nie rozumie świat, którego olewają rodzice i znajomi i który uważa się za innego od wszystkich?