Chyba zrezygnuję z Netflixa
Dawno nie widziałem filmu, który tak bezlitośnie i bezpodstawnie szydzi z kobiet. To powielanie szkodliwych stereotypów przyprawia mnie o mdłości.
1. Jennifer Lawrence gra w filmie histeryczkę. To przez jej bohaterki wybuch w programie telewizyjnym, rozpoczyna się cała szopka z wciągnięciem katastrofy do popkultury. Wpierw staje się ona memem; później wypadki dzieją się już same.
2. Pani prezydentka to kretynka,. Każdy, kto widział film musi się z tą tezą zgodzić. Oczywiście Netflix "przypadkiem" tak przedstawił pierwszą prezydentkę USA
3. Dziennikarka, która uwodzi Leo też powiela krzywdzące stereotypy. Jest wampem, który by zaspokoić swoje potrzeby, nie cofnie się przed niczym
4. Wreszcie żona Leo. Wydawałoby się, ze to nadzieja dla kobiet chcących sprawiedliwego przedstawicielstwa w tym "filmie". Ależ skąd. W pierwszym możliwym momencie, próbuje się ona pozbyć chorego męża; ma odruch ludzki, bo przekazuje jego nowej właścicielce leki Leonarda. W końcówce filmu wydawałoby się, ze jednak jest ona kimś wartościowym; wszak to przy jej stole zbierają się bohaterowie filmu. No właśnie... przy jej stole. Jednakże twórcy nie podarowaliby sobie takiej okazji. Okazuje się, ze żona pięknego Leo jest zbyt głupia, by przygotować ostatnią kolację życia i to On musi kupić wszystkie dary stołu. Żona... cóż... zwykły pasożyt zabrała się do jedzenia
5. Kolejny ohydny efekt tego "dzieła". Oczywiście kobiety na facebook pieją z zachwytu nad filmem. Myślą, ze to idzie o Trumpa, albo o pandemię.
Oj Netflix. Źle się bawisz!