Otóż w tym temacie chciałbym zmierzyć się z problemem skąd takie powodzenie filmu. Na pewno nie uda mi się znaleźc wszystkich przyczyn, ale licze na to że choć trochę przybliże zjawisko. Styl będzie jaki będzie - sformalizowany, neutralny, lekko popadający w dydaktyzm (tu podkreślam słowo lekko). Zacznijmy od prostego spostrzeżenia jakiego dostarcza przegląd watków na tym forum - otóż zdecydowana większość oceniających nie jest w stanie merytorycznie udowodnić swojej oceny. Przeważają posty ekspresywne, często nie przemyślane.Świadczy to, że ocena wystawiana jest intuicyjnie, pod wpływem emocji jakie film wywołał na konkretnym odbiorcy. Biorąc to pod uwagę zasadnym wydaję się zmierzenie .z przyczyną takiego zjawiska.
Osobiście jestem świeżo po seansie i film wywarł na mnie korzystne wrażenie. Ze spokojnym sumieniem wystawiłem mu ocenę 6. Zasłużył na nią. Jest sprawnie zmontowany, fabularnie nic się nie kłóci, posiada solidne zdjęcia (szczególnie wnętrz), porządny podkład dźwiękowy. W tej materii nie mu co zarzucić, wszystko zasługuj co najmniej na szkolną czwórkę. Postać grana przez Cluzeta jest wiarygodna (mimo wielu zastrzeżeń jakie się wysuwa) i naturalna w swoich reakcjach. To nie była łatwa rola bowiem pełna sprzeczności. Należało być odrobinę ekscentrykiem, ale też zachowującym się ściśle wedle norm narzuconych w społeczeństwie. Introwertykiem, ale i estetą,poetą, krytykiem. Kaleką jak i człowiekiem aktywnym, et cetera. W ten sposób można jeszcze parę zdań nakreślić. Podsumowując: bardzo dobra rola Cluzeta. Troche gorzej z Omarem Sy. Wypadł zdecydowanie mniej wiarygodnie, czasem wręcz sprawiał wrażenie karykaturalne. Parę scen było też zbędnych, bądź niedopracowanych (jak kto woli), niemniej nie wpłynęły negatywnie na fabułę czy ciągłość akcji. Są to raczej drobnostki. Wadą jest postać córki inwalidy. Zdecydowanie nie wykorzystana, sprawiająca wrażenie umiejscowionej jedynie dla symetrycznego zestawienia z bratem Drissa. To poważna wada. Przechodzę teraz bezpośrednio do cech obrazu, które wpłynęły na tak wysoką średnią ocenę, a które w większości wprawiły mnie w niesmak.
Po pierwsze - sprawdzona formuła. Dwie postacie, posiadające odmienne charaktery współgrają ze sobą tworząc tzw. komizm charakterów (geneza aż u Arystotelesa), stąd też pochodzi humor. Humor raczej niewyszukanych lotów trzeba otwarcie powiedzieć, bazujący w głównej mierze na kontraście zewnętrznym. Do tego dochodzi kiepskawy komizm językowy (Driss) oraz lepszy sytuacyjny, choć akurat ten z kolei często pełni rolę obrazoburczą i to w dość niewyszukany sposób. Najzabawniejszą sceną zapewne jest moment kupowania obrazu Drissa. Nie dość, że b. dobry k. sytuacyjny, zestawienia to jeszcze świetna gra Cluzeta nadała mu lekkości i ogłady. Do tego dochodzi wiele patosu (o czym za moment), powrót głównego bohatera (ach jak my je kochamy!), wątki romansowe dla płci pięknej (główny i poboczny w stosunku 1:1), happy ending. Koniec, końców wychodzi cukierkowo i hollywódzko. Kolejna sprawa to gładkie i bezproblemowe przejście nad stereotypami. To, iż podoba się nam ono świadczy bardzo negatywnie o nas samych. Zgadzamy się na oszukanie samych siebie i na zapomnienie. Więcej - sprawia nam to przyjemność (2 powód dlaczego film jest tak przyjemny w odbiorze). W filmie mam te czy inne poruszenie następujących stereotypów: emigrantów z wyszczególnieniem problemu blokersów, życia biedoty, stosunków społecznych, obrazu kaleki, bogacza, Francji. Proszę zauważyć, że wszystkie są pozytywne, tzn. : negatywne stereotypy są obalane, pozytywne zachowywane. I tak: każdy widzi jak żyją Francuzi i jak to jest zgodne ze stereotypami, to samo z bogaczem. Bieda ukazana jest w sposób co najmniej neutralny. Ok, driss kłóci się z rodzeństwem, ale przecież on jest "inny". Mieszkanie, choć małe, to przecież schludne. Na podstawowe potrzeby starcza pomimo całej gromady dzieciaków. Wspólne posiłki, brak narzekania na swój los, wszyscy w miarę zadbani. itd. Nawet gdy brat Drissa wchodzi do auta handlarzy to jest to luksusowe auto. Tacy nie sprzedają 30 gram nastoletniemu dzieciakowi. Środowisko blokersów też przesłodzone. Nie będę się rozpisywał bo wyjdzie referat. Cel jeden: uśmierzyć niepokój i sumienie widza. Pompować mydlaną bańkę. Coś takiego jest dopuszczalne na potrzeby komedii, ale nie dramatu, czy nawet komediodramatu. Proszę o tym pamiętać. Trzecia rzecz: zbicie autorytetów. Driss usilnie profanuje wszystkie elementy kultury wyższej. Co więcej, morał jest jasny: kary za to brak, bowiem jest to zbędne i nieprzydatne. Taka degradacja przynosi zadowolenie, uśmiech, dystans. My jako odbiorcy zapominamy o porażkach, powinnościach w społeczeństwie, składamy hołd lenistwu. Wszystko również ulega semantycznemu uproszczeniu. Nawet relacje damsko-męskie są sprowadzane do jak najniższej formy. Ewidentnie proces zostaje pokazany, od najbardziej poetyckiego ukazania, do tego najprymitywniejszego. Nie muszę mówić jak został postawiony znak wartościowania. Czwóreczka: No tak jest 4, zapomniałem. Wiem: pozytywne postacie są uśmiechnięte, negatywne odpychające, czyli uproszczenie. To uproszczenie występuje również na innych płaszczyznach, z których uwagi na porę, nie wymienię. Jak będziecie chceili mogę potem dopisać gdzieś. Przy dwóch ten zabieg jest zaletą: uproszczenie stosunków w rodzinie imigrantów (ludzie prości czy wręcz prymitywni posiadają mniejszy wachlarz emocjonalny), oraz emocjonalny stosunek Phillipe do Eleonory. Reszta to nadużycia. Piątka: Amerykański sen, czyli od pucybuta do milionera. Driss jest ewidentnym zobrazowaniem tego powiedzenia. Aczkolwiek milionerem nie został, to jednak stał się szefem firmy i ojcem dwójki córek, a startował nawet niżej niż pucybut. Jak pięknie oglądać filmy, które utwierdzają wiarę, że wszystko się może zdarzyć, wystarczy chcieć prawda? Szóstka - najgorsza. Film jest oparty na prawdziwych zdarzeniach. W ten sposób wierzymy w niego, nasz odbiór staję się intensywniejszy, emocje wzbudzane - głębsze, trwalsze. No i wszystkie elementy wymienione wcześniej nabierają rzeczywistości. Parę rzeczy jeszcze by się znalazło, ale już padam na pysk.
Gwoli podsumowania: film ten, który określacie mianem nie-hollywódzki, czy wręcz (o zgrozo) awangardowości, w istocie taki nie jest. Wszystkie powyższe elementy są typowe dla obrazów kręconych w fabryce snów. To, że odbieracie go inaczej świadczy bądź to o kiepskiej intuicji, bądź o naiwności, bądź też o małej wiedzy filmowej.. No tak już niestety jest. Nie każdy musi się znać na filmach, nie każdy musi być krytykiem. To nic złego. Natomiast niewłaściwe będzie gdy taki stan rozumienia tego filmu przejdzie do społeczeństwa. Mamy już przykład filmu z top 10 bazującego na prawie identycznych zabiegach formalnych: zielona mila. Ten film naprawdę nie zasługuje na tak wysoką ocenę. Nie sugerujcie innych, dajcie im okazje zaniżyć ocenę. Nasłuchają się ochów i achów, a potem głupio będzie im wystawić mniej niż 9. Apeluję również o refleksje nad własną oceną. Jeśli występuje ocena inna niż 10 to nie ma strachu, posiadamy pewną dozę krytycyzmu, niezależności, umiejętności oceny. Natomiast bezkompromisowa 10 świadczy bardzo negatywnie o oceniającym. Proszę to rozważyć.
Przepraszam za błędy i serdecznie wszystkich pozdrawiam.
gusta i gusciki.... nie dyskutuje sie o nich. Jesli ktos ma ochote dac 10, a na kinie sie nie zna bo nie widzal wszystkich filmow z calego swiata i nie skonczyl szkoly filmowej w USA, to wolno mu, jesli ktos innny daje 6, jak Ty bo ma pozadna teze, tez wolno. W koncu zyjemy w kraju demokracji gdzie kazdy ma prawo dawac co mu sie podoba. Osobiscie dalem mu 10 i nie zaluje tego, pomimo iz odbiega daleko od "12 gniewnych ludzi" albo "ojca chrzestnego". A to czy jfilm est w rankingu "6" czy "60", to mi kompletnie zwisa, nie bedzie mi przeszkadac w spaniu ;)
Ogladam wszystko co popadnie w kinie i w dystrybucji.... "Nietykalni" nie jest ambitnym kinem, ale to jedyny film od kilku lat po ktorym pamietam calosc od poczatku do konca. Czasami tak bywa, ze po seansie zapominam tytul ;) Nie musialem spogladac na zegarek: "ile jeszcze zostalo". Wciagnal mnie po 30 sekundach, az do konca. Na koncu, az sie prosi: "jeszcze i jeszcze...." To jest prosty film, a wiadomo ze najlepsza recepta jest sama prostota. Ma w sobie mix troche wszystkiego, taka recepte, aby kazdemu widzowi moglby sie spodobac, widz nie ma innego wyboru jak postawic sie po stronie filmu, gdyz inna reakcja bylaby antyspoleczna. Ktos da 6 inny 10 to nie ma zanczenia. Nie kierowalem sie aspketami technicznymi typu gra aktorow, scenografia, itd Dalem 10 bo wisiala mi na sercu i zeby nie mowiono, ze pod wplywam goracych uczuc, zaraz po seansie... dalem ja 4 miesiace temu i dzis taka sama bym dal. Ten film pracuje na siebie sama "Fama" i to jest gwarantowany sukces, a nie reklamami typu super mega effekty specialne za 200mln $ w roli glownej Pit, Deniro, Foster.... w realizacji Spielberga w kooperacji z Lynchem. itd.
Hmm. Bardzo trafne spostrzeżenie: "Ma w sobie mix troche wszystkiego, taka recepte, aby kazdemu widzowi moglby sie spodobac, widz nie ma innego wyboru jak postawic sie po stronie filmu, gdyz inna reakcja bylaby antyspoleczna." Sam bym tego lepiej nie ujął. Ja osobiście nie lubię filmów, które narzucają nam sposób odbioru. Prywatnie określam je nawet mianem "inwazyjnych", gdyż w przekonaniu do siebie widza opierają się na rozbudzeniu emocji i społecznie przyjętych konwencjach. Negatywna ocena takiego filmu, będzie równa wyjściu poza społeczny nawias. Uważam tego typu filmy za szkodliwe, bo mimo wszystko to jednak pewna manipulacja odbiorcą i co dla mnie ważne, narzucanie pewnego sposobu oceniania. Gdy próbuję się tego typu zabiegi robić jawnie (jak choćby ja tutaj :) ) to nie jest nic złego - adresat jest świadomy procesu. Gorzej gdy jest to ukrywane. Tobie jak to sam napisałeś nie przeszkadza, mi tak - stąd ze dwa oczka różnicy. To, że jest najlepszy na przestrzeni 3-4 lat to faktycznie może być prawda. Rzadko ostatnimi czasy chodzę do kin. Smutne tylko, że film dobry jest wybitnym z braku konkurencji.
Czy nie uważasz właśnie, że ten film jak żaden inny nie jest, jak to ładnie ująłeś "inwazyjny" ? Odniosłem wrażenie, że jeśli zasiadłbym do tego obrazu z nastawieniem na komedię to bym się pośmiał. Owszem jak zauważyłeś, poziom humoru nie jest wysoki, ale na tyle ciekawy jest ten konkretny "komizm charakterów", że dostarcza rozrywkę przez całe 112min. Jeśli jednak zechciałbym spojrzeć odrobinkę bardziej egzystencjonalnie na film (który troszkę przypominał mi skrzyżowanie "Bucket List" i "Motyl i Skafander" z happy endem) to również i takie elementy wyciągnąłbym z "Nietykalnych". Właściwie to sposób odbioru tego konkretnego filmu zależy w dużej mierze od nas samych. To rzadkie w dzisiejszym kinie. 6 to jedna nie moja ocena, 6/10 daje się piłkarzowi który wyszedł na biosko i był neutralny, dla mnie film zasługuje na 8 i bynajmniej nie dlatego że konkurencja nie istnieje.
Gdybym był ze wszystkimi filmami na bieżąco to też sam pewnie bym dał 10 ale na razie nadrabiam również stare dobre filmy dlatego dałem 7.
osobiście uważam żeby ktokolwiek musiał sie tłumaczyć z wystawiania filmom ocen. dał 10 bo tak czuł i zrobił to. ty dałeś 6 i musiałeś to poprzeć zbitkiem słów. ok twój wybór. ale powiedz czego oczekujesz?
że teraz ludzie pójdą za tobą i zmienia zdanie bo mądrze brzmisz? wprawisz w zakłopotanie 2 osoby niszcząc je argumentami i reszta da sobie spokój.
a moze jestes samotny i próbujesz w ten sposób z kimś porozmawiać?
Kolego jak Ci się nie podoba to nie czytaj, forum jest publiczne.
Natomiast autor tego wątku wypowiedział się w sposób o którym Ty możesz pomarzyć.
jeśli nie podoba ci się moja wypowiedź to jej nie czytaj (choć skąd masz wiedzieć że ci sie nie podoba jeśli jej nie przeczytasz...)
Natomiast jeśli tak podoba ci się wypowiedź autora wątku to napisz do niego na privie. z pewnością pozwoli ci się wielbić i prać swoją bieliznę.
Jak najbardziej się zgadzam. Zresztą uważam, że im lepszy film tym więcej wokół niego kontrowersji tak więc nie mam zamiaru z nikim się spierać co do jego opinii. Ja dałam filmowi ocenę 9/10 i według mnie jest to piękny, wzruszający film.
Odpowiem Ci, dlaczego dałem 10. I serducho.
Bo mnie uwiódł. Bo czułem, przeżywałem, wierzyłem, cierpiałem, oglądałem całym sobą. Bo mam własne paralele. Bo wierzę, że człowiek może się zmienić, zrozumieć, dostać szanse, naprawić błędy.
Bo poszedłem nań w jakieś katolickie święto, sam, bez żadnej wiedzy na jego temat - po prostu obejrzeć przed-premierę i napisać recenzję.
I wyciągnął mnie na pułap, na którym latałem. Zajebiście wysoko unosiłem się nad ziemia.
Do tego stopnie, że odbieram go jako całość. Nie jestem w stanie rozłożyć go na czynniki pierwsze. I nie chcę.
Do tego dostałem premię - muzykę Ludovico Einaudiego, którą uwielbiam.
pozdrawiam
I jeszcze jedno - tak cholernie rzadkie w kinie, a będące jego magią. Po seansie nie chciałem wyjść z kina, chciałem jeszcze, by film trwał i trwał. Czułem, że ktoś włączając światło odbiera mi coś mojego.
I jeszcze jeden mały szczegół - choć na sali było może z dziesięć osób, te parę spojrzeń, które wymieniliśmy, było bezcenne.
Tak rzadko w codziennym życiu spotykamy bliskość odczuwania i rozumienia świata z innymi. Tym bardziej z obcymi ludźmi.
Te parę spojrzeń było po prostu niesamowite.
Dokładnie!! Uważam tak samo ;)
Film bardzo mi się podobał, przyjemnie się go oglądało, pośmiałam się, ale też było parę scen, w których zastanowiłam się nad życiem osoby sparaliżowanej od szyi w dół, nad tym, co ona przeżywa, patrząc jak inni chodzą, spełniają swe marzenia.. czy chociażby sami się myją ;> To, że jest na podstawie historii, która wydarzyła się naprawdę, tylko dodaje filmowi z mojej strony plusów :))
Nooo kawał dobrej ... opini jakkolwiek to głupio brzmi. Też tak jak wspomniał dziadek15 zastanawiam sie co jest złego w tym że dałem temu filmowi 10/10? to są moje odczucia, indywidualne, i na tym polega sens rankingu, czasem warto odłożyć maske rzetelnego krytyka i oddać się emocjom przy ocenie. Nie wątpie że masz racje, że zostaliśmy zmanipulowani i reżyser nie jako ... bawi się naszymi uczuciami, ale jakoś mi to nie przeszkadza, mimo wszystko zostane przy swojej ocenie ;)
bo nie wiecie za co dajecie dziesiątkę. Bushido nie jest geniuszem, ale przynajmniej próbował motywować. A wy dajecie, bo dajecie
,,Dajemy" bo tak czujemy, na tym polega sens filmów taki jak ten, ma wywoływać emocje, i ten bez wątpienia je wywołuje, czy naprawde żeby ocenić film musze oceniać w filmie nic nie znaczące pierdoły jak rodzaj planu? praca kamery? zwłaszcza jeżeli przy natłoku emocji jakie film nie zwracam na nie uwagi? tak czy siak film moim zdaniem może nie godny miejsca AŻ tak wysoko, ale nie mnie o tym decydować ;)
hm. Widzisz, sądziłem, że to jest forum dyskusyjne. Wiesz na czym polega dyskusja? Na argumentowaniu swoich tez, wymiana poglądów to wymiana argumentów. Czasem - szczególnie w wypadku ocen filmów czy innych dzieł sztuki - jest to trudne, przyznaje. No, ale to jest istota dyskusji.
No widzisz, ludzie nawet tak elokwentni i inteligentni jak ty, mogą się mylić. Można argumentować, no tylko w wypadku takich ,,wyciskaczy łez" nie za bardzo widze w tym sens. Takie filmy mają na celu działać na widza, na tyle aby ten nie zwracał uwagi na detale. Będąc świeżo po filmie dałem mu z czystym sumieniem 10/10 dziś gdybym wystawiał ocene dałbym 6-7/10. Nie mówie że argumentowanie swojej wypowiedzi i postawionej oceny jest bezcelowe. Jednak w tym wypadku, jak już wspominałem w natłoku emocji jakie film budził nie chciałem się zajmować cechami technicznymi filmu. W sumie dyskusja zeszła na zły tor , zaczynamy rozważać kwestie czy warto wypowiedź argumentować czy nie. Ja chciałem zwrócić uwage czemu film jest tak wysoko (fakt, ciutke za wysoko.) Postaram się w skrócie. Po pierwsze ludzie gdzieś mają ranking, po drugie, co powtarzam cały czas wystawiają ocene po oglądnieciu filmu, będąc jeszcze pod wpływem emocji wyciągniętych z filmu, to wszystko l(
ocenę zawsze można zmienić - po upływie czasu albo po drugim obejrzeniu; czasem tak robię. jeśli w dupie ludziska mają rankingi to niech ocen nie wystawiają. Wyciskacze łez też są dobre i kiepskie - też używa się tam odpowiednich i nieodpowiednich środków wyrazów. To, że wyciskają łzy wcale nie jest dziełem przypadku - i to też może podlegać ocenie, może pobudzać dyskusję. Ten wyciskacz akurat jest niezły - wystawiłem 8 i trwam przy tym. Ale niezły, a nie genialny.
To bardzo dobry post. Wielka szkoda tylko że sam się do niego nie stosujesz.
ps. Nadal szukam jakieś twojej merytorycznej w jakimkolwiek temacie, nawet w filmach, które ci się podobały.
Jak najbardziej racja. Ten film nie powinien być nawet w top50. Zapewne zauważyłeś już dawno, iż Polacy są często śmieszni w ocenianiu filmów. Filmy psychologiczne, czy chociażby ciężkie i wymagające myślenia - Polak nie zrozumie, ocena w dół. Komedyjka? XXX - tna część żałosnej serii komedyjek lub horrorów hollywódzkich? "wow ale to było śmieszne dam 6! (albo [o zgrozo] 7 czy 8 czy 9 czy 10 [tacy TEŻ się znajdą])". Ocena tego filmu jest wyłącznie tak wysoka, ponieważ osoby w większości oceniał ten film od razu po sensie. Pod wpływem emocji oczywiście zapomniały iż ten film był niewyobrażalnie prosty i kompletnie NIE zasługuje na to żeby być tak wysoko. Ja rozumiem iż komuś ta prostota pasuje, jednakże PROSZĘ wziąć pod uwagę to, jak wypada ten film przy "Locie nad kukułczym gniazdem". On prawie go wyprzedzi w rankingu. Niektórym 'zwisa' ranking, jednakże teraz on wygląda po prostu śmiesznie.
Ja oddałem ocenę 10 ponieważ, zasługuje moim zdaniem na tą ocenę. Świetna muzyka i akcent francuski oraz rola aktorów jak i fabuła urzekła mnie prawie do łez. Każdy ma prawo oceniać jak kto uważa, głosy się zbierają i wychodzi ocena ogólna. Jest wysoka, dla niektórych za wysoka? widocznie na taką ocenę zasługuje. To moje zdanie i proszę mnie nie krytykować. Każdy odbiera filmy na swój sposób. Mi się bardzo podobał. pozdrawiam
Na jakiej podstawie uważasz, że akurat ocena w tym momencie jest adekwatna? Przecież zmienia się z każdym dniem. Nie bądźmy skrajnymi relatywistami - odpowiednia ocena dla filmu jest jedna, a nie taka jaka akurat wypada. To chyba jest największy problem współczesnej krytyki. Podobnie jest w malarstwie jak i literaturze. Przytoczę ci mój pogląd odnośnie relatywizmu: Jedna rzecz może być widziana poprzez dwa przeciwstawne punkty widzenia. Jak zatem określić jej istotę? Kompromis jest niedopuszczalny, gdyż to co przeciwne nie może być jednością. Zatem, któraś postawa jest celniejsza, bliższa prawdy i właściwa.
A jeśli faktycznie, któraś z postaw jest celniejsza to relatywizmem można sobie podetrzeć tyłek. Poza tym, prowadzi on do wielu chorób cywilizacyjnych. Nie krytykuje Cię, nie mam zamiaru. Zgodnie z wyznawanymi poglądami masz prawo wystawić 10. Kwestia czy ja mam racje, czy ty w sprawie autorytarnych opinii, nie do nas należy. Z czystej ciekawości odnośnie praktycznego wymiaru takiej postawy (dla mnie obca, więc pytanie jest serio) - Czy wystawianie maksymalnych not, w takiej ilości nie kłóci się w żaden sposób? Podchodzisz do tego, na zasadzie zmiany warunków tzn.innych walorów filmowych, emocji, tematyki itd. i ich maksymalnej ekspozycji, czyli tworzysz system oceniania indywidualny dla każdego filmu? Żadnych schematów, tak? Napisz jak to u Ciebie jest. Pozdrawiam serdecznie.
Nie potrzebnie się napisałeś i wytężyłeś, dałem swoją opinię i ocenę i to tyle, nic nie zmieni czy napiszesz tak czy tak, a nie mam zamiaru w jakąś dyskusję się wdawać odnośnie opiniowania, ja to rozumię, ale chyba nie rozumieją takie osoby jak Ty, skoro musiałeś dodać coś "mądrego" od siebie. pozdrawiam
Bushido chce cię po prostu przekonać iż 10/10 jest nieadekwatne. Naprawdę pomyśl na tą10/10. Wiem że to moje pisanie wygląda głupi, iż chce przekonywać zmianę opinii innych, jednakże ten film jest tak śmiesznie wysoko w rankingu, że aż płakać się chce.
No widzisz, ja oceniam na 10, inni na 5 lub 1, ale mnie to nie rusza, nie chcę być krytykiem filmowym, opisałem to co ja czułem podczas oglądania i co mnie przekonało do takiej oceny. Widocznie jest więcej osób którym ten film się podobał i go tak ocenili, widocznie chyba film zasłużył na to, a widocznie niektórym to się nie podoba. Przykro mi, ja swojej oceny nie zmienię, przekonujcie innych może wam się uda, a może po prostu warto ten film zrozumieć.
Pozwolisz, że się troszkę powygłupiam póki jeszcze jest majówka (widzisz, siedze w domu i dlatego tak się rozpisuje; nudzę się, a mam zbyt wielkiego lenia żeby zabrać się do poważnych rzeczy). Żeby nie było niedomówień to parafraza: No widzisz, ja wystawiłem ocenę 6 i mam to gdzieś, że ktoś wystawił 9 czy 10. Ma być 6 i koniec,bo jestem krytykiem i znam się, a ty w gównie byłeś i gówno widziałeś. Ty sobie zzapieckawziety kmiotku możesz krzyczeć jako, że Cię to dzieło wzrusza i więcej kmiotków czuje tak samo. Przykro mi, ja pozostawię 6 i możecie sobie małe krzykacze krzyczeć ile tylko nakrzyczeć krzykiem zdołacie. Krzyczcie póki wam głosu starczy jeśli wola, to może w końcu zrozumiecie kto tu pan, a kto tu chłop i kto tu mózg ma, a kto na obracaniu łopatą się zna.
Pozdrawiam serdecznie. Nie obrażaj się za tą lekką, zgryźliwą parodię.
masz prawo dać taką ocenę, jaką uważasz wg siebie za słuszną, ale nikt nie ma prawa krytykować wyboru innych, chyba że wystawia ocenę 1 bez konstruktywnej argumentacji
Czytałem Twoje inne wypowiedzi i miałem troszkę inne zdanie o TObie. Teraz jednak wyszło szydło - samotny, zakompleksiony masturbator. Czuj się ważny, czuj się mądry. A masturbator... ? bo kto by z takim trolem wytrzymał.
Ludzie przecież on z was robi sobie tak potworne jaja, że to wstyd (dla Was)... Rozróżniajcie realne inwektywy od gombrowiczowskiego bełkotu
Świetnie ująłeś ten problem. Też się zastanawiałem skąd taka ocena, skąd to wysokie miejsce w rankingu.
to bardzo proste skąd taka wysoka ocena- ludziom się podoba
skąd wysokie miejsce w rankingu? Z wysokiej oceny.
Halleluja!
Rzeczywiście to prawda. Uświadomiłeś mi, że atakują nas podprogowymi (chyba złe określenie w tej sprawie, ale niech bedzie) aspektami z każdej strony. Temat zajebiście opracowany i nie zdziwiłabym się gdyby za szklanym ekranem ( dobra LCD) siedział jakiś znany polski krytyk filmowy. Co nie zmienia faktu, że wciaż jestem otoczona 'magią' Nietykalnych i nie jestem jeszcze w stanie kliknąć oceny mniejszej niż 9. Próbowałam po przeczytaniu Twojej opini,nie powiem,że nie. Przyjdzie to z czasem.
+ Twój tajemniczy profil nie daje mi spokoju. Uchyl mi proszę rąbka tajemnicy i wypisz kilka tytułów wybitnych według Ciebie filmów. Pozdrawiam :)
hehehe no nie wierzę!!! po prostu bomba... świetny przykład jak to ludzie nie mają własnego zdania :):) mimo, iż przeczytałam tą jakże profesjonalną recenzję, i mimo, iż spojrzałam na na film, pod niektórymi zawartymi w niej aspektami to zdania nie zmienię... film mi się podobał i jak już raz oceniłam to nie mam zamiaru tego zmienić! A Ty Szanowny Panie Krytyku wystrzegaj się takich przygłupów jak ta Pani powyżej bo normalnie aż mi żal, że jeszcze tak bezmyślne istoty na tym świecie istnieją... nie jestem krytykiem i nie muszę mieć wyrafinowanego gustu, ale na pewno nie będę lubić czegoś bardziej lub mniej bo ktoś mi tak każe i na pewno nie będę się z tego powodu tłumaczyć lub zmieniać swoich ocen... bo mimo, że wiele filmów, które mi się podobają to dla innych chłamy to to są moje chłamy! pozdrawiam
a moja ocena to 9/10 i jej nie zmienię :)
Dziękuje za miły komentarz. Być może siedzisz teraz w moim mózgu i doskonale rozumiesz całą istotę mojej wypowiedzi. Otóż nie. Według mnie jestem osobą z niewielką wiedzą na temat światowej kinematografii,dlatego często wchodze na forum,poznając w ten sposób punkt widzenia innych i aspekty,których ja w filmie nie wychwyciłam. Bo są ludzie mądrzejsi ode mnie, czasem warto ich posłuchać. A Tobie dziewczyno powyżej życzę odrobinę samokrytki i profesjonalizmu.A i jeszcze jedno wiedz że taka bezmyślna i przygłupia osoba jak ja chodzi po tym świecie i ma się dobrze. W ogóle dziwię się,że wchodzę w taką dyskusję,ale radzę Ci następnym razem zastanów się co piszesz.
Bushido, kryteria przez Ciebie przyjęte są w tym przypadku zupełnie nieadekwatne. "Nietykalani" to produkt, komercyjny produkt, a nie kreatywne dzieło sztuki, nie rywal dla filmów Bergmana czy Malicka. Czego się spodziewałeś po tym francuskim komediodramacie? Oryginalnego artystycznie i poznawczo namysłu nad kondycją człowieka?
W gruncie rzeczy nie idzie o kryteria oceny, a o sposób. W poście napisałem przyczyny dla tak wysokiej oceny, wiadomo że nie znajdziemy tych zjawisk w filmach Bergmana. Kryteria się zmieniają, każdy gatunek ma różne, aczkolwiek bez przesady. Inaczej spojrzę w stronę komedii, inaczej ku dramatowi. Jednak podstawową cechą powinna być jawność zaistniałych zabiegów formalnych. W przypadku tego filmu bardzo mało ludzi zdaję sobie sprawę z zastosowanych w nim zabiegów. Większość ocen jest nierzetelna, nie z powodu braku wyrobienia gustu estetycznego, ale za przyczyną niedostrzeżenia pewnych ważnych dla filmu rzeczy. Poza tym są, jednak, kryteria wspólne dla wszystkich filmów i nie należy do nich tylko gra aktorska czy scenariusz. Nie spodziewałem się po nietykalnych niczego ponad solidną komedię i taką w istocie dostałem. Do mojego długiego postu nie zmotywował mnie sam obraz, bo dalej uważam go za "tylko" porządny. Zmotywowały mnie oceny innych użytkowników, opinie , relacje odczuć wywoływanych przez film. Wszystko rozchodzi się nie o przyjęte kryteria, a o sposób ich interpretacji, rzetelne ich przestrzeganie. Oczywiście gdy mamy do czynienia z relatywizmem w czystej postaci to masz racje - rzecz idzie tylko i wyłącznie o kryteria. Ja się jednak od niego odżegnuje i nie chce go rozpatrzeć osobno. Przyjmuję dowolność kryteriów wybranych przez odbiorce, każdy ma prawo wybrać podług własnego sumienia. Jednak należy sobie zdawać sprawę z koncepcji filmu, z treści jakie zawiera. Pragnąłem uzmysłowić użytkownikom jak wiele ma cech wspólnych z typową hollywoodzką produkcją. W ich (czyli de facto większości) mniemaniu typowo hollywoodzki obraz nie ma prawa na 10. A nietykalni są typowo hollywoodzkim obrazem, stąd też moje nawoływanie do rzetelności oceny w ramach przyjętych kryteriów. Ja nie uważam tego filmu za dzieło epokowe, wybitne ażeby się nad nim tyle rozwodzić. Nie jest tego warty. Natomiast dyskusja nad sposobi oceny, konsekwencją, upodobaniami jest warta paru dłuższych postów. Kryteria, które ja prywatnie przyjąłem są identyczne dla każdego komediodramatu. Mają też wiele wspólnych cech dla każdego filmu. Większość osób rozpatruje gatunki osobno, ja raczej jako elementy jednej, większej rodziny. Zapewne z tego względu, że zajmuję się nie tylko krytyką filmów, ale również krytyką literacką, a pisuje też prace teoretyczno-literackie. Stąd też grupuje różne wokół pojęcia filmu, jego cech wspólnych niezależnie od konkretnych egzemplifikacji. Trzon stanowią te same wyznaczniki, konkretne gatunki tylko i wyłącznie nadbudowują kolejne kryteria. Rdzeń pozostaje ten sam. Vale!
P.S Wybacz, ale jestem po paru "głębszych". mimo to chyba nie jest aż tak źle - udało mi się jako tako utrzymać w karbach rozbrykaną myśl. Pozdrawiam