PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=784933}

Nieposłuszne

Disobedience
6,2 13 100
ocen
6,2 10 1 13100
5,7 15
ocen krytyków
Nieposłuszne
powrót do forum filmu Nieposłuszne

Jest to kolejny film co do którego miałam bardzo duże oczekiwania, niecierpliwie go wyczekiwałam, a po obejrzeniu czułam rozczarowanie. Liczyłam, że to będzie kobieca wersja filmu "Tamte noce, tamte dni". Niestety nie jest. Kilka rzeczy jednak bardzo mi się podobało: na przykład to, że historia pań toczy się wśród ortodoksyjnej społeczności żydowskiej, a nie jak to zazwyczaj bywa pokazane, w chrześcijańskiej. Pokazuje to, że konflikt między współczesnymi problemami obyczajowymi, nauką odbywa się w wielu religiach i takie konflikty przeżywają wyznawcy nie tylko chrześcijaństwa. Każda konserwatywna religijna wspólnota mierzy się z takim problemem. Pokazanie kwestii wyborów i wolnej woli już podobało mi się mniej. Boję się, że większość widzów odebrała to tak jakby wspólnota na siłę ciemiężyła i trzymała przy sobie daną osobę, zabraniała jej szczęścia osobistego itp. Presja oczywiście jest, ale przykład Ronit pokazuje, że jeśli jest się silnym i pewnym swoich decyzji można dokonać wyboru innego niż oczekuje od nas rodzina czy otoczenie. Esti natomiast się poddała a dodatkowo wciągnęła w to mężczyznę. Może rzeczywiście to co nakładziono jej do głowy sprawiło, że myślała, iż małżeństwo "ją wyleczy". Inne jej słowa wskazują, że gdzieś głęboko w środku wiedziała, że tak się nie stanie, jej pociąg do kobiet nie przeminie. Oczywiście jej mąż też miał swój własny rozum i wolną wolę, więc mógł nie dać się w to wciągnąć. Ja jednak bardziej obwiniam Esti, presja otoczenia nawet ta najsilniejsza nie uprawnia do skrzywdzenia i zmarnowania życia innej osoby.

Mówi się też, że kobiety od dziecka przytulają się i okazują sobie czułości. Są bardziej przyzwyczajone do wzajemnego dotyku nawet jeśli są tylko przyjaciółkami, natomiast na mężczyzn patrzy się krzywo dlatego w ich przypadku nie jest to już tak naturalne. Wynikałoby z tego, że dwóch heteroseksualnych aktorów gorzej zagra homoseksualną parę niż dwie heteroseksualne kobiety. Nic bardziej mylnego. Armie Hammer i Timothee Chamalet mięli większą chemię na ekranie niż Rachel&Rachel. W filmie "Tamte noce, tamte dni" były niedopowiedzenia, napięcie, namiętne spojrzenia. W widzu narastało podekscytowanie. Tutaj natomiast wyszło jakoś chłodne, sztucznie, za mało chemii między aktorkami.

ocenił(a) film na 9
kathrinannfy

I tutaj się z tobą nie zgodzę. Armie i Timothee mieli zdecydowanie prostsze zadanie do wykonania, albowiem jedna z główny postaci tutaj jest bardzo religijna i mąż kroczy przy jej boku praktycznie cały czas. Nie przypominam sobie, ażeby jakakolwiek z tych sytuacji miała miejsce w CMBYN. I nie oszukujmy się, ale obydwie panie zagrały o niebo lepiej niż dwójka panów z CMBYN. Nie miały chemii? Scena z hotelu zjada jakąkolwiek scenę z CMBYN na śniadanie. Spójrz na ten film świeżym okiem i nie porównuj go do CMBYN, bo to zdecydowanie dwa inne filmy, którym jednym wspólnym wątkiem jest homoseksualizm, bo nawet rodzaj miłości i uczucia jest zupełnie inny. Jedynie co chciałbym jeszcze naznaczyć to fakt, że postacie z CMBYN są cholernie przerysowane i w żaden sposób nieprawdziwe, a jestem pewien, że gdyby nie talent Chamaleta wszyłoby co najmniej obrzydliwie i niesmacznie - jedynie młody uratował ten film. Żyjemy w takich czasach kiedy kobiety bądź dziewczyny fascynują się tylko homoseksualistami płci męskiej, co według mnie jest straszne. Jasne to jest twoja opinia i nic mi do tego, ale porównywanie dramatu (nieposłuszne) do typowego romansidła o gejach (CMBYN) jest nie na miejscu.

ocenił(a) film na 6
kathrinannfy

Chęć oczekiwania od DRAMATU osadzonego w szaroburej Angli i do tego w ortodoksyjnej żydowskiej społeczności takich samych emocji jak w kolorowym CMBYN jest chyba już na starcie nietrafione ;)
CMBYN jest jednak w dużej mierze romansem, Nieposłusznych nigdy bym takim filmem nie nazwała. W Tamtych dniach sytuacja się dopiero kształtuje, widzimy jak bohaterowie zmieniają swoje nastawienie. W Nieposłusznych jesteśmy od razu wrzuceni w wir wewnętrznych konflików i ja na przykład od razu wiedziadziałam że to się dobrze skończyć nie może.
Na przyszłość oznaczylabym spoilerami zdradzające fabułe fragmenty wypowiedzi.
Teraz ja zrobie SPOILER ALERT
Ja tam czułam chemię pomiędzy bohaterkami a w hotelu odleciały totalnie. Zresztą pamiętajmy że te kobiety będąc w swoim środowisku nie mogły sobie pozwolić nawet na dłuższe spojrzenia.
Co do bohaterek. Esti zawiodła mnie najbardziej. Ja rozumiem że nie każdy ma jaja żeby w życiu postawić na swoim ale kurde trzeba być pi*dą żeby wiedząc że jest się homo, brnąć w małżeństwo a potem samemu ściągać do własnego domu swoją kochankę. Przecież wiedziała że na wymiane zdań się nie skończy. Tak mi było żal jej męża. Zniszczyła mu życie i wszystkie marzenia. Odniosłam wrażenie że jak na ortodoksyjnego żyda to był naprawde spoko facet. Mądry, wyrozumiały, o dobrym sercu. Po jego wystąpieniu w synagodze łezka mi się zakręciła w oku. Nie dość że uwolnił żone to pozolił jej nadal mieszkać u siebie wiedząc że Esti nosi jego dziecko i najprawdopodobniej mu je odbierze. Ja serio myślałam że jej na to nie pozwoli. A jednak nawet żydzi wiedzą co to znaczy wolność...

ocenił(a) film na 7
kathrinannfy

Mogłabyś rozwinąć tę myśl o oczekiwaniach wobec "Nieposłusznych" w porównaniu do CMBYN? Ten drugi film to w największej mierze coming of age story i wakacyjny romans, który niejako przy okazji porusza wątki o nieco większym ciężarze egzystencjalnym (bo funkcjonuje w nim dosyć spora intelektualna nadbudowa, która zresztą ciekawie koresponduje z letnim klimatem i całą tą estetyką soków owocowych mieszających się z płynami ustrojowymi). Akcja u Guadagnino rozgrywa się w jakiejś idyllicznej bańce, do której nie sięgają macki ostracyzmu społecznego czy religijnego, podczas gdy w "Nieposłusznych" mamy do czynienia z dwiema dorosłymi już, w pełni ukształtowanymi kobietami, których drogi przecinają się po latach, i to nie w wyzwolonym Nowym Jorku, ale na starych, ortodoksyjnych śmieciach - to prędzej kontynuacja CMBYN, a i taka paralela jest bardzo naciągana. W CMBYN widać też wyraźnie miłość jako relację władzy - to była w gruncie rzeczy relacja podrzędności (na kilku płaszczyznach), jej wektor był skierowany do wewnątrz i główne napięcia rozgrywały się na płaszczyźnie dwójki głównych postaci, w filmie Lelio raczej na płaszczyźnie główne postaci - tzw. reszta świata.
To są po prostu zupełnie inne treściowo i formalnie filmy i chyba jedyne, co je (luźno) łączy, to wątki homoerotyzmu i żydowskiego pochodzenia bohaterów.
Inaczej również interpretuję postać Ronit. Jej historia nie pokazuje, że pewność i umiejętność podejmowania radykalnych decyzji zapewniają szczęście. Owszem, zapewniają alternatywę - ale jaką? O jej życiu w Ameryce niewiele się z filmu dowiadujemy (z książki tak, ale ona potwierdza tylko to, o czym zaraz napiszę). W każdej ze scen, w której Ronit pojawia się na ekranie, widać ogromną frustrację i poczucie wykorzenienia - z czasem usiłuje nawet jakoś odnaleźć się z powrotem w dawnej społeczności, zgodzić na pewne ustępstwa, a na pytanie Esti, czy jest za oceanem szczęśliwa, odpowiada bardzo nieautentycznie, zbyt uparcie, jakby chciała przekonać samą siebie, że tak. Tragizm tej historii (która nie jest jakaś szczególnie niebanalna) polega na tym, że właśnie bez względu na to, jaką podejmie się decyzję - o odejściu czy pozostaniu - jej konsekwencje są dramatyczne. Bo albo traci się poczucie przynależności i rodzinę, albo prawo do realizacji osobistych pragnień. Nie ma więc w oczywisty sposób dobrego rozwiązania. Za każdym razem sprawia się też ból osobom trzecim.

ex_machina_durejko

Dziękuję za ostatnie zdania, bo czytając komentarze, już myślałam, że nikt nie zrozumiał tego filmu.
Rozwinęła bym jeszcze: poczucie przynależności, rodzinę którą kochasz i bezpieczeństwo finansowe (nawet w filmie był poruszony mimochodem "problem" ostatniego)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones