Wybierając się na ten film, zakładałem że po seansie stwierdzę, że rzucam wszystko i wyjeżdżam w Bieszczady, jednak dostałem coś zupełnie innego.
Można wyciągnąć dosyć jasny wniosek, że większość bohaterów, trafiła na drogę nie z swojego wyboru, często po dużych, życiowych problemach. Zostało to świetnie ukazane - trudy dnia codziennego, otaczająca samotność, mit amerykańskiego snu.
Sama idea porzucenia normalnego życia i spróbowania życia pod prąd jest niezwykle ciekawa. Jest to zarazem piękne i smutne, tak samo jak ludzie w tym filmie.
Osobiście polecam, jeden z lepszych, nowych filmów jakie ostatnio widziałem.