PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=391528}

Once

7,5 53 046
ocen
7,5 10 1 53046
7,5 24
oceny krytyków
Once
powrót do forum filmu Once

bezwartosciowa nuda do kwadratu wypierdziana przez jakiegos żula - nie ma tu absolutnie nic wartego zobaczenia, sam nie wiem jak to sie stalo ze wytrzymalem do konca...

ocenił(a) film na 4

Cóż, zgadzam się. Historia naciagana, slaba, nudna, a kazda nowa piosenka to katorga dla uszu. Trudno bylo wytrzymac, nie wciaga.

Cyanide

Niestety nie istniej taki zwrot jak: "flaki z olejem, doprawione szczyptą flakow z olejem". Muzyka tez nie jest słaba. W końcu autorzy dostali za muzykę oskara :) Polecam ten film każdemu kto jest fanem muzyki.

ocenił(a) film na 4
alterego_3

Muzyka jest słaba. Nawet bardzo.
Oscar nie jest dla mnie wyznacznikiem, bo to nie nagroda muzyczna.
Jestem fanem muzyki.

ocenił(a) film na 8
Cyanide

"Muzyka jest slaba. Nawet bardzo" - Czy zauwazylas jak wiele emocji wyzwala sie w Hansardzie i Irvanovej podczas wykonywania utworow? Nie doceniasz muzyki (masz prawo), zwroc na to uwage. Zakladam, ze nie grasz na zadnym instrumencie - jezeli sie myle to powinnas wiedziec o jakich uczuciach mowie. Zmierzam do tego, ze muzyka w tym filmie (w wiekszosci) plynie z serca, nie jest produktem konsmpcyjno-komercyjnym skierowanym do nastolatek trzesacych nogami na widok Mandaryny

krótko - mi sie ten film nie spodobał, kompletnie:(, jedynie ta jedna piosenka byla ok i wpadająca w ucho

ocenił(a) film na 8
dadziara

Ja nie uważam Once za arcydzieło (do takiego mu daleko), ale ścieżka dźwiękowa całkowicie mnie zauroczyła. Również uważam siebie za fanke muzyki (nie znawcę - jedynie fankę) i w tym wypadku akurat sądzę, że kwestią gustu jest jej ocena. Jedni preferują spokojne brzmienia, inni myzykę bardziej 'energiczną'. Wg mnie wokalista The Flames ma bardzo ciekawą barwę głosu a partie z towarzyszeniem gitary były wspaniałe. Ja od kiedy zdobyłam płytę z tą muzyką słucham jej prawie nałogowo. A co do samego filmu - podoba mi się jego prostota. Oceniam go na 7/10.

cathi

Od kiedy wyrażenie "jestem fanem muzyki" to forma bezosobowa?:)
Po drugie brak Ci obektywizmu i nie dopuszczasz myśli, że dla niektórych muzyka z Tenacious jest równie słaba jak dla Ciebie muzyka z Once.
Muzyka z Once jest dobra, nawet bardzo dobra. A to, że Ci się nie podoba. No cóż nie Twój gust. Ale wkurza mnie to, że piszesz, że jest beznadziejna i nudna. Umówmy się krytykiem nie jesteś.

ocenił(a) film na 4
alterego_3

Obiektywizmu posiadam więcej, niż wy wszyscy razem zmiksowani w jednym żołądku. Jakoś jeszcze nie zauważyłam sensownego kontrargumentu na moje zarzuty dotyczące muzyki (i NIE TYLKO- zaznaczam to bardzo mocno), ocenianej bardziej pod względem technicznym, niż subiektywnym (no tak, gust to gust przecież, jedni lubią sushi, a drudzy wcinają plankton, buaha).
Może jest to po prostu film dla mało wymagających, którym, jak klaunom w cyrku, wystarczy przyczepić się do jakiejś kompletnie nieznaczącej w całej dyspucie kwestii. Czekam na jakieś sensowne odpowiedzi.

Cyanide

"Obiektywizmu posiadam więcej, niż wy wszyscy razem zmiksowani w jednym żołądku"
Nie rozśmieszaj mnie:) Łatwo napisać trudniej zrobić. ;p

"Może jest to po prostu film dla mało wymagających"
A TENACIOUS D to czołówka inteligentych filmów:) Tak się przejawia Twój obiektywizm?

Argumenty jeżeli chodzi o muzykę?
Proszę bardzo.
- Warstwa tekstowa. To podstawowy plus. Tekst wieloznaczy, wielowymiarowy, autor nie narzuca interpretacji przez co każda osobista interpetacja ma racje bytu.
- Piosenki posiadają klimat, który potrafi wciągnąć. Jeżeli ktoś nie przepada za baladami i jeżeli w ciągu 10s. nie usłyszy ostrego gitarowego rifu to uspia, nie ma się co za coś takiego brać. Jakbyś była obiektywna nie gnoiła byś tej muzyki z błotem. Napisała bys po prostu, że to nie Twój klimat i tyle:)
- Brak komerchy, surowość utworów. Widać, że film powstał na potrzeby muzyki, a nie muzyka na potrzebe filmu. Przejawia się również tym, że brak tu obrubki dźwięku. Co też jest dla mnie plusem.
- Pomysł na utwór "When yours Mind's Made up" (piosenka wykonana w studiu). Ten utwór posiada Power.
- Barwa głosu wykonawcy. Ogólnie Glen Hansard jest plusem. Widać w nim pasje.

Więcej nie chce mi się pisać

ocenił(a) film na 4
alterego_3

"Nie rozśmieszaj mnie:) Łatwo napisać trudniej zrobić. ;p "
Przejde do tego w dalszej części mojego tekstu.
"A TENACIOUS D to czołówka inteligentych filmów:) Tak się przejawia Twój obiektywizm?"
Nie rozumiesz zupełnie co czytasz. Nigdzie nie napisałam, że Tenacious D to film inteligentny- wręcz przeciwnie, w tym wypadku użyłam nawet określenia "głupi", gdybyś też umiał wyciągać wnioski prawidłowo, a nie według własnej interpretacji to wziąłbyś pod uwagę moją wcześniejszą wypowiedź.
To logika, nie historia. Napisałam prawdopodobieństwo, a nie fakt.

Przejdźmy do najważniejszego:
"- Warstwa tekstowa. To podstawowy plus. Tekst wieloznaczy, wielowymiarowy, autor nie narzuca interpretacji przez co każda osobista interpetacja ma racje bytu."
Uhm, ale to już było, po co powtarzać? Nie mam nic przeciwko tekstom, choć napisać coś wieloznacznego to nie jest jakaś większa filozofia, jakbyś poczytał trochę tekstów piosenek czy nawet wierszy to może zmieniłbyś traktowanie "osobistej interpretacji" jako priorytet.
"- Piosenki posiadają klimat, który potrafi wciągnąć. Jeżeli ktoś nie przepada za baladami i jeżeli w ciągu 10s. nie usłyszy ostrego gitarowego rifu to uspia, nie ma się co za coś takiego brać. Jakbyś była obiektywna nie gnoiła byś tej muzyki z błotem. Napisała bys po prostu, że to nie Twój klimat i tyle:)"
Uwielbiam ballady. Według mnie to kwintesencja, jądro, serce każdego studyjnego albumu. Ale trzeba umieć te uczucia wyciągnąć, przekazać, zintepretować, nazwać melodią, a w tym filmie nie ma o tym w ogóle mowy. Jakby jabłko miało nogi to by biegało.
"- Brak komerchy, surowość utworów. Widać, że film powstał na potrzeby muzyki, a nie muzyka na potrzebe filmu. Przejawia się również tym, że brak tu obrubki dźwięku. Co też jest dla mnie plusem."
Obróbki jak coś, nie to, żeby jakoś mi to bardzo przeszkadzało, ale wydaje się dość komiczne w zestawieniu z wcześniejszym czepialstwem odnośnie "fana". Wróćmy do sedna. Czym jest komercja? Pojęcie bardzo względne. Bardzo odważnie z Twojej strony, że przedstawiasz je jako argument. A ja się z nim nie zgadzam. Jeśli założymy, że komercja jest nastawiona na zysk, patrząc na obecny rynek muzyczny i to co jest w modzie, można posądzić ten film o chęć zarobku na fanach, a także zarzucić ckliwą historię miłosną, rodem z hollywoodu.
"- Pomysł na utwór "When yours Mind's Made up" (piosenka wykonana w studiu). Ten utwór posiada Power. "
W tym momencie będe bardzo subiektywna i śmiem powiedzieć to zdanie- Ty chyba nigdy utworu z powerem nie słyszałeś :}
"- Barwa głosu wykonawcy. Ogólnie Glen Hansard jest plusem. Widać w nim pasje. "
Pasja nie zawsze idzie w parze z talentem, pamiętajmy o tym. CÓŻ, jeśli to jest dobry wokalista, co śmiem również kwestionować, to już wiem dlaczego rynek muzyczny ma taką spadkową jeśli chodzi o jakość nagrywanej muzyki :)




ocenił(a) film na 9
Cyanide

Porównujesz "Once" do "ckliwej hollywoodzkiej historii"?
Proszę o uzasadnienie, bo prawie spadłam z krzesła ze śmiechu :)

"Uwielbiam ballady. Według mnie to kwintesencja, jądro, serce każdego studyjnego albumu."

Ale ballady uwielbiasz tylko jeśli utwór nagrany jest z pełną orkiestrą? No, w każdym bądź razie nie z samą gitarą, bo przecież jakieś tam "BRZDĘKI" nie mogą tworzyć odpowiedniego tła muzycznego?

"Ale trzeba umieć te uczucia wyciągnąć, przekazać, zintepretować, nazwać melodią, a w tym filmie nie ma o tym w ogóle mowy."

I tu się nie zgadzam. Uważam, że właśnie tu obydwoje potrafią przekazać uczucia. Takie "Say it to me now" posiada duży ładunek emocjonalny. Może do Ciebie nie dotarło - zdarza się. Po to są miliony wykonawców i utworów, żeby każdy znalazł coś dla siebie, prawda?

W filmie muzyka jest ważna. Widać w tej dwójce ogromną pasję, nawet gdzieś czytałam, że nie planują już więcej filmów, chcą skupić się na muzyce. To tacy ludzie, którzy robią to co kochają i nie zmienią tego tylko dlatego, że takiej muzyki się nie gra w radiu albo dlatego, że do wielu ludzi ona nie dociera (! :)). Moim zdaniem to widać.
A co do zdolności wokalisty - dlaczego Twoim zdaniem nie jest utalentowany? Fałszuje? Jest nad/pod/obok dźwięku? Za mała skala na Twoje wymogi?

Pozdrawiam

Cyanide

"napisać coś wieloznacznego to nie jest jakaś większa filozofia"
Znowu mnie rozbroiłaś:)


" Czym jest komercja? Pojęcie bardzo względne. Bardzo odważnie z Twojej strony, że przedstawiasz je jako argument. A ja się z nim nie zgadzam. Jeśli założymy, że komercja jest nastawiona na zysk, patrząc na obecny rynek muzyczny i to co jest w modzie, można posądzić ten film o chęć zarobku na fanach, a także zarzucić ckliwą historię miłosną, rodem z hollywoodu"
Zaraz zaraz? Zarobku na fanach? Przed obejrzeniem tego filmu nie miałem pojęcie (pewnie jak i większość) kim jest Glen Hansard i jego koleżanka?
SPOILER
Historia nie była ckilwa choćby biorąc pod uwagę brak HappyEndu. Mimo, że było uczucie życie poprowadziło ich w dwie różne strony. Zakończenie miało na cele odróżnienie filmu od typowych filmów hollywódzkich "i żyli długo i szczęśliwie" (August Rush;p)
SPOILER END

"- Pomysł na utwór "When yours Mind's Made up" (piosenka wykonana w studiu). Ten utwór posiada Power. "
W tym momencie będe bardzo subiektywna i śmiem powiedzieć to zdanie- Ty chyba nigdy utworu z powerem nie słyszałeś :}

Takie piosenki robią na mnie większe wrażenie niż nie jeden ostry rockowy czy nawet metalowy kawałek. Oczewiście to też tylko moje subiektywne odczucie. Jak komu leży.

Twoje zarzuty wogóle wydają mi się wyssane z palca.
Komercyjna muzyka? Ckliwa Histria? Ogólnie mało wymagający film?
Skąd to wogóle wziełaś? Jeszcze porwnanie Once z TENACIOUS D?
Gdzie TENACIOUS D jest nie oszukujmy się filmem głupim i do bulu komercyjnym (zwłaszcza muzyka) .Chociaż trzeba Ci przyznać, że film może być senny i nużący to fakt.


ocenił(a) film na 4
alterego_3

Momento, nie wszystko na raz, bo rzucacie sie jak przebudzone ryby bez wody.

LittleAngel:
Wróćmy do Twojej poprzedniej wypowiedzi, gdyż przeoczyłam ją zupełnie nieumyślnie, a widzę, że bardzo Cię to ruszyło.
Jeśli mówie o hollywoodzkiej ckliwej produkcji mam na myśli multum filmów komedii-dramatow-romantycznych. Weźmy dla porównania takie "Notting Hill" (choć Once ma setki milionów lat świetlnych do poziomu tegoż filmu, co w tym przypadku pominę), dwójka ludzi poznaje się, zakochuje w sobie, mimo pewnych przeciwności losu wiele ich łączy- nie brzmi znajomo? "Marzyciel"- dwójka ludzi, ponadto już ustatkowanych, zupełnie obcych sobie poznaje się przypadkiem, zakochują się, mimo, że każde z nich wiedzie własne życie. Może teraz, dwójka ludzi, których łączy jedna pasja: "Dirty Dancing"? A może generalnie "To właśnie miłość" gdzie mamy istny mix. I chodź mam wielką ochote się teraz spoliczkować, za to, że wszystkie te, notabene, świetne filmy, przyrównałam do słabiutkiego "Once", to chyba lekko Ci to przyświetla bladość tej produkcji. Tylko jedna zasadnicza sprawa, która tworzy z "Once" obraz nieudolny, to z pewnością naiwność tej historii, brak jakiejkolwiek inwencji. Właśnie to sprawia, że staje się nierealna, płytka, prosta, a nie "życiowa" jak to podobno uważasz. No, chyba, że dla Ciebie życie, czy miłość to jedna, zwykła prosta nitka, bez jakichkolwiek supłów? Nie zgadzam się, że końcówka tu coś wnosi, raczej jest jednoznaczna, nie rozpływałabym się tak nad nią, urocze zakończenie nijakiej historii. Według Ciebie nie jest to zakończenie szczęśliwe? Bo według mnie jest, czy wszystko trzeba widzieć bezpośrednio, czy nie można czytać między wierszami?

"Ale ballady uwielbiasz tylko jeśli utwór nagrany jest z pełną orkiestrą? No, w każdym bądź razie nie z samą gitarą, bo przecież jakieś tam "BRZDĘKI" nie mogą tworzyć odpowiedniego tła muzycznego?"

Nie wiem skąd taki dziwny wniosek wyciągasz. Kto powiedział, że ja słucham ballad nagranych przez jakąkolwiek orkiestrę? Ja sobie przynajmniej nie przypominam. Co się gitary tyczy, to wierz mi moja mała fanko "brzdęków" z filmu "Once", że bez problemu można z niej wykrzesać wręcz edeńskie dźwięki.

No i świetnie, bardzo się ciesze, że zrezygnowali z filmów. Niech sobie robią co im się podoba, nawet jeśli by lubili chodzić wieczorami po dachu na językach, to ja nie mam nic przeciwko. Niech każdy ma swoje pasje. Jak już powiedziałam wcześniej, muzyka ma tendencje spadkową, tak więc raczej ta serwowana nam przez szanownych bohaterów Once może osiągnąć wielki sukces, już widać zalążki rzeszy fanów. A szkoda.
Co do wokalisty, tak, za mała skala jak na moje wymogi. Słabiutki.

AlterEgo:
Świetnie, że Cię rozbroiłam. Bo wieloznaczność sama w sobie nie jest niczego wyznacznikiem. Czy wyraz "zamek" jest dla Ciebie jednoznaczny? Grunt, żeby każda wypowiedź stworzona w sposób wieloznaczny (co bez odpowiedniego wyjaśnienia, jest uważane za błąd) miała ręce i nogi, jakieś ukryte przesłanie, myśl. I to samo masz w sztuce, poezji, muzyce czy filmie. Widziałeś kiedyś twórczość Davida Lyncha? Potraktuj to jako pytanie retoryczne, mające na celu pewne naprowadzenie.
Nie będe się wdawała w dyskusje na temat lyriki utwórów, gdyż z mojej strony jest to kompletna improwizacja- nie czytałam ich.

"Przed obejrzeniem tego filmu nie miałem pojęcie (pewnie jak i większość) kim jest Glen Hansard i jego koleżanka?"
Wiesz, że nieładnie jest wyrywać pojedyńcze wyrazy z kontekstu? Przeanalizuj moje zdanie jeszcze raz, to może zauważysz, że nie mówie tam wprost o Twoich idolach, lecz o fanach tego typu muzycznej twórczości. Nie rób mi tu buły.
Co do SPOILERA już wyżej na ten temat się wypowiadałam i nie będe powtarzać.

"Takie piosenki robią na mnie większe wrażenie niż nie jeden ostry rockowy czy nawet metalowy kawałek."
A kto tu mówi o rockowych czy metalowych kawałkach? Czy gdy użyje słowa POWER musi byś ono dosłownie interpretowane, tj. power metal?


"Komercyjna muzyka?"- Tak "Ckliwa Histria?"- Tak "Ogólnie mało wymagający film"- nigdzie tego nie napisałam, ale skoro sam to dodajesz to niech będzie, że TAK.
Skąd to wzięłam? No wiesz, może Cię zaskocze ale niektórzy mają coś takiego, co się nazywa zdolnością analizy.
Brakuje mi tego w Twoich wypowiedziach, oraz zaczyna mnie irytować, że do serca wziąłeś sobię tę "dowolną interpretacje" w każdej dziedzinie życia i nawet gdy dyskutujesz z kimś na forum to czujesz całkowitą anarchię w wypowiedzi, nieskrępowaną pewnymi założeniami, jasno nadanymi z drugiej strony.
Ile razy jeszcze powtórzę, że Tenacious D i Once porównawałam tylko pod względem muzyki? Takie to trudne? Zwykłe, proste, jednoznaczne zdanie, z którego wynika całkiem prosty wniosek.


Na koniec, do wszystkich- co za głupota mówić "masz inny gust, słuchasz innej muzyki to nie oceniaj"- po pierwsze, to nie jest ŻADEN argument, po drugie, nie macie zielonego pojęcia o tym, czego ja słucham, a na podstawie moich wypowiedzi, gdzie krytykuje muzyków z Once, możecie co najwyżej przedstawić jakiś kontrargument, a nie wyciągać błędny wniosek o tym, jakiej muzyki ja słucham, a jakiej nie- przecież to idiotyzm, niegodny osób dyskutujących na poziomie.

ocenił(a) film na 9
Cyanide

"Wróćmy do Twojej poprzedniej wypowiedzi, gdyż przeoczyłam ją zupełnie nieumyślnie, a widzę, że bardzo Cię to ruszyło."

Nie wiem po czym to wywnioskowałaś, ale znowu o mało nie spadłam z krzesła ze śmiechu. Proszę Cię, nie baw się już w takie domysły, bo w końcu z niego zlecę :)

No ale ciekawość moja jest ogromna: po czym Ty dziewczyno wywnioskowałaś, że mnie to ruszyło?! Naprawdę, bardzo mnie to interesuje, bo większego idiotyzmu dawno nie przeczytałam. No chyba, że na bashu.

"Jeśli mówie o hollywoodzkiej ckliwej produkcji mam na myśli multum filmów komedii-dramatow-romantycznych. Weźmy dla porównania takie "Notting Hill" (choć Once ma setki milionów lat świetlnych do poziomu tegoż filmu, co w tym przypadku pominę), dwójka ludzi poznaje się, zakochuje w sobie, mimo pewnych przeciwności losu wiele ich łączy- nie brzmi znajomo? "Marzyciel"- dwójka ludzi, ponadto już ustatkowanych, zupełnie obcych sobie poznaje się przypadkiem, zakochują się, mimo, że każde z nich wiedzie własne życie. Może teraz, dwójka ludzi, których łączy jedna pasja: "Dirty Dancing"? A może generalnie "To właśnie miłość" gdzie mamy istny mix. I chodź mam wielką ochote się teraz spoliczkować, za to, że wszystkie te, notabene, świetne filmy, przyrównałam do słabiutkiego "Once", to chyba lekko Ci to przyświetla bladość tej produkcji. Tylko jedna zasadnicza sprawa, która tworzy z "Once" obraz nieudolny, to z pewnością naiwność tej historii, brak jakiejkolwiek inwencji. Właśnie to sprawia, że staje się nierealna, płytka, prosta, a nie "życiowa" jak to podobno uważasz. No, chyba, że dla Ciebie życie, czy miłość to jedna, zwykła prosta nitka, bez jakichkolwiek supłów? Nie zgadzam się, że końcówka tu coś wnosi, raczej jest jednoznaczna, nie rozpływałabym się tak nad nią, urocze zakończenie nijakiej historii. Według Ciebie nie jest to zakończenie szczęśliwe? Bo według mnie jest, czy wszystko trzeba widzieć bezpośrednio, czy nie można czytać między wierszami? "

Fajnie, że to tak rozdzieliłaś na poszczególne tytuły. Bo, jak sama pewnie zauważyłaś przy wyszukiwaniu odpowiednich przykładów, w "Once" łączy się to w jedno. Nie ma przesady. Nie ma tego schematu z jednym wielkim problemem, po którym następuje happy end, na którym to wszyscy mamy się wzruszyć, bo udało się, są razem. Chociaż od początku wszyscy wiedzieli, że będą. Tutaj jest dwójka ludzi z historią, to nie jest "jedna wielka przeciwność losu" ("ach, ja jestem, szarym obywatelem a ona piekną aktorką!" lub "ach, ale ja przecież nie umiem tańczyć, a moi rodzice mi nie pozwolą się z Tobą spotykać!"), którą muszą pokonać, aby być razem. Bo fabułę większość "ckliwych filmów z hollywood" można zamknąć w jednym zdaniu. Tu to nie jest takie łatwe, jest wiele wątków, odniesień, które mają wpływ na to, że kończy się tak a nie inaczej. Twoim zdaniem płytkie? I dla kontrastu chcesz zaserwować Notting Hill, które ma być, rozumiem, głębokie? W "Once" jest tak jak częstwo bywa w życiu - każdy ma inną historię, obydwoje troche chcą a troche sami nie wiedzą, są rozdarci jest wiele małych przeszkód, które, jeśli będą razem, wciąż mogą się pojawiać. Widzimy ich strach, nawiązania do przeszłości bohaterów, znamy marzenia. Tu nie dominuje ten wątek romantyczny, nie ma tego "zrobi wszystko by ją zdobyć". Kiedy oglądam komedie romantyczne to jakoś tak "kibicuję" i chcę, żeby byli razem. A tutaj - no właśnie, tu było takie rozdarcie. I to mi się bardzo podobało.

Co do bladości produkcji - jestem pewna, że gdyby miała ona choćby połowę budżetu któregoś z wymienionych przez Ciebie filmów, to mogłaby powalić na kolana. Ale pewnie straciłaby wiele ze swojej autentyczności, muzyka musiałaby być inna - bardziej przystępna i wpadająca w ucho, aktor musiałby być przystojny i a aktorka przechadzać się po głównej ulicy z pełnym makijażem i torebką od Prady, co trochę kłóciłoby się z jej sytuacją.

I absolutnie nie uważam, żeby zakończenie było jakimś ckliwym hollywoodzkim happy-endem.

"Nie wiem skąd taki dziwny wniosek wyciągasz. Kto powiedział, że ja słucham ballad nagranych przez jakąkolwiek orkiestrę? Ja sobie przynajmniej nie przypominam. Co się gitary tyczy, to wierz mi moja mała fanko "brzdęków" z filmu "Once", że bez problemu można z niej wykrzesać wręcz edeńskie dźwięki. "


No i widzisz, sama twierdzisz, że z gitary można „wykrzesać wręcz edeńskie dźwięki”. I teraz pomyśl sobie, że dźwięki, które dla Ciebie są piękne, dla innych są zwykłym brzdękaniem. I odwrotnie – to czego Ty, moja wielka fanko „BrzdękówGitaryAleTylkotTychBardziejZłożonychNiżProsteBrzdękiWFilmieOnce”, nie doceniasz, może być wartościowe dla kogoś innego.

„No i świetnie, bardzo się ciesze, że zrezygnowali z filmów. Niech sobie robią co im się podoba, nawet jeśli by lubili chodzić wieczorami po dachu na językach, to ja nie mam nic przeciwko. Niech każdy ma swoje pasje. Jak już powiedziałam wcześniej, muzyka ma tendencje spadkową, tak więc raczej ta serwowana nam przez szanownych bohaterów Once może osiągnąć wielki sukces, już widać zalążki rzeszy fanów. A szkoda. „

Idąc Twoim tokiem myślenia: (co podkreślam)
Racja. Muzyka ma tendencję spadkową. Żałuję jednak, że nie ma aż tak niskiego poziomu, jak ta od Tenacious D. Bo z tego, co widzę, im niżej, tym większa rzesza. „Once”, jak sama wspomniałaś, ma tylko zalążki tej rzeszy. No, ale może jak w następnym filmie Glen pokażę tą część ciała, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę na plakacie, to będzie ich więcej niż zalążki.

„Co do wokalisty, tak, za mała skala jak na moje wymogi. Słabiutki.”

Tak, też się cieszę, że nie umiałaś uzasadnić swojego argumentu, co do braku talentu wokalisty! :)

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 4
JaneJones

"Nie wiem po czym to wywnioskowałaś, ale znowu o mało nie spadłam z krzesła ze śmiechu. Proszę Cię, nie baw się już w takie domysły, bo w końcu z niego zlecę :)

No ale ciekawość moja jest ogromna: po czym Ty dziewczyno wywnioskowałaś, że mnie to ruszyło?! Naprawdę, bardzo mnie to interesuje, bo większego idiotyzmu dawno nie przeczytałam. No chyba, że na bashu."

Rany :| Nie mów, że pisałaś to całkiem poważne, bo jedyne sensowne określenie jakie, na te wypociny widzę, to: bardzo liche. Co za oburzenie, co za łatwość sprowokowania, mizernie.
Anyway.
Przejdźmy dalej, gdzie już coś się sensownego dzieje.

Nie zgadzam się, żeby historia w "Once" była tak głęboka i tak wielowarstwowa jak Ty tu mówisz. Fabuła jest wręcz bardzo płytka, z łatwością można ją zamknąć w jednym zdaniu. Dlaczego? Bo w tym filmie nic się nie dzieje! Może i jest kilka wątków, ale niedopracowanych, przez co stają się zupełnie nie znaczące. Widzę, że Ty natomiast sporo wyciagnęłaś, może to przez Twoją nieograniczoną wyobraźnię, bo ja tam nie widziałam żadnego strachu, czy też nawiązań do przeszłości- nawet jeśli były, to jak już wcześniej wspomniałam raczej nie miały znaczenia dla wydarzeń w filmie. Bo cóż tam się dzieje? Dziewczyna zwala się facetowi na głowę, gdy on w końcu chce zostać u niej "na noc" (moment kulminacyjny, hehe) sytuacja się odwraca i teraz to on się pcha w jej życie. Dla mnie tak to mniej więcej wygląda. Irytacja, to właśnie uczucie ogarniało mnie podczas oglądania tego "dzieła". Może przesłanie było inne, ale aktorzy nie podołali zadaniu? Możliwe, że tu właśnie znajduje winę w bladości tej produkcji. Nie tam żaden budżet, bo już nie raz mogliśmy się przekonać, że nie jest on wyznacznikiem dobrego filmu. Skoro dla Ciebie fabuła jest tak głęboka, a dla mnie zupełnie beznadziejna, to może właśnie sedno tkwi w bardzo miernym wykonaniu? Może chcą, może próbują coś przekazać, ale to jest tak jak z pospulstwem, które bierze się za "poezję" i wychodzi nam jedno wielkie "masz stajla".
Co do zakończenia to się nie wysiliłaś, widzę, że brak argumentów...

"No i widzisz, sama twierdzisz, że z gitary można „wykrzesać wręcz edeńskie dźwięki”. I teraz pomyśl sobie, że dźwięki, które dla Ciebie są piękne, dla innych są zwykłym brzdękaniem. I odwrotnie – to czego Ty, moja wielka fanko „BrzdękówGitaryAleTylkotTychBardziejZłożonychNi żProsteBrzdękiWFilmieOnce”, nie doceniasz, może być wartościowe dla kogoś innego."
Oho, tutaj poleciałaś. Są pewne, techniczne aspekty, jeśli chodzi o granie. Zaufaj mi, że dźwięki, które dla mnie są edeńskie wynikają z doskonałej techniki i wręcz perfekcyjnego posługiwania się przez muzyka tym świetnym instrumentem. Nie zdarza się, by ktoś to kwestionował.


"Żałuję jednak, że nie ma aż tak niskiego poziomu, jak ta od Tenacious D."
Heh, no cóż mogę powiedzieć, prócz tego, że w tym momencie zupełnie tracisz na wiarygodności. Co jak co, ale Tenacious D robi muzykę na bardzo wysokim poziomie. I nie wydaje mi się, abym musiała po raz kolejny pisać to, co dodałam w poprzednim akapicie. Nie każ mi nazwać Cię ignorantką.

" No, ale może jak w następnym filmie Glen pokażę tą część ciała, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę na plakacie, to będzie ich więcej niż zalążki. "
To byłoby bardzo bolesne dla moich oczu.

"Tak, też się cieszę, że nie umiałaś uzasadnić swojego argumentu, co do braku talentu wokalisty! :) "
Dla Ciebie to nie jest argument? No to średniawo całkiem, z Twoim analizowaniem. Jeśli piszę, że wokalista jest słaby, bo ma małą skalę głosu, to chyba jest to zupełnie jasne i logiczne. Gdzie temu marnemu wokalowi z "Once" do wielkich głosów, których mieliśmy masę w świecie muzycznym? A no bardzo daleko i jeszcze dalej. I tak, od razu Cię wyprzedze i powiem, że jest to ważne i to się liczy. Talent, talent- to słowo klucz.

ocenił(a) film na 4
Cyanide

pospÓlstwem, nie wiem jak to się tam wkradło, I'm sorry.

ocenił(a) film na 9
Cyanide

Aha.. Ponadto to nie jest musical, tylko film muzyczny ,a to jest różnica. Musical to film w którym się tańczy i śpiewa, w którym układy taneczno-wokalne tworzą pewną zwięzłą historię i to zazwyczaj wplecioną w fabułę (postaci śpiewają, ale jednocześnie wykonują jakieś czynności, robią to tak jakby w formie dialogu). Podczas gdy film muzyczny to taki, gdzie postaci siadają i śpiewają bądź (np Ray czy właśnie Once). Musical jest filmem muzycznym ,ale film muzyczny musicalem NIE. Myślisz że dlaczego istnieją dwie oddzielne kategorie? Bo na pewno nie po to żeby głupi miał zagadkę....

ocenił(a) film na 9
Cyanide

ludzie, jeszcze dłuższe wywody twórzcie...
chyba się nieco pogubiliście w swoich wypowiedziach, odpowiedziach, kontrodpowiedziach. a od chęci pokazania swej erudycji aż kipi, w dupach się Wam poprzewracało. a prawdziwe argumenty znaleźć trudno wśród ataków i naskakiwania na dyskutanta/przeciwnika właściwie.
Cyanide, bądź tak dobra i opisz w punktach swoje zarzuty wobec filmu, bez wycieczek osobistych, bez mądrzenia, po ludzku i dla ludzi. tak żebym ja zrozumiał, żeby inni zrozumieli, żeby dao radę dobrnąć do końca wypowiedzi bez przypominania sobie czego właściwie dotyczy.

Moja opinia:
1. muzyka bardzo dobra, nastrojowa, klimatyczna. w swoim gatunku mistrzostwo moim zdaniem, nie mówię, że się znam, ale chyba muzyka jest dla słuchaczy, więc i dla mnie i wiem co mi się podoba, a co nie. nawiążę do powera - nie musi być głośno, nie musi być szybko - jeśli facet gra na gitarze, widać, że się mocno wczuwa, podnosi głos, przyspiesza nieco, no i widać, że cały zespół czuje przysłowiowego blusa w tym momencie, to chyba power jest? czy nie? czymże ejst więc on?
2. muzyki trochę za dużo, co mnie męczyło, bo miałem zamiar obejrzeć film, a nie 80 minut teledysku
3. bardzo dobre zdjęcia, ciepłe, dopełniające klimat stworzony przez dźwięk
4. naturalna gra aktorów, chwilami miałem wrażenie, że oglądam dokument. ludzie na co dzień nie są tak wylewni w emocjach jak widzimy na ekranach. lekkie przygaszenie podoba mi się, tak jest bardziej realistycznie
5. historia prosta, realna jak najbardziej, bo na pewno wielu ludzi tak zaczynało. bez przesłodzenia. dialogi niepretensjonalne. zakończenie może nie zaskoczyło mnie bardzo, ale nikt mi nie powie, że od początku był go pewien. przede wszystkim jednak nie było zapowiedziane, stanowiło integralną część filmu, a nie happy end dodany sztucznie. może z racji niewielkiej długości filmu tak to odebrałem, może ktoś rozumie o co mi chodzi ;)

przepraszam, że tak długo mi też wyszło, ale zawarłem kilka postów w jednym.
pozdro
liczę na dyskusję

ocenił(a) film na 9
Cyanide

"Rany :| Nie mów, że pisałaś to całkiem poważne, bo jedyne sensowne określenie jakie, na te wypociny widzę, to: bardzo liche. Co za oburzenie, co za łatwość sprowokowania, mizernie."

Ejże, czy Ty masz jakieś problemy z czytaniem? Czy Ty nie widzisz tekstu o tym, że mnie to niesamowicie rozbawiło? :D Ja już nie mówię o odczytywaniu ironii etc., bo to trzeba między wierszami. A o coś takiego trudno u osób, które mają problem ze zrozumieniem tekstu który jest czarno na białym :)

"Nie zgadzam się, żeby historia w "Once" była tak głęboka i tak wielowarstwowa jak Ty tu mówisz. Fabuła jest wręcz bardzo płytka, z łatwością można ją zamknąć w jednym zdaniu. Dlaczego? Bo w tym filmie nic się nie dzieje! Może i jest kilka wątków, ale niedopracowanych, przez co stają się zupełnie nie znaczące. Widzę, że Ty natomiast sporo wyciagnęłaś, może to przez Twoją nieograniczoną wyobraźnię, bo ja tam nie widziałam żadnego strachu, czy też nawiązań do przeszłości- nawet jeśli były, to jak już wcześniej wspomniałam raczej nie miały znaczenia dla wydarzeń w filmie."

No właśnie miały. Powiedziałabym, że bardzo duże. Tu bym napisała, żebyś obejrzała jeszcze raz, ale wiem, że się nie zmusisz na mękę ponownie.

"Bo cóż tam się dzieje? Dziewczyna zwala się facetowi na głowę, gdy on w końcu chce zostać u niej "na noc" (moment kulminacyjny, hehe) sytuacja się odwraca i teraz to on się pcha w jej życie. Dla mnie tak to mniej więcej wygląda. Irytacja, to właśnie uczucie ogarniało mnie podczas oglądania tego "dzieła". Może przesłanie było inne, ale aktorzy nie podołali zadaniu? Możliwe, że tu właśnie znajduje winę w bladości tej produkcji. Nie tam żaden budżet, bo już nie raz mogliśmy się przekonać, że nie jest on wyznacznikiem dobrego filmu. Skoro dla Ciebie fabuła jest tak głęboka, a dla mnie zupełnie beznadziejna, to może właśnie sedno tkwi w bardzo miernym wykonaniu? Może chcą, może próbują coś przekazać, ale to jest tak jak z pospulstwem, które bierze się za "poezję" i wychodzi nam jedno wielkie "masz stajla"."

Wykonanie na pewno mierne nie jest. Powiedziałabym, że jak na osoby, które z aktorstwem związane nie są, jest dobre, bo naturalne. Jestem fanką kina niezależnego i często chodzę na pokazy filmów OFFowych. I czasem krew mnie zalewa jak widzę tych młodych „aktorów”. Czasami twórcy mają fajne pomysły, do filmu wsadzają swoich trzech znajomych, którzy grać nie potrafią ale próbują, czego efekty są sztuczne miny, przeciąganie wyrazów jak ma być zdziwienie, no i obowiązkowo brwi uniesione do góry. W „Once”nie grają świetni aktorzy, którzy w 10 sekund zobrazują na swojej twarzy wszystkie możliwe dla człowieka emocje, ale są przynajmniej naturalni w swoim zachowaniu i emocjach. Może masz racje, może dla niektórych to za mało do dobrego odbioru. Ale na pewno „masz staja” to tu nie wyszło.

"Co do zakończenia to się nie wysiliłaś, widzę, że brak argumentów..."

To było w jednym poście.

„Oho, tutaj poleciałaś. Są pewne, techniczne aspekty, jeśli chodzi o granie. Zaufaj mi, że dźwięki, które dla mnie są edeńskie wynikają z doskonałej techniki i wręcz perfekcyjnego posługiwania się przez muzyka tym świetnym instrumentem. Nie zdarza się, by ktoś to kwestionował. „

I nie zakwestionuję. Nie wiedziałam, że cenisz tylko techniczną perfekcję. Dla mnie liczy się nie tylko to, w związku z czym ciężko nam tu będzie dyskutować :)

„Heh, no cóż mogę powiedzieć, prócz tego, że w tym momencie zupełnie tracisz na wiarygodności. „

No widzisz, właśnie nie! :) Ale chyba nie zrozumiałaś mojego posta. Bo tam była taka drobna ironia i prowokacja, co zaznaczyłam, pisząc, że będzie to Twoim tokiem myślenia. Tu odesłałabym do odpowiedzi na akapit pierwszy.

„Dla Ciebie to nie jest argument? No to średniawo całkiem, z Twoim analizowaniem. Jeśli piszę, że wokalista jest słaby, bo ma małą skalę głosu, to chyba jest to zupełnie jasne i logiczne.”

Nie, to było skwapliwe przytaknięcie na moje ironiczne pytanie. Ale już wiem w czym problem.

„Gdzie temu marnemu wokalowi z "Once" do wielkich głosów, których mieliśmy masę w świecie muzycznym? A no bardzo daleko i jeszcze dalej. I tak, od razu Cię wyprzedze i powiem, że jest to ważne i to się liczy. Talent, talent- to słowo klucz.”

Widzisz, dla Ciebie liczy się perfekcja. Musi być idealnie zaśpiewane, zagrane etc. Dla mnie nie musi być wielkiej skali głosu, czy muzyki na miarę IX symfonii. Liczą się też przekazane prawdy, emocje, uczucia. Dlatego wydaje mi się, że nasza dyskusja jest trochę jałowa, bo tylko jeden czy dwa punkty odnoszą się do filmu, reszta do muzyki, co jest trochę offtopem. No i chyba doszłyśmy do jakiegoś punktu – Ty się określiłaś, ja się określiłam. Trudno oczekiwać, żeby dwóm osobom, które mają zupełnie inne wymagania od sztuki, podobał się jeden film.

ocenił(a) film na 9
Cyanide

Nie wiem, na jakim poziomie znasz się na muzyce... Janusza Radka, który wyciąga głosem 4,5 oktawy też uważasz za beznadziejnego? Główny bohater jak na mój gust ma bardzo dobry głos o olbrzymim potencjale. Myślisz, że kolesie z Tenacious D byliby w stanie wyciągnąć coś takiego jak on w niektórych utworach? Szczerze wątpię, a tak szczycisz się szacunkiem da dobrej technicznie muzyki.
Ponadto, Tenacious D, których bardzo lubię słuchać, są puści. Ich teksty są lekkie i przyjemne, ale równie głupie jak cały zespół i film. A "Once" to film głównie o muzyce a nie miłości , muzyka dla muzyki i ponad wszystko. A miłość jest tutaj tłem dla wspaniałej muzyki. Oglądałaś "Moulin rouge!"? Tam również film powstał dla muzyki ,a nie odwrotnie. Bo to muzykę tworzono prawie dwa lata. Z "Once" jest podobnie, film ma być tłem ,zobrazowaniem piosenek a nie dopełnieniem obrazu.
A w "Tenacious D" zarówno obraz jak i muzyka odgrywają olbrzymią rolę, są na tym samym - dość niskim - poziomie. Wokalista jest sympatycznym grubaskiem ,który niespecjalnie umie śpiewać ale podchodzi do tego z dystansem. A w "Once" mamy do czynienia z facetem, który posiada olbrzymią siłę głosu i wielkie możliwości wokalne. Technicznie jest o WIELE lepszy niż Tenacious D, teksty ma o wiele sensowniejsze.
A wracając do filmu - zdjęcia w Once też są dobre, może i nie zachwycające, ale nie ma rażących błędów operatorskich.

cóż, zgadzam się z enjoy'em moze ten film ma swoich fanów i się im podoba, nie wiem czemu ale są gusta i guściki. To zdecydowanie nie mój gust był. szczerze mówiąc załuje, ze zmarnowałam te dwie godziny...
"sam nie wiem jak to sie stalo ze wytrzymalem do konca..." , moze dlatego ze ja zawsze kończe ogladać filmy które zaczełam, ale w tym wypadku zdecydowanie to był błąd

ocenił(a) film na 9

Wypowiem się jako muzyk:

Film opowiada o grupie ludzi, dla których muzyka jest sposobem na wyrażenie się. To nie są zawodowi muzycy piszący symfonie, ale zwykli ludzie, którzy robią to tak, jak potrafią. I to jest piękne. Jeżeli ktoś powie, że muzyka jest słaba, bo jest prosta i nieprofesjonalna to chyba nie odebrał przekazu. BO O TO TU CHODZI. Przez to właśnie film jest autentyczny. Nie trzeba być muzykiem, żeby czerpać z niej przyjemność.

Totalnie nie mogę się z tobą zgodzić. Film jest jednym z lepszych jakie widział od dłuższego czasu.

Po pierwsze film nie dotyczy śmierci tzn nikt nie umiera, a takich filmów mamy 99,0% z czego 99,9% to filmy z USA.
Po drugie osobiście byłem na emigracji w Dublinie więc doskonale oddany jest irlandzki klimat.
Po trzecie w film jak w życiu nie kończy się piepszonym happyendem made in usa.

Jest to film dla ludzi, którzy mają delikatne usposobienie, są wrażliwi i słuchają muzyki z przesłaniem.

Ten film jest jak cała Irlandia, prosta i piękna zarazem.

Są gusta i guściki. Osobiście ten film bardzo przypadł mi do gustu zarówno od strony fabularnej jak i muzycznej. Burzliwa dyskusja dotycząca filmu, brak obojętności daje do myślenia... :)

hahaha!! 8D a to dobre!! widzę jesteś fanem nieziemskich i mało prawdopodobnych scenek w drogich i kolorowych filmach ;>
Ja polecam ten film wszystkim, którzy lubią obejrzeć na ekranie trochę smutnej prawdy oraz - fanom miłości, nie zawsze szczęśliwej...;]

Galaska

Patrzyłam troszkę na ten film przez pryzmat super nagród i rankingów, bo jest on dość wysoko. Nie jestem zachwycona, muzyka owszem nawet:) Niektórym może nie przypadła do gustu. ale nie każdy lubi balladki typu irlandzkiego.
Nie można tutaj narzekać na słabą fabułę, bo historia raczej realistyczna, zakończenie też dobrze skonstruowane, nie ma happy endu- a to dobrze, bo wrzuciło by to ten film do szufladki pt. głupie komedie romantyczne, gra aktorów raczej nie rzucająca na kolana ale wszak nie jest to film, którego celem była wielka komercja.
Spokojny i zrównoważony i może dlatego tak inny od prezentowanych wszędzie wariactw i dziwactw.
Stawiam mu- O.K

ocenił(a) film na 10
luna14

Przepiękny film, jedyny w swoim rodzaju. Jeden z lepszych, delikatnie i czule dotykających serca jakie kiedykolwiek widziałem

do tego idioty, za przeproszeniem, który napisał, że "historia naciągana" - JAK HISTORIA NA FAKTACH MOŻE BYĆ NACIĄGANA? Nie ścierpię... Idź sobie "znawco" naciągnij lepiej swoje, z pewnością mniej interesujące, życie.

my_szor

Przypomniało mi się - ktoś napisał "oscar nie jest dla mnie wyznacznikiem". Dziwne, jeżeli film, mimo Twojego 1/10 ma ocenę 8/10, dostał oscara za "kiepską" muzykę a Spilberga (ktoś, kto w 101% zna się na filmach lepiej niż Ty) powiedział, że "Once" naładował go pozytywaną energią na cały rok, to film nie jest kiepski. JEŻELI 2 OSOBY MÓWIĄ CI, ŻE JESTEŚ KONIEM, TO JESTEŚ KONIEM! Proste i bez gadania...

ocenił(a) film na 4
my_szor

Sluchaj czlowieczku. Tak sie sklada, ze to ja napisalam obie te opinie. Wypraszam sobie odzywki w stylu "idiota", szacunku dla kobiet nie zostales nauczony? Chyba tylko takim moze sie podobac ten film... Jesli to historia na faktach to serdecznie wspolczuje tym ludziom. A jesli Spielberg powie ze wzruszyla go historia Ani z zielonego wzgorza to znaczy ze mam plakac nad jej losem? O MATKO. Jezeli dwie osoby mowia mi, ze mam sie rzucic z mostu to znaczy ze to zrobie? Twoja logika zyciowa PORAZA wrecz najbardziej tegie umysly tego swiata.

Cyanide

Poraża to Twoja kiepska krytyka filmowa. Po Twoich ocenach widać, że najlepiej wychodzi Ci ocenianie i oglądanie filmów o Wampirach...

Przepraszam za idiotkę, ok?! :/

ocenił(a) film na 9
Cyanide

"Chyba tylko takim moze sie podobac ten film... " Teraz to Ty generalizujesz i obrażasz chociażby mnie - nie chcesz być obrażana, nie obrażaj innych. Sprowadzając ich do jednego poziomu ludzi, których jedyną formą obrony jest obrażanie innych. Poza tym ta osoba, która napisała komentarz miała w kwestii muzycznej trochę, a nawet sporo racji. Muzyka mogła Ci się nie podobać ,ale zdecydowanie nie jest kiepska pod względem jakościowym i kompozycyjnym. Mozart też może się nie podobać, ale to nie znaczy że jest kiepski. No, chyba że słuchasz techno i Twoje poczucie estetyki sprowadza się do dwóch puszczanych na przemian bitów. Ale podejrzewam, że nie jesteś taką osobą.

A ten film, o którym wyrażasz się z taką pogardą jest filmem dla ludzi niezwykle wrażliwych, którzy w jakiśtam sposób utożsamiają się z bohaterami. Dotyka bardzo czułych punktów w człowieku.

ocenił(a) film na 4
heaenwie

my.szor - moj Drogi, odnosze wrazenie, ze nadaje na KOMPLETNIE, RADYKALNIE odmiennych falach. Chyba wdalam sie w dyskusje z jakims fenomenalnym krytykiem filmowym, o doskonalym guscie i nieprzecietnym wrecz zmysle estetycznym. Jednak co tworzy najwiekszy paradoks Twej osoby, to fakt, iz taki znawca nie kojarzy zupelnie filmow, ktore ja mam w ocenionych, czy tez ulubionych. A to Ci pech. Ja nie wiem o czym Ty do mnie nadajesz? Moze dla ulatwienia urzyj troche mniej wysublimowanego jezyka?

heaenwie - :/ jak to jest powiedz mi, czy jak ludzie na ulicy wtracaja roznego rodzaju zarty sytuacyjne tez je tak bezposrednio i osobiscie odbierasz, a takze, zupelnie na marne, analizujac, kompletnie zatracajac sens tej bzdurnej wstawki?
Nie porownoj muzyki z Once do Mozarta. Mowimy tu o czyms zupelnie innym. Ja cenie sobie muzyke DOBRA.
Hmm, jestem osoba niezwykle wrazliwa. I co teraz?

ocenił(a) film na 9
Cyanide

Wrażliwą na swoim punkcie na pewno - bo każdą wypowiedź obracasz w atak na swoją osobę ;) Zaatakowałaś mnie chociaż ja wcale nie zwróciłam się do Ciebie w sposób obraźliwy, próbowałam być politycznie poprawna.
Ale widać kolega miał więcej racji niż mi się wydawało.
Jeśli chodzi o muzykę to cóż - są gusta i guściki. Moim zdaniem każda dobrze skomponowana muzyka warta jest chociażby szacunku, szczególnie w erze chłamu jakim zalewają nas polskie radia popularne, "Once" jest ukłonem w kierunku ludzi, którym nie odpowiada Feel z ich głupkowatymi tekstami i dwoma chwytami gitarowymi używanymi na zmianę.
Odbieram wszystko osobiście? Nie wydaje mi się, próbowałam postawić się w sytuacji obu stron i zrozumieć, że muzyka może się nie podobać. Ale najwyraźniej nie umiesz, albo z jakiegoś bliżej nieokreślonego powodu nie masz ochoty prowadzić rozmowy na poziomie, tylko mieszać wszystkich z błotem. Dalsze dywagacje nie mają więc najmniejszego sensu, bo na temat filmu wszystko zostało powiedziane.

ocenił(a) film na 4
heaenwie

Ja Ciebie pierwszy raz tu widze, nie mam pojecia kim jestes, wiec jak ja Cie moglam zaatakowac? Zastanow sie. Nawet daleko Ci do mezczyzny, do ktorego ten ZART byl skierowany, ktory tak osobiscie odbierasz. Troche zejdz z tonu, bo sie napuszasz jak paw, zupelnie nieadekwatnie do sytuacji.
Dla mnie Once to taki blizej lub dalej "ambitniejszy" Feel.

użytkownik usunięty
Cyanide

To typowe dla pseudo fanów muzyki rockowej nazywać wszystko co nie jest rockiem chłamem w stylu feela. Swoją drogą pick of destiny ma genialną muzykę. Once reprezentuje rodzaj muzyki niezależnej, której ja osobiście w żadnym innym filmie nie widziałam. To po prostu ładnie skomponowane ballady gitarowe typowe dla irlandzkich muzyków ulicznych. Skoro właśnie o muzyków irlandzkich idzie w filmie to dobór muzyki jest jak najbardziej odpowiedni. Nie wszystkim się musi podobać ale to jest właśnie charakter niezależnej muzyki w Irlandi.

ocenił(a) film na 9
Cyanide

Witaj ZNAWCZYNI muzyki!

Przeczytałem wszyściutkie Twoje posty. Widać, ze chełpisz isę tym jaka to nie jesteś wielką znawczynią muzyki. Jeden jest tylko problem, nie podałaś ani jednego zespołu, który uważasz za dobry(taki, który bije na łeb na szyję muzykę Glen'a Hansard'a i Markéta Irglová(nie odmieniam aby nie przeinaczyć). Absolutnie nie zgadzam się na Twoje porównanie Tej muzyki z utworami feel'a bo to jest krzywdzące. Oczywiście, są zespoły oraz wykonawcy, którzy są lepsi od nich w tym samym stylu muzyki: Bon Iver, Jessy Cook, Angus & Julia Stone czy nieco dalej szukając Tommy Emmanuel.

Naprawdę śmieszne jest to, że nie potrafisz przytoczyć ani jednego zespołu do porównania(oprócz feel'a) oraz zasłanianie się tym, ze nie jest to forum muzyczne(masz racje jest to forum filmowe, vulgo dział poświęcony filmowi "Once", który jest musicalem co mówi samo za siebie, że jest bardzo silnie połączony z muzyką).

Podsumowując wszystkie Twoje wypowiedzi, oraz argumenty i kontrargumenty mogę śmiało postawić tezę, że jesteś wierną słuchaczką radia(nie wnikam jakiego bo radia unikam jak ognia).

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
Cyanide

Powstrzymam się od komentarza, bo i cóż tu napisać jak się czyta takiego posta...ale nie wiem naprawdę co mają wspólnego komercyjny Feel i oryginalna muzyka z Once... o_O

ocenił(a) film na 8
Cyanide

to Ty posłuchaj. JA wypraszam sobie komentarze typu "szacunku dla kobiet nie zostales nauczony? Chyba tylko takim moze sie podobac ten film..." bo mnie szacunku do ludzi nauczono. Ciebie nawyraźniej nie, bo Twoje wypowiedzi przepełnia jego brak (dla przykładu: "Pamiętaj chłopczyku, jak chcesz poudawać mądrale to nie pod tym adresem. Jesteś kretynem?"). Film bardzo mi się podobał. Historia realistyczna, a muzyka jest naprawdę dobra, a Tobie proponuję W OGÓLE nie wypowiadać się na ten temat. "Nie będe się wdawała w dyskusje na temat lyriki utwórów, gdyż z mojej strony jest to kompletna improwizacja- nie czytałam ich." Przeczytaj tekst, posłuchaj wykonania i ZROZUM, a dopiero później się odzywaj. Jak się nie ma o czymś pojęcia to się milczy. Nie możesz oceniać jeżeli nie zagłębiłaś sie w coś wystarczająco dobrze.

ocenił(a) film na 8

Przyglądając się tak zażartej dyskusji nie jestem w stanie odmówić sobie komentarza:) Pominę większość aspektów które się w niej pojawiają. Skupię się jedynie na wypowiedzi Cyanide która niezbyt pochlebnie wyrażała się na temat muzyki z tego filmu. I tutaj muszę głośno;) wyrazić swój sprzeciw. Od wielu lat słucham i wsłuchuję się w muzykę co podkreślam bardzo-wsłuchuje:).Nie zamykam swoich zainteresowań z nią zawiązanych
w jednej szufladzie z rockiem, jazzem ,bluesem itd. Właśnie dlatego uważam,że mam prawo wyrazić swoje zdanie i stwierdzam, że ścieżka dźwiękowa którą okraszony jest ten film jest może nie wybitna,ale wyróżniająca się pośród tego co serwuje nam zazwyczaj muzyczny świat.Bezpretensjonalna a zarazem niosąca wraz ze sobą tak wielki ładunek emocjonalny którego nie rzadko trudno się doszukać w bardziej rozbudowanych kompozycjach oraz szczerość która płynie tutaj wraz z każdą nutą zabierając słuchacza na w podróż po pełnych ludzi i przeróżnych uczuć ulicach Dublina.Wątek można było by ciągnąć w nieskończoność więc na tym zaprzestanę.Na końcu chciałbym zwrócić się bezpośrednio do Cyanide : masz prawo do komentowania i oceniania,ale nie rób tego w stosunku do rzeczy na których się widocznie nie znasz...czyli w tym przypadku muzyki a śiat będzie lepszy;). Pozdrawiam P.S. Szkoda również tak emocjonalnie reagować na tak prymitywne prowokacje w stylu "flaki z olejem, doprawione szczyptą flakow z olejem" :)

Wluczykey

alleluja, że skończyliście. jak dla mnie muzyka genialna, poruszajaca, i jak to juz było powiedziane z ogromnym ładunkiem emocji.

ocenił(a) film na 10
zacna

Amen. Podpisuje sie po d Twoim postem. Ale nie moge sie powstrzymac - ze dla tej znawczyni Titanic jest lepszym filmem niz Once...ba! jest arcydzielem... wielka kinomaniaczka! Jak z koziej dupy rakietnica. Ze niby dlaczego sie pytam?? bo statek sie zlamal na dwie czesci?BO celina zaspiewala? Bo kate i leo rozebrali sie(fizycznie) za kilka milionow?? W once rozebrali sie(nie fizycznie) za jakies promile tego co dostali bohaterzy u camerona.I to juz stanowi wyzszosc once nad ta "marynistyczna kupa". Wystarczylo napisac ze film ci sie nie podobal, a nie filozofowac, bo sie pogmatwalas. pzdr tych ktorym sie film podobal(ja) oraz tych ktorym sie nie podobal.

ocenił(a) film na 9

ludzie kochani(zwracam się do obrońców Once) zanim w przyszłości podejmiecie dyskusje to sprawdźcie z kim to robicie Ktoś kto uważa takie film jak -Taksówkarz
-ODYSEJA KOSMICZNA 2001
-Chinatown
-Łowca jeleni za przereklamowane a podnieca się CZYMŚ TAKIM jak "Ale czad" to było by to, przynajmniej dla mnie, poniżające pa!

piopio

odrobinę krytyki i już wszyscy się pożerają, jeżeli muzyka sie komuś nie podoba to nie znaczy, że jest zła.. przecież może się komuś nie podobac :p

ocenił(a) film na 9
speyburn

ale ja nie rozrzucam obornika na prawo i lewo jak byle ignorant (uważa jeszcze, że obowiązkowo musi swoją płycizną umysłową podzielić się z całym światem), gdy usłyszę np jazz współczesny, którego nie lubię Lecz zdaję sobie sprawę, że to muzyka nieprzeciętna i z wyższej półki

ocenił(a) film na 8

To zwyczajnie smutne, że pojawiają się tego typu opinie, na temat tak pięknego i nietuzinkowego filmu. Smutne i zarazem niepokojące jest to, że w kinie nie ma już miejsca na subtelność, romantyzm i urzekające swą prostotą historie. Czasami na światło dzienne przebije się taka perełka jak Once, ale coraz rzadziej się to zdarza. Niestety. Zarzutów wobec muzyki nie skomentuję, bo nie są tego nawet warte. Naprawdę ciężki słoń musiał komuś nadepnąć na ucho.

Po przebrnięciu przez ten wątek chciałem tylko powiedzieć, że gdy publicznie wyraża się o czymś zdanie to z UCZCIWOŚCI powinno się być gotów na prowadzenie dyskusji. Dobrym ruchem sprowadzajacym rozmowę na właściwy tor popisał się mizer. Niestety, oczywiście, nie doczekał się odpowiedzi.

ocenił(a) film na 10

bezwartościowy komentarz "wypierdzielony" przez jakiegoś trolla forumowego - nie ma w niej absolutnie nic wartego odniesienia, sam nie wiem jak to się stało, że dałem się sprowokować trollowi i odpowiedzieć na taką wypowiedź

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones