Liczyłem na dużo więcej, tymczasem dostałem owszem niezły film ze wstrząsającymi
(głównie przez dosłowność przekazu, gwałty, obcinanie głów itd) ostatnimi 15 minutami.
Szkoda bo temat ważny i przydałby się film trochę głębszy, że tak powiem.
Dużo jest filmów głębszych i pseudo-głębszych. W tym co się działo na dzikim zachodzie nie było nic głębokiego, więc może właśnie dobrze, że powstał film właśnie taki - brutalny i dosłowny.
Podobało mi się też, że mimo wyraźnie większego (skądinąd słusznie) nacisku na nieszczęścia indian, pokazano też drugą stronę medalu, co pozwoliło zachować równowagę, a także że obyło się bez nachalnego moralizatorstwa.
Dla mnie film, m.in. za klimat surowości na mocne 8 (choć korci mnie by obniżyć ocenę z powodu niezwykle denerwującego głosu głównej bohaterki;)
Wiesz, o każdej historii wstrząsającej okrucieństwem, jak np opowieści o seryjnych mordercach czy o wojnie można powiedzieć: "nie było w tym nic głębokiego". Dla mnie zabrakło tu czegoś. Ciężko mi sprecyzować, ale np "Łowca jeleni" nie ogranicza się do mocnej sceny z rosyjską ruletką, pokazuje wiele więcej...
Odczucia mam inne, choć w przypadku tego filmu jak najbardziej rozumiem Twoje. Po prostu jeśli chodzi o Dziki Zachód powstało pełno filmów, większość w podobnym klimacie. Ten jest trochę inny, utrzymuję konwencję klasycznego westernu,(łącznie z głupimi dialogami między głównymi bohaterami ;)
Takie zestawienie i żonglowanie ciężarem scen w tym wypadku wyszło moim zdaniem dobrze. Właśnie w tej prostocie widzę w tym wypadku głębię, bo dla mnie takie ukazanie historii niesie przekaz "to historia jakich wiele, nie wydarzenie wyjątkowe, lecz jeden z wielu epizodów ", przez co zwraca uwagę na skalę zjawiska. Np. Liście Schindlera zarzucał bodajże Weir (nie jestem pewna), że ukazuje ocalenie 1000 jako dokonanie i rzecz chwalebną, przez co ucieka fakt, że zamordowanie milionów ludzi było rzeczą haniebną, a ta garstka stanowiła kroplę w morzu. Człowiek cieszy się, że udało się zawrócić pociąg z Oświęcimia, podczas gdy na rampę wjeżdża kolejny.
Nie wiem czy wyraziłam się jasno, po prostu czasami ukazanie rzeczy dużej w sposób bardzo prosty i umieszczenie jej na dalszym nawet planie, paradoksalnie jej znaczenie podkreśla, umieszczając jednocześnie w szerszym kontekście.
Wiesz, może mój lekki zawód wynika z wielkich oczekiwań. Liczyłem na dłuższą historię, więcej wątków, bohaterów, najlepiej jakby trwało to z 4 godziny:) Hmm chyba oczekiwałem większego rozmachu po prostu. No ale to już kwestia moich upodobań.
Film na pewno był przełomowy w 1970 r. z racji tematu. Ale w 2012 gdy miałem już jako taką świadomość obrazu stosunków między białymi a Indianami w tamtych czasach, jakoś mnie nie ruszył.