PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=735683}
7,6 130 423
oceny
7,6 10 1 130423
8,3 50
ocen krytyków
Ostatnia rodzina
powrót do forum filmu Ostatnia rodzina

W najnowszym numerze magazynu Teraz Rock redaktor Wiesław Weiss nie zostawia suchej nitki na filmie, a właściwie na postaci Tomasza Beksińskiego w filmie przedstawionej.
Weiss pisze m.in.:
"Znałem Tomka 20 lat ale nigdy nie widziałem go takiego jak pokazali scenarzysta R. Bolesto i reżyser Matuszyński i aktor Dawid Ogrodnik. NIGDY! Tomek nie wyrzucał telewizorów przez okno, nie rozwalał szafek kuchennych, nie rozbijał butelek o ściany. Nie bił nikogo pejczem i sam nie był przez nikogo bity. Tomek nie był żałosnym samotnikiem skazanym tylko na rodziców i przypadkowe panny, których nie potrafił zadowolić. Tomek nie był człowiekiem jednowymiarowym. nie był świrem i półgłówkiem, a taką postać WYMYŚLILI panowie Bolesto, Matuszyński i Ogrodnik i nazwali ją Tomasz Beksiński.
Ile pychy trzeba mieć w sobie żeby tak wykrzywić obraz i zaprezentować go światu..."

Więcej i ostrzej - na s. 86 wspomnianego magazynu (nr 10/2016).

Zostawiam na razie bez komentarza - gdyż nie widziałem jeszcze samego filmu, ani nie czytałem książki Weissa o Tomku...

ocenił(a) film na 7
ACCb

dziękuję, zgadzam się z tym...
Tomek pokazany jest i w chwili szału, ale także podczas rozmowy z Rodzicami.
i zgadzam się, ze Bliskie mu osoby chciałyby go widzieć tylko w dobrym świetle i żeby tylko tak został przedstawiony.
Jaki był naprawdę? widzą pewnie tylko Jego Rodzice i On sam.

ACCb

No właśnie, mam takie wrażenie, że być moze Pan Weiss patrzy na Tomasza w filmie przez pryzmat koleżeństwa i oburza go takie pokazanie kolegi. Być może przez to nie dostrzegł, że w sumie film mu sam "odpowiada" na jego zarzuty ukazując Tomasza spokojnego i "ogarniętego" w miejscach publicznych i rozdygotanego, dzikiego w sytuacjach intymnych, domowych, rodzinnych, do których, no cóż, raczej wątpie, żeby Pan Weiss miał dostęp :)

Tak samo nie odniosłam wrażenia, że Tomasz jest postacią jednowymiarową.

krycha101

Ale ludziom zdaje się nieco umykać fakt, że to sluzebny dla filmu zabieg. W tej specyficznej rodzinie, kazdy mial swoje demony, którymi radził sobie (lub nie) na swój sposób. I ukazanie silnego kontrastu między opanowanym Zdziasławem a wybuchowym Tomaszem, miało pokazać jak duży dystans emocjonalny ich dzielił.
Dobrze obrazuje to scena, w której Tomek odbywa jedną z rozmów z matką. Jest pełen emocji, ale mówi bardzo racjonalnie i w sposób opanowany. Nikt nie twierdzi że Tomek 24/7 był histerykiem. Ale gdy był, odciskało to swoje piętno na rodzinie. A to o tym jest film. Istotnych i trudnych chwilach które tworzą te rodzinę.

Chesterek666

W zasadzie nie trzeba być 24/7 histerykiem żeby odcisnęło się to na rodzinie - wystarczy kilka razy w miesiącu i efekt ten sam.

ocenił(a) film na 5
Chesterek666

o tak. Ta scena robi wrażenie. Matka tłumaczy proste rzeczy, ale Tomasz nie szarżuje, nie szaleje tak jak w reszcie filmu, ale rozmawia na argumenty.

ocenił(a) film na 9
Chesterek666

dobrze powiedziane... ludożerka oczekiwała pewnie morskich opowieści o postaciach znanych i lubianych, a zamiast tego kino "familijne", w którym twórczość ojca i działalność syna była tylko jednym z wielu elementów, które składały się na ich życie. tym bardziej, że pewnie dużo osób - łącznie ze mną - liczyło na większy udział w historii, opowieści o audycjach Tomasza Beksińskiego i to bynajmniej nie tych z programu trzeciego, ale z dwójki czyli "romantycy muzyki rockowej" i "wieczoru płytowego", a tu figa z makiem. to jest inny film o czymś zupełnie innym i takim mnie ujął i nie przeszkadza mi, że nie trafił w społeczne zapotrzebowanie;)

neandertalski

No właśnie ja tego oczekiwałem;)jednak przecież to nie był tylko film o Tomaszu tylko o całej rodzinie.
Wydaje mi sie też, że inaczej odbierają ten film ludzie którzy wychowali się na audycjach radiowych Tomasza Beksińskiego wiedzieli o nim sporo na temat jego tłumaczeń filmów,wiedzieli coś o jego ojcu malarzu ..inaczej podchodzą do tego filmu ludzie którzy po prostu traktuja film jako film i nic więcej.
Ja jestem w szoku po obejrzeniu tego filmu, nigdy bym nie przypuszczał że tak rewelacyjnie prowadzone audycje radiowe z tak doskonalym głosem i tym klimatem który wprowadzał T.Beksiński ...że ktoś taki był innym człowiekiem prywatnie.
Wielu młodych ludzi nie ma pojecia czym kiedyś dla nas tamtego pokolenia lat 70.80 było radio( przede wszystkimTrójka)i muzyka w nim przedstawiana.I przez to wszystko ci co uwielbiali Tomasza Beksińskiego zapominają że ten film nie był tylko o nim,a czy w filmie była pokazywana prawda,trudno mi to ocenić chyba nikt sie tego nie dowie,przecież nawet jak są ludzie co go znali przez wiele lat to przecież nie przebywali z nim na codzień w domu?
Co do samego filmu to dla mnie wspaniałe role aktorskie Seweryna,Ogrodnika,Koniecznej.

ocenił(a) film na 9
entregado66

ja bym jeszcze dodał, że warto byłoby też wspomnieć o roli Chyry - Dmochowski to postać drugoplanowa, ale również bardzo ważna dla całej rodziny i Chyra wg mnie zagrał go świetnie, dziwi mnie trochę, że nikt za bardzo o nim nie wspomina

neandertalski

Według mnie po prostu Chyra miał lepsze role,nie specjalnie mi sie podobał akurat w tym filmie.
Ja naprawdę nie wiele wiem o tej rodzinie moje wiadomości na ten temat ograniczały sie tylko do tego że wiedziałem kto to był Zdzislaw Beksiński i oczywiście bardzo lubiłem z audycji radiowych Tomasza Beksińskiego,gdzieś od początku lat 90 przestałem słuchać Trójki i potem nieinteresowałem się Beksińskim.No i oczywiście tłumaczenie Bondów i Pythonów przez Beksińskiego rewelacyjne.
Teraz w Trójce nagrałem całą 4 godzinną ostatnią audycje z 1999 R Tomasza B...na pamiątkę.

ocenił(a) film na 7
Chesterek666

myślałam o tym, może dzielił ich dystans emocjonalny, a może nie?
Może Zdzisław był nieco utemperowany przez Ojca (za Dziecka), może znalazł Zosię.. odnalazł się. mógł tworzyć... wyładować się emocjonalnie w sztuce
może, może mimo wszystko byli podobni?

ocenił(a) film na 9
eSTe

chyba jednak nie byli... polecam książkę Grzebałkowskiej

ocenił(a) film na 7
neandertalski

przeczytana ;-)

ocenił(a) film na 9
eSTe

szybka jesteś ;) mnie się zdaje, ze podobni nie byli - raczej się uzupełniali i to w dosyć przedziwny sposób, jeden się drugiego zapierał, gusta muzyczne ich się rozeszły, z twórczością ojca syn nie chciał być kojarzony a pomimo tego w sumie jakby do jego audycji dołożyć w charakterze ilustracji obrazy ojca to wszystko razem - wg mnie- okazuje się zadziwiająco spójne.

Chesterek666

Bardzo dobra wypowiedź :)

Chesterek666

Tomek BEksinski byl Tomkiem BEksinskim. w OStatniej rodzinie masz TOmka BEksinskiego wymyslonego przez aktora go grajacego i rezysera. Z prawdziwym Tomaszem BEksinskim to nie ma nic wspolnego, tylko niektore wydarzeniua mialy miejsce. Jak bylo naprawde wiedza tylko sami zainteresowani.

krycha101

Wracam z filmu i jestem przerażony... Świetna rola Pana Andrzeja Seweryna i Pani Aleksandry Koniecznej rewelacja! Ale kogo do cholery gra pan Ogrodnik!!!! Z całą pewnością nie jest to Tomasz Beksinski!!! Stworzono zupełnie nową fikcyjną postać upośledzonego psychicznie i uzależnione go od rodziców faceta bez przyjaciół, spotykajacrgo na swej drodze przypadkowe kobiety.
Nie znałem Pana Tomasza, ale słuchałem Jego audycji, oglądałem dostępne w internecie materiały wideo i to zupełnie ktoś inny od tego co przedstawiono w filmie. Ludzie to słaba karykatura, lub, w co nie chce wierzyć jakaś prowokacja... Naprawdę trudno pomyśleć że twórcy filmu i odtwórca głównej roli mogliby wykazać się taką ignorancją i brakiem znajomości postaci. Ludzie spie... prace...a tak liczyłem na ten film!!!

ocenił(a) film na 7
jedrasek1979

Przeczytaj sobie biografię Grzebalkowskiej, bo to kawał solidnej, dziennikarskiej roboty - mnóstwo materiałów, źródeł, relacji.
Sposób w jaki ktoś kreuje siebie a rzeczywistość to często dwie różne rzeczy. Rozumiem, że można być zawiedzionym, że Twój idol okazał się być daleki od ideału, ale przestańcie jeździć po twórcach filmu, bo oni tylko zekranizowali to co już zostało dawno napisane...

margalit

Nie tylko napisane, ale rzetelnie udokumentowane na nagraniach Beksińskiego.

ocenił(a) film na 3
margalit

Książka Grzebałkowskiej też jest krytykowana, że ukazała nieprawdziwego Tomka i nie do końca prawdziwe relacje Zdzisław-Tomek. A film jeszcze bardziej to pogłębił i doprowadził do absurdu. Radzę zgłębić temat zanim się wypowiesz, a nie opierać swoją wiedzę na 1 książce. A później tak jak ktoś tu napisał ludzie łykają jak pelikany to, co im się poda.

ocenił(a) film na 7
metdudek

Dla mnie bardziej wiarygodna jest relacja bezstronnej dziennikarki, która właśnie włożyła mnóstwo pracy w dotarcie do RÓŻNYCH źródeł i relacji RÓŻNYCH osób niż książka napisana przez kogoś kto znał Beksińskiego i kto go cenił. Takie biografie nigdy nie są w 100% obiektywne.
Ale nie mówię, że nie mam zamiaru się zapoznać - zawsze warto wysłuchać drugiej strony. I nie oceniaj mojej wiedzy na podstawie jednego komentarza, w którym się z Tobą nie zgadzam ;)

ocenił(a) film na 3
margalit

Przeczytaj sobie biografię Weissa - dopiero wypowiadaj sądy.
Czytałem obydwie. Grzebałkowska bardzo powierzchownie potraktowała Tomka.
Dopiero lektura Weissa otworzyła mi oczy na wiele cech Tomka o których nie było nawet wzmianki w tamtym "dziele" - reportażu.

Weiss dotarł do kilkudziesięciu osób które sportretowały Tomka ze swojego punktu widzenia.
Grzebałkowska zaledwie do kilku!!! Mnóstwo tendencyjnych supozycji autorki na temat bohatera.

Tak naprawdę Weiss praktycznie w ogóle nie opisuje Beksę ze swojego punktu widzenia. Cała jego książka to same cytaty osób które były blisko głównego bohatera.

Film w haniebny sposób pokazuje Tomka - nic tego nie zmieni. Publika nie musi znać faktów aby spodobał się film.

ocenił(a) film na 8
Percivale

Ale przecież nie ma żadnych wielkich różnic między TB z ksiązki Grzebałkowskiej, a tym z książki Weissa... Też słuchałem jego audycji i cztyałem felietony od 13roku życia, ale to nie powod żeby go teraz mitologizować.

ocenił(a) film na 1
metdudek

Dokładnie tak, bo Tomasz Beksiński u Grzebałkowskiej jest też przedstawiony w negatywnym świetle na dodatek bardzo powierzchownie. Już lepsze są "Dzienniki" Zdzisława niż ta tylko i wyłącznie brawurowo napisana książka Grzebałkowskiej. Widzę że zrobiono krzywdę postaci Tomka po raz kolejny.

RawLuke

Krytycznie, może owszem, ale czy negatywnie? Raczej budzi współczucie .

metdudek

A ty wiesz, jakie były te "prawdziwe" relacje ojciec-syn, tak?

ocenił(a) film na 3
zweistein

Z racji wieloletniego zainteresowania tematem i rozmów z najbliższymi znajomymi myślę, że na pewno mam większe pojęcie niż osoba świadomie czy nieświadomie "skazana" jedynie na ten okropny, nieprawdziwy i krzywdzący film.

metdudek

Nie, nie tylko film. Też temat jakoś znam (Grzebałkowska, Śnieg, Dmochowski)- na podobnej zasadzie można mieć opinie o artystach, których nie poznaliśmy osobiście.
Ci twoi "najbliżsi znajomi" są inni niż ci cytowani w książkach?

ocenił(a) film na 4
margalit

No pewno nikt nie siedzi w czyimś domu i nie zna osoby znanej z radia w sytuacjach prywatnych, osoba pisząca biografię też nie, a nawet jak zna ją wyśmienicie to nie jest powiedziane że napiszę książkę nie po to by jak najlepiej ją sprzedać, tylko by przekazać prawdę o bohaterze ;) Uśmiecham się na Twoje słowa o "bezstronnej dziennikarce"
Proszę obejrzyj sobie Wywiad z Wampirem Jagielskiego, to zobaczysz różnicę między prawdziwym Tomkiem, (choć na pewno kreującym siebie przed kamerą) z tą karykaturą którą stworzył Ogrodnik. Ten płaczliwy sposób wypowiadania się, ta emfaza w grze, nie wiem kogo kreował Ogrodnik jakiegoś schizofrenika czy bóg wie kogo, ale nie Beksińskiego. Może mu uderzyła woda do łba po przychylnych recenzjach w Chce się Żyć i stwierdził że poszarżuje sobie z grą tworząc jakiegoś następnego dziwoląga-psychola ale to film biograficzny i bohater musi jednak być zbliżony do oryginału. Głos i sposób wypowiadania się powinien zostać zagrany tak by człowiek mógł ją bez patrzenia na ekran rozpoznać z kim ma do czynienia, przecież gra postać z radia znaną głównie z głosu! Tak się nie kreuje postaci autentycznych. Dla Ogrodnika za grę zasłużona jedynka bo biografia to nie pastisz czy komedia.

ocenił(a) film na 8
Raphaell

Prawdziwy Beksiński nawet inaczej mówi - bardzo spokojnie (i w wywiadach i w audycjach), w jego głosie brak płaczliwo-infantylnej histerii obecnej u Ogrodnika, który nie tyle gra, ile parodiuje prawdziwego Tomasza, nieznośnie przerysowując charakterystyczne cechy oryginału (i mam w tej chwili na myśli tylko wygląd i zachowanie). W audycjach Tomka była magia, tajemnica i aura niesamowitego spokoju - nigdy w życiu nie zarywałabym nocy, żeby słuchać egzaltowanego pisku osobnika granego przez Ogrodnika...

ocenił(a) film na 10
Mrs__Caterpillar

Nie zauważyłeś, że w toku filmu sposób mówienia Tomka Beksińskiego się zmienia? Na początku jst taki, jak mówisz, ale z czasem dochodzi do tego spokojnego, wyważonego, ale i nieco autystycznego sposobu mówienia. Przecież film rozpina się na ponad 20 latach życia bohatera. Zaczyna się, kiedy miał 16 lat, zachowuje się wtedy tylko trochę mocniej niż nastolatek z problemami emocjonalnymi. To się nazywa dojrzewanie, polecam.

ocenił(a) film na 8
Yorick

Ok, zauważyłam, ale pomimo tej zmiany jest to nadal parodia, przerysowanie prawdziwego głosu Tomka. Oglądałeś program Kuby Wojewódzkiego, gdy Ogrodnik na chwile przemawia "głosem Beksińskiego", cytując fragment jego ostatniej audycji? Wystarczy porównać to z prawdziwym nagraniem i łatwo dostrzec tę nieznośną egzaltację. Podobnie zresztą widać różnicę - tu już w wyglądzie i zachowaniu, nie tylko sposobie mówienia - kiedy porówna się nagranie z "Wywiadu z wampirem" filmowe i oryginalne.
Nawiasem mówiąc, gdy Beksińscy przeprowadzają się z Sanoka do W-wy, Tomek ma 19 lat.

ocenił(a) film na 4
Mrs__Caterpillar

Wiem że gra Ogrodnika zadecydowała nad moją oceną filmu, ale i tak nie bardzo rozumiem skąd ta nagroda w Gdyni. Bo nie można w ten sposób robić biografii. Bo jeśli bierzemy się za dowolną biografię jakiegoś gościa który w swoim życiu np 4-5 razy upił się i narozrabiał, raz rozbił swoje auto, a raz ktoś mu rozbił, w kryzysie małżeńskim przytrafił mu się romans, a kiedyś spotkał z ex-friendką i pokażemy te 25 lat życia i wszystkie te sceny umieścimy w 2 godzinnym filmie to wyjdzie film o facecie który non stop chla, rozbija bryki (zapewne po pijaku) i zarywa panienki.
Ogrodnik pokazuje jedynie wybuchy emocjonalne, i opowiada non-stop o swoim bólu egzystencjalnym, aktor powinien umieć zagrać odcienie szarości, a nie tylko czarny.
I zapewne 3 panów trzydziestolatków: scenarzysta, reżyser i Ogrodnik gowno wiedzą o czasach komuny, po co istniał Wieczór Płytowy, czym wtedy była muzyka, i kim był Tomek dla młodzieży. A później widz wychodzi z takiego seansu i twierdzi że już zna Beksińskiego i jak wyglądał prl;)

ocenił(a) film na 8
Raphaell

O, a babcie mające koło 90 lat tylko przemykają albo leżą. Nie można robić tak filmu, jakby od urodzenia takie były!

Problem chyba masz z szufladą "biografia". Jeśli film ma bohaterów opartych na faktach, to już w szufladę wrzucasz, ale z drugiej strony w szufladzie spodziewałbyś się proporcjonalnego opisu życia? Pomyśl. Gdyby film był o osobie na etacie, to z 90 minut prawie 30 oglądałbyś sen, ponad 20 pracę. Chcesz? Dzieciństwo ukazywane zawsze proporcjonalnie do długości jego trwania (czyli film o kimś, kto umarł młodo, składałby się w większości z dzieciństwa), tyle jedzenia w filmie ile w życiu, tyle seksu w filmie ile w życiu, tyle nudy w filmie ile w życiu?

Wobec tego masz nieco absurdalne wymagania proporcjonalności i braku proporcjonalności jednocześnie. Krócej to samo byśmy napisali, że po prostu chcesz inne momenty obejrzeć. Masz pełne prawo iść zatem na inny film.

Wrzuciłeś w szufladę "biografia" i może przez tłumaczenie chcesz opisu życia. A czy można zrobić opis relacji rodzinnej, jeśli chodzi o rodzinę istniejącą w rzeczywistości? Bo przecież ludzie rzeczywiści to już biografia, jakżeż tak wybrać jeden aspekt! To jakby ci ludzie mieli głównie relacje rodzinne! Ojejujejujeju.
Życie człowieka to nie tylko zdarzenia. Film nawet nie może opowiedzieć całego życia rodzinnego. Nie mówi o sukcesach i porażkach Dmochowskiego, o powodzie zabójstwa Zdzisława, o środowisku słuchaczy Tomka, o młodości Zdzisława. Pominięte jest ogromnie dużo aspektów "opisu życia", które niby w biografii powinny być, nie? Taki fajny dwudziestogodzinny film by był, a i tak by się ktoś znalazł, komu brakuje ważnego aspektu.

Zatem nie, nie masz racji. Niewłaściwie w ogóle wyobrażasz sobie coś takiego jak biografia. Nie tylko można z czyjegoś życia wybierać, ale i trzeba. Można z biografii Nasha wybrać chorobę, a z biografii Hawkinga sentymenty i relacje osobiste, z biografii Turinga epizod wojenny i śmierć, a z biografii Beksińskich to, co ich oddalało od rodziny "normalnej", czyli jakiegoś wyobrażonego ideału (którego sami w mieszkaniach wcale nie tworzymy). Dlatego jest akurat agresja Tomka, dziwactwa Zdzisława, ogarnianie całego praktycznego życia przez Zofię, Tomka kłopoty z babami, Zdzisława filmowanie. Film jest o tym, jak "ten malarz" czy "ten twórca programu radiowego" mogą nietypowo funkcjonować w mieszkaniu i w rodzinie. No i nie tylko o tym, ale się już rozpisywać nie chcę. Wybrano akurat te aspekty, a nie żadną niemożliwą do realizacji proporcjonalność zdarzeń rzeczywistych. Tyle.

ocenił(a) film na 4
hyrkan

Nie zrozumiałeś mnie, pisałem, trzymając się prawniczej terminologii, że film dokumentalny powinien trzymać się Ducha życia, a nie Litery życia.
Jeśli wrzucisz w film katastrofę lotniczą która poza tym że fajnie nakręcona i na prawdę się zdarzyła, ale nie wnosi nic do przyszłości bohatera, nie zmieniła jego podejścia do idei samobójstwa, i niczego nie wnosi do filmu, tylko fajnie się to oglądało, to zastanawiam się czy była potrzebna.
Wyważenie akcentów to w żadnej mierze nie postulat proporcjonalności, a wręcz przeciwnie! Przywołany Piękny Umysł był tak właśnie zrobiony, dostał ode mnie 9, a ten mniej niż połowę.
A główny mój zarzut to że film jest tak zrobiony tak, że nie oddaje osobowości Tomka, a pokazuje tylko porażki, frustracje, nie pokazuje kim był jaką tworzył aurę, a pokazuje tylko wrzutki z wybranych scen życiowych nawet nie mających żadnego powiązania przyczynowo-skutkowego i wpływu na dalszą narrację filmu (vide np. scena łóżkowa w masce skórzanej) a gra i płaczliwo-piskliwy głos Ogrodnika w żaden sposób nawet nie przypomina postaci Tomka. Dziwię się że nie widzisz różnic w grze aktorskiej Seweryna i Ogrodnika, czasem mniej znaczy więcej. Tyle.

ocenił(a) film na 8
Raphaell

O prawniczej terminologii lepiej się nie wypowiadać, prawnicy tylko dlatego zajmują się prawem, bo ludzkość nie chciała, by psuli rzeczy ważniejsze. Gdy kiedyś kompetentnych przybędzie, to prawnikom da się całkiem urlop i naprawi prawo, terminologię przy okazji też.

Podajesz dobry przykład totalnie niejasnych terminów, jak również idiotyczną tendencję do pisania niejasnych terminów wielką literą, co sprawia, że są niejasne i wyeksponowane. Kwiatki na balkonie se eksponuj.

Który z Twoich przyjaciół uważa, że po obejrzeniu jednego filmu zna już PRL?
Znałeś Tomka, czy po prostu chciałeś zobaczyć inną postać niż zobaczyłeś, jak zawiedziony fan jakiejś chorej, niedostosowanej jednostki?
Czy często jest tak, że gdy widzisz film inny niż chciałeś, bo na przykład źle klikniesz pilotem, to komentujesz to w terminach Duchów i złej gry aktorskiej, zamiast w terminach własnej pomyłki, mylnych oczekiwań i dziecinnego mylenia biografii z wyciąganiem akurat pozytywnych aspektów czyjegoś życia?

Film nie musi składać się ze scen, które są powiązane łańcuchem przyczynowo skutkowym. Zakładam, że bez trudu w każdym filmie wskażę scenę, która wypada poza taki ciąg, nie ma już konsekwencji. To argument wszelkich forumowych ekspertów z łaski Ducha, "scena po nic". A przykład? Najczęściej jakiś seks. Wyleczcie sobie kompleks na tym punkcie przed pisaniem, błagam. Sceny w filmie są po to, żeby widzowi coś ukazać. Pewien wycinek rzeczywistości, pewien zbiór momentów, który z uwagi na kompozycję, różne aspekty przedstawienia (kadrowanie, pracę kamery, oświetlenie, estetykę, muzykę etc etc) stanowi przekaz, zarówno w warstwie faktograficznej czy najprostszej fabularnej, jak i w innych. Można przekazać emocje albo stanowisko intelektualne, można na podstawie konkretnych zdarzeń analizować filmem ogólne zjawisko i można wiele innych rzeczy, które nie są tym skrajnie dziecinnym oddawaniem ducha. :>

Tomkowi głos się załamywał w audycjach w tę płaczliwą stronę. Zapewne w momentach ekscytacji i nerwów załamywał mu się bardziej.

hyrkan

To o czym Pan mówi to się nazywa manipulacja. Biografia ma być przede wszystkim rzetelna.
Absurdalne jest przytaczanie przykładu o proporcjami, bo nijak to się ma do pełnego odzwierciedlania charakteru, nawet jeśli się on zmienia wraz z dorastaniem. Wybieranie tylko tych "spektakularnych" momentów z czyjegoś życia jest po prostu świństwem, bo ten obraz przetrwa jak każdy łatwo dostępny środek przekazu, a nikt już nie zwróci uwagi na całokształt osobowości prawdziwego Tomasza Beksińskiego.

ocenił(a) film na 8
Dekafonia

To sobie nazwij "film z wątkami biograficznymi mniej licznymi niż w biografii". W mojej rzeczywistości nie szuflada decyduje o filmie, a twórca. Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 8
Mrs__Caterpillar

Mówi spokojnie, ale z lekkim załamaniem głosu "na płaczliwie". Głos ogrodnika nie jest odległy, nawet jeśli bardzo chcesz, by był.

Przykre to trochę dla mnie, że w środowisku ludzi, którzy lubią tomkowe audycje, tak nie wielu jest ludzi zdolnych do oceny filmu inaczej niż "pokazali wady mojego bohatera to ocenię nisko".

ocenił(a) film na 8
hyrkan

Nie jest odległy, co nie zmienia faktu, że pozostaje przerysowany, przejaskrawiony, karykaturalny - parodia musi opierać się na elementach oryginału, bo inaczej nie byłaby parodią.

Hmm, nie tyle chodzi mi o to, że pokazali wady, ile o to, że TYLKO wady - zero zalet, zero charyzmy, zero magii, zero prawdy? (tego ostatniego nie stwierdzę, bo osobiście Tomka nie znałam, a te osoby, które znały i prawdy w filmie nie widzą, pewnie nie mają racji, bo reżyser, scenarzysta i pani Grzebałkowska, którzy w życiu go nie spotkali, i tak wiedzą lepiej). Wklejam ciekawy link do blogu osoby, która chyba nieźle znała Tomka (w jej wspomnieniach są i zalety, i wady - tak jak powinno być), i wypowiada się na temat sposobu jego przedstawienia przez Ogrodnika (choć ona akurat uznała, że głos był ok):

http://boxfullofhoney.blogspot.com/2016/10/ostatnia-rodzina.html

ocenił(a) film na 8
Mrs__Caterpillar

Nie jest prawdą, że tylko wady, a z kłamstwem chyba dyskutować nie muszę. Normalny człowiek to nie był, wobec tego i przerysowanie jest tu wątpliwe. Możemy mieć do czynienia z innym rozkładem akcentów, co jest stałą cechą filmową, wobec czego wszystkie filmy są parodiami lub założenie jest błędne. :)

Czytałem już dość zdań osób, które mają emocjonalny stosunek i wolałyby dobór scen, żeby wyszedł Clark Kent. Osoby, które Twoim zdaniem "i tak wiedzą lepiej" nie mają nastawienia emocjonalnego. Wystarczy być fanem audycji, by już na forum krytykować, że nie zrobiono z Tomka ideału, wobec tego nie dziwi mnie, że osoby znające go długo mają problem ze złym przedstawieniem.

Przy tym Manson, Hitler czy lokalny Trynkiewicz też mają te bliskie osoby, które mówią, że w relacji z nimi to cud człowiek. Nie porównuję tu Tomka do wymienionych, tylko pokazuję, że niezależnie od skali porąbania wciąż ziomki swojego bronią. Wobec tego nie ma na świecie nic bardziej ryzykownego niż takich ziomków słuchanie.

ocenił(a) film na 8
hyrkan

To już kwestia indywidualnego odbioru - ja zobaczyłam tylko wady, bez żadnego zniuansowania, co odczytałam jako tendencyjne rozłożenie akcentów, bez jakiejkolwiek równowagi, nawet - nie wiem w sumie po co - podkręcone (jeśli oczywiście wierzyć osobom, które twierdzą, że "szafek nie rozwalał"). I absolutnie nie chodzi mi o to, że "nie zrobiono z Tomka ideału" - to też byłoby przegięcie, tyle że w drugą stroną, bo jak skądinąd wiadomo, żadnym ideałem nie był. W filmie widzimy sztywnego gościa, takiego aspergerowca (nawet nie wysoko funkcjonującego) - przecież chyba nie jest tak, że "ziomki", które twierdzą, że było inaczej, że miał przyjaciół, jakieś relacje z kobietami, potrafił być duszą towarzystwa itd. - perfidnie kłamią? Słuchałam trochę audycji TB - do niektórych zapraszał gości, normalnie z nimi rozmawiał, on sam zresztą też był zapraszany jako gość, w wywiadach też jest normalny, nawet z Jagielskim, w niczym nie przypomina filmowego egzaltowanego typa z nienaturalnie wydłużoną szyją, który mówi tak, jakby jedną nogą był za grobem.

Gdybyś miał - bez emocji - po obejrzeniu filmu odpowiedzieć na pytanie, dlaczego TB się zabił, jestem bardzo ciekawa, jakbyś odpowiedział? Bo - dlatego, że nie był normalny, to chyba za proste, nie uważasz?

I jeszcze o konieczności "wycinania" elementów biografii do filmu - nie masz wrażenia, że w zakończeniu trochę z tym przegięli? Jest sobie starszy pan Beksiński, jest u niego jakaś rodzina, potem przychodzi młody koleś i go zabija... Śmiem twierdzić, że ktoś, kto o Beksińskich nic nie wie (a przecież i dla takich osób jest to film), może nawet nie skojarzyć, że to ten sam koleś...

ocenił(a) film na 8
Mrs__Caterpillar

Przepraszam, odpowiem w punktach, które odpowiadają temu, jak przemyślałem różne sprawy.

1. W nosie mam równowagę. W telewizji się czasem zaprasza lekarza mówiącego o skuteczności szczepionek i oszołoma proepidemistę, któremu się da tyle samo czasu antenowego, żeby straszył ludzi autyzmem. Precz z równowagą. Przestałem oglądać telewizję. Równowaga jako wartość sama w sobie nie istnieje. Wobec tego uznaję za ryzykowne powoływanie się na równowagę.

2. Film, jako ogólnie środek wyrazu artystycznego, nie ma być w równowadze. Z powodzeniem może być opinią w sprawie, może fakty naciągać czy reinterpretować. Nie lubię, gdy za tym idzie oskarżenie różnych ludzi o tworzenie sztucznej mgły, natomiast w przypadku tego filmu tematyka wydaje mi się tak bardzo nie skupiać na Tomku, a na relacjach wieloosobowych (czyli nie na człowieku, ale na funkcjonowaniu podstawowej komórki socjalistycznego społeczeństwa), że nie bardzo widzę podstawy do takiego uczepiania się, że Tomek Tomek Tomek.

3. Dziś by miał badania pod kątem aspergera, gdyby takim dzieciakiem był, jakim był.

4. Pisałem już, że wybór to selekcja świadoma, zatem z założenia kierujemy się kryteriami. W filmie jest dużo prób samobójczych Tomka, natomiast bardzo mało jego snu. Wiadomo natomiast, że spał częściej niż się zabijał, spadnie przez pół dnia tylko zasygnalizowano. Tendencja jest i musi być faktem, bo wybór momentów pozbawiony tendencji jest losowaniem. Dlatego nie stosowałbym drugiego ryzykownego słowa: "tendencyjny", bo uzasadnić umiesz tylko tyle, że to był wybór zgodny z kryteriami wybranymi przez twórców (dla ukazania właśnie trwania rodziny mimo wyraźnych dysfunkcji, do czego lepiej się nadają wyraźne dysfunkcje. Tak, film o świetnym radiowcu i tłumaczu byłby inny, ale ten film nie o tym był, nawet jeśli nazwiska bohaterów by się zgadzały).

5. To w sumie zasługuje na oddzielny punkt. Zrobienie 3 biografii nie musi oznaczać, że to będą 3 podobne filmy. Biografia to pojemna szuflada i tylko szuflada. Można natomiast robić filmy o rodzinach czy o rodzinach w okolicach upadku komunizmu w Polsce, można o obliczach spikera, można o śmierci towarzyszącej malarzowi. Można o kobiecie pracującej na 4 etaty we własnym domu. Można nawet o babci przyklejonej do ściany, żeby nie przeszkadzać. Bo biografii twórca nie musi traktować tak, jak gimnazjalista charakterystykę postaci. Biografia może być punktem wyjścia dla analizy zupełnie innego zjawiska niż pojedyncze życie, może być przykładem ogólnej tezy, a może tylko uzasadnieniem dziwnej fabuły (w którą ktoś mógłby nie uwierzyć, gdyby była fikcją, a okazuje się rzeczywistością). Zatem nie myśl o biografii jak schemacie kompozycyjnym dla filmu. Myśl raczej o tym, że dowolny film, kryminał, romans, sf, poetycki albo i przyrodniczy może czerpać z biografii ludzi.

6. Ziomki zapewne trochę kłamią. Może mimowolnie. Mają nastawienie emocjonalne, a to nie pomaga w zachowaniu obiektywnego spojrzenia. Inna rzecz, że różni ludzie mogą się zetknąć z różnymi obliczami danego bohatera. Ci, którzy trafili na te najgorsze momenty Tomka prawdopodobnie nie kontynuowali znajomości przez następne 20 lat, zatem siłą rzeczy osoby, które kontynuowały tę znajomość, mogły nie doświadczać każdego aspektu tomkowej osobowości. Dla przykładu współpraca w radiu niekoniecznie daje informacje o języku, jakim ktoś zwraca się do babci w domu rodzinnym.

7. Jest przecież rozmowa na temat tego, że mu się tu nie podoba. To składnik wielu zaburzeń psychicznych. Niedostosowanie, świadomość niedostosowania oraz rozsądne wnioskowanie, że jakby sobie z tego świata pójść, to kłopot z głowy. Większość ludzkości ma silniejszy instynkt samozachowawczy, który sprawia, że żyją mimo trudności. Natomiast rozsądne jest dla Ciebie, że przerywasz wyjazd wakacyjny, jeśli jest koszmarny, że wychodzisz z restauracji gdy serwują ohydne jedzenie. W tych kwestiach kierujesz się rozsądkiem, a nie instynktem. Fizjologiczne zaburzenie pracy mózgu może skutkować tłumieniem instynktu samozachowawczego, wówczas rządzi człowiekiem przekonanie, że nie chce (gdy akurat nie chce) tych bardzo długich koszmarnych wczasów kontynuować.

8. Film byłby wielokrotnie dłuższy, gdyby było i o relacjach radiowych i o Anji Orthodox, i o Dmochowskim i jego "sukcesach" w świecie, i o okolicznościach śmierci. W różnych programach (jak ten fragment naśladowany w filmie) dla telewizji prowadzący próbowali Zdzisława wpędzać w jakąś mroczność czy inne takie. Rzeczywiście malarstwo ma ten klimat, a w biografii widzimy serię zgonów. Stąd takie wrażenie metafizyczne nieco, że śmierć Zdzisławowi towarzyszy. Mieszkanie pełne, często pełne, za dużo ludzi, za ciasno, potem mniej, potem jeszcze mniej. Nawet nie wyeksponowano - pewnie dla ochrony przed banałem - tych grobów i krzyży z obrazów. Jest jednak ta śmierć i relacja do niej. Filmowanie, żegnanie się, płacz Tomka. Śmierć, z którą jest się pogodzonym, zapowiedź śmierci, ostatecznie śmierć własna. Można zatem widzieć tu pewną wręcz intelektualną klasyfikację przypadków relacji Zdzisława i przeróżnych śmierci. Wobec tego nie ma znaczenia, że rzeczywisty przebieg morderstwa był prawdopodobnie nieco inny. Ma znaczenie morderstwo, bycie wyeliminowanym w głupi sposób, tak ciach, ciach ciach i po sprawie. Jak brak pary na szkle, jak hałas w kuchni. Jest to wybór scen, bardzo oddzielnych, ale jednocześnie wybór tematyczny i nieprzypadkowy, który pozwala się skupić akurat na tym aspekcie. Śmierć pojawia się w wielu filmach. Jak często bohaterowie zachowują się jak Zdzisław? Gdzieś widziałaś?
Drugi ważny element to filmowanie. Raczej nie było go w życiu aż tyle, ile w filmie. Ale ukazanie tych kamer, a także praca operatora naśladująca przypadkowe filmowanie z pozostawionej gdzieś kamery (nieruchome, niepełne kadry), podobnie jak sceny śmierci daje widzowi jeden szczególny aspekt życia Beksińskich wprost, do zastanowienia. Jakby twórcy nie mówili "zastanówmy się, jacy to byli ludzie obiektywnie" czy "a co dobrego możemy w nich znaleźć", ale raczej jakby mówili o temacie "a jak będzie się rozwijać sytuacja rodzinna", "jaka będzie reakcja na śmierć", czy o innych. Ale: najpierw temat, wyraźny szczegół z życia, który nie musiał być najważniejszy, reflektory na niego, a potem ukazanie następstw przez lata, rytmu (przecież jest w filmie rytm filmowania mieszkaniowego, a nie ma rytmu malowania, pominięto w ogóle znaczny fragment twórczości, tylko bardzo wąski zakres dzieł się pojawia).

ocenił(a) film na 8
hyrkan

Ok, masz wiele racji, to w takim razie ja krótko napiszę to, co mi jakoś tu przeszkadzało - i w takim właśnie ukazaniu Tomka, i chyba w ogóle w całym filmie. To były realne, żyjące osoby, w dodatku bardzo chroniące swoją prywatność (co nawet zaznaczono w filmie - dość groteskowa scena z sąsiadem). Zdzisław Beksiński po śmierci Tomka zastanawia się, czy nie zniszczyć jego dzienników i pisze np., że nie chciałby, żeby ktoś po odejściu jego samego "się w nich grzebał". Nieprzyzwoite wydaje mi się to, że ktoś sięga po życie osób, rodziny, która nie może się już bronić, bo jej nie ma i wedle własnych chęci docina tę biografię, tendencyjnie - w Twoim znaczeniu tego słowa - przykraja do wymyślonej przez siebie wizji jej życia (bo prawdę znali przecież tylko sami zainteresowani), po czym wysyła ją w świat jako prawdę. To już lepiej (przyzwoiciej) byłoby pewne rzeczy zmienić, zmienić nazwiska itd. - wtedy można byłoby się domyślać, że to tylko na motywach życia Beksińskich, nie zaś prawda o nich, o czym w "Ostatniej rodzinie", przekonuje także umiejętne i przekonujące wykorzystaniu wstawek "dokumentalnych". Takie grzebanie się w czyimś życiu i pokazywanie własnej wizji czyjejś prywatności wydaje mi się, hmm..., trochę niesmaczne.

ocenił(a) film na 8
Mrs__Caterpillar

Jeszcze co do rozumienia pojęcia "tendencyjności" - ja nie utożsamiam jej z samym w sobie wyborem (gdy np. rano wybieram, czy założę koszulę czerwoną, czy niebieską, nie oznacza to przecież, że wybieram tendencyjnie), rozumiem ją raczej tak jak w "Słowniku języka polskiego" Doroszewskiego, gdzie "tendencyjny" "«o twórczości literackiej lub o twórcy: podporządkowany określonej idei». Ok, zgoda, że w tym znaczeniu postać TB byłaby podporządkowana scenariuszowemu założeniu o trwaniu rodziny mimo dysfunkcji, nadal jednak pozostaje pytanie, czy można tak dowolnie montować, ustawiać ludzkie życiorysy, tendencyjnie dobierać wycinki, ponieważ ci ludzie nie żyją i nie zaprotestują? Nie mówiłabym nic, gdyby film nie udawał prawdy o Beksińskich, gdyby zmieniono nazwiska, pewne fakty - wtedy byłyby to film "na motywach" i twórca miałby prawo do takiej - moim zdaniem nieuczciwej - interpretacji.

ocenił(a) film na 8
Mrs__Caterpillar

Sądzę, że zmiana nazwiska wiele nie daje. Nawet - jest łatwym, banalnym zabiegiem, jak komuś dowalić, gdy się go przedstawi najgorzej jak można, ale zmieni nazwisko i doda parę wydarzeń. Bo zainteresowani wiedzą, o kogo chodzi, natomiast sąd będzie musiał, w przypadku procesów jakichś, się zamęczać ustaleniami.

Zastanawiałem się w trakcie oglądania, co zobaczą osoby, które nic nie wiedzą. Ja bardziej twórczość Zdzisława znałem, choć część audycji T mam, czytałem Grzebałkowską. A taka osoba, która nie wie nic, ile zrozumie? Sądzę, że film raczej skłania do sprawdzenia, co tworzyli, niż od tego odstrasza, no ale musiałbym wypytać ludzi, którzy poszli na niego nie wiedząc zupełnie nic o bohaterach.

ocenił(a) film na 8
Mrs__Caterpillar

Masz tu rację. Mam wiele książkowych biografii (i właśnie zamówiłem następne), a w nich ciągle jakieś rzeczy osobiste. A biograf musiał wybrać i pewnie wybrał raczej to, co odstawało od normy niż to, co ją stanowiło (biografii normalnych ludzi nie czytam). Zatem babrzemy się, autor i ja, w jakichś flakach emocjonalnych, w problemach czyichś i niedoskonałościach, które każdy żywy jeszcze człowiek trzyma dla siebie.

Gdy jakaś rodzina spali dzienniki człowieka niebanalnego, to potem biografowie i czytelnicy nienawidzą tej rodziny. A gdy nie spali, to się babrzemy. Okropnie niesmaczne.

ocenił(a) film na 3
jedrasek1979

Zgadzam się w 100%.

ocenił(a) film na 8
jedrasek1979

Momenty audycji w filmie przecież przypominają audycje radiowe. Nie niszczy wtedy mebli. U Jagielskiego również jest podobnie w filmie i w rzeczywistości. Protestujesz, bo w sytuacjach, których nie znałeś, Tomasz zachowywał się inaczej niż umiałeś przewidzieć?

Na filmikach z youtube nie ma chyba prób samobójczych? A jednak w życiu je miał. To pozwala nam wnioskować, że nie wszystko filmowano, a inna rzecz - zdecydowanie nie całe archiwum filmowe Zdzisława trafiło na youtube. Nie pomyślałeś, że oglądasz momenty wybrane po to, byś je oglądał?

W filmie trzeba było wybrać momenty z życia, co chyba łatwo zrozumieć. Pokazano momenty, gdy Tomek był bliski śmierci, nawet jeśli nie był jej bliski codziennie. Codziennie zapewne sikał, a tego nie pokazano. Ot, taki wybór scenarzystów. Z całą pewnością miał więcej momentów agresji niż przedstawiono w filmie, wobec czego nagłe pojawienie się pretensji w tym akurat miejscu niezupełnie jest racjonalne. Chodzi po prostu o to, że lubiany spokojny radiowiec nagle jest przedstawiony ze złej strony. No jest. A powinien być z dobrej, bo ten czy inny forumowicz by wolał.

ocenił(a) film na 8
hyrkan

Hmm, a ja właśnie sobie od razu po filmie włączyłam oryginalny wywiad u Jagielskiego i według mnie ani trochę podobnie nie było. Rozumiem, że w filmie się wybiera, lecz wciąż nie mogę oprzeć się wrażeniu, że w tym przypadku wybór był cokolwiek tendencyjny - dlaczego w żaden sposób nie starano się jakoś obronić postaci Tomasza, pokazać ją z innej, lepszej strony? Po obejrzeniu filmu można mieć wrażenie, że zabił się, bo był egoistyczno-narcystycznym debilem, a przecież prawda jest chyba o wiele bardziej złożona... Właśnie o te uproszczenia i niemiłosiernie grubą krechę mam do twórców pretensję.

ocenił(a) film na 8
Mrs__Caterpillar

Każdy wybór jest tendencyjny. Na tym polega słowo wybór. Bez tendencji nazywamy rzecz losowaniem.

Przed czym autor filmu ma bronić postaci i dlaczego? Skoro już mówimy o bliskich, to rolą bliskich jest laurki składać, grób czyścić i takie tam.
Tomasz był egoistyczno-narcystycznym entuzjastą muzyki. Wydaje mi się, że takie wrażenie odniosłem z filmu i jest ono zgodne ze stanem faktycznym. Lubię audycje, ale to nie jest powód, żebym nie miał krytycznie oceniać relacji Tomka z rodziną czy z babami. Zabił się raczej dlatego, że był nieprzystosowany. Czemu po filmie uznać, że był debilem?

Można zrobić film, w którym będzie bez uproszczeń. Może kilkusezonowy serial, a nie jeden film, bo kto przyjdzie do kina na czterdzieści godzin wykładu z elementów psychiatrii. Dobra, wygrałaś. Nie można zrobić filmu, w którym nie ma uproszczeń. Można dyskutować, ale już bez rozstrzygających argumentów, że pewne uproszczenia są już za duże, a inne jeszcze akceptowalne, to dyskusja jałowa.

Masz jakiś emo stosunek do Tomka, że Ci przeszkadza zły bohater w filmie? Może Blofeld też miał przyjaciół?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones