Polska premiera 2 miesiące po oryginalnej? Maskara, film bedzie juz dawno wszędzie w internecie i malo kto przyjdzie na sale kinowe, ugh słaby chwyt marketingowy
oglądać taki film w słabej jakości w domu to kaszana... ani porządnego dźwięku nie będzie ani obrazu :) do kina chodzi się po ucztę zmysłów - myślę, że frekwencja będzie duża, chociaż oczywiście szkoda - bo ja już nie mogę się doczekać premiery!
Blue-ray zwykle wychodzi nie wcześniej niż 3 miesiące po premierze, która była dzisiaj, a kopii w jakości HD dalej nie ma.
Data premiery wyznaczona tutaj to data premiery festiwalowej - w kinach w Stanach film wychodzi 5 października.
Nic nie pisz. Za każdym razem ta sama śpiewka kretynów. Patrzą na premierę festiwalową i płaczą. Szkoda słów.
A już najśmieszniejsze jest twierdzenie, że po 2 miesiącach film jest w HD. Kopie nagrywane z kina, podpisywane HD-camera (często z koreańskimi, czy chińskimi napisami), które łykają chyba tylko skończeni kretyni, wszak kopia 1:1 pojawia się tylko w momencie premiery Blu Ray, ewentualnie pojawienia się filmu na platformie streamingowej, co jednak ma miejsce niewiele wcześniej przed premierą Blue. Ale weź im przetłumacz - głupek i tak stwierdzi, że w sieci już pojawiła się dobra kopia :)
Jakby ktoś zauważył jakieś przedpremiery u nas 'w sieciówkach' i niekoniecznie festiwalach w Polsce (camerimage, AFF), to niech daje od razu znać ;)
Najszybciej film w dobrej jakości pojawi się na platformie streamingowej.Z jakiegoś mi nie znanego powodu w stanach jest to iTunes.Polecam poniższą stronę do obserwowania dat premier na iTunes www.blu-ray.com/itunes/.
Może zamiast wyzywać innych warto wziąć głęboki oddech i się chwilę zastanowić? Filmy w normalnej jakości, które nie wyszły jeszcze do sklepów pojawiają się często w internecie za sprawą kopii promocyjnych - płyt, które rozsyłane są m.in. do krytyków filmowych (a do Oskarów bliżej niż dalej, więc na pewno możemy się w niedługim czasie spodziewać na torrentach wersji SCR).
Cóż, nie mam pojęcia kto wpadł na taki genialny pomysł przesunięcia premiery w Polsce i z jakiego powodu, ale wszystko ma swoje konsekwencje. Dla mnie jest to sytuacja, która nie powinna mieć miejsca i jako widz czuję się potraktowany jako osoba drugiej kategorii. Świadczy to tylko o braku szacunku Warner Bros do Polskiego klienta, przez który nie dane nam będzie cieszyć się filmem wraz z resztą świata (a przypominam, że żyjemy w czasach internetowej, globalnej wioski).
Jeżeli gówno zwane "screenerem" jest dla ciebie wartościową kopią, to nie mamy o czym ze sobą rozmawiać. Człowieku, dziś 4K staje się powoli standardem, za kilka lat będziemy mieć 8K, a ty mi tu pitolisz o "screenerach". Widziałem (tak z ciekawości) niektóre screenery i oczy wypływają od tego żałosnego obrazu. No chyba, że filmy oglądasz na 21-calowym monitorze. Tym bardziej współczuję. Do dziś śmieję się o ogłupiałego była, które obejrzało jakieś screenery czy "hd-camy" "Avatara", czy "Grawitację" i myślą, że widzieli te filmy. Nic nie widzieli...
Oferta dystrybutora jest ściśle dostosowana do danego kraju - a od tego, kiedy zagraniczny film będzie mieć premierę decyduje szereg czynników - jakie filmy mają premierę w danych miesiącach, czy umowy odnośnie starszych filmów (przypominam, że to od tego ile minimum i maksimum dany film będzie grany w kinie decyduje dystrybutor).
Czasem trzeba przygotować odpowiednią ilość kopii, czasem starsze filmy wciąż muszą być na afiszu, nie można zdjąć ich przed odpowiednim terminem i zwyczajnie nie ma miejsca w repertuarze. Widzę, że nie masz pojęcia jak to działa. Zważ na to, że dziś sporą część filmów oglądamy wcześniej niż np. japonia, które ogląda te filmy czasem miesiąc, dwa, do nawet kilku (!!) po premierze w Stanach, a niektóre w Polsce oglądamy wcześniej (!!) niż widzowie w Stanach. Wszystko zależy od filmu.
Rozumiem, że wszystkie filmy, które oglądałem 10 lat temu muszę obejrzeć ponownie, bo oglądałem je na DVD w 480p i mam czelność myśleć, że je widziałem, a nic nie widziałem?
Chryste, co za pretensjonalny ton wypowiedzi. Chłopie, daj ludziom żyć i oglądać filmy tak jak chcą. Faktycznie, powód do wyśmiewania i do wywyższania się, bo obejrzało się "Grawitację" w lepszej jakości. Myślałem, że tego typu przechwałki kończą się na etapie szkoły podstawowej, kiedy można poszpanować tornistrem...
Mógłbym nawet oglądać na kalkulatorze. I zarówno to, czy coś na nim widzę to nadal jest tylko moja sprawa i absolutnie nic Cię to nie powinno obchodzić :)
We need to go deeper...
Proponuję wyrabiać sobie opinię o filmie po samym obejrzeniu plakatu.
Wczoraj obejrzałem film i pomimo tego że nie jest to mój typ to film bardzo mi się podobał. Moja żona od rana słucha soundtracku :) Cooper choć już jest ważną postacią to wydaję mi się że osiągnie status w stylu Eastwooda. A Lady Gaga bardzo pozytywnie zaskoczyła. Świetne piosenki aktora i świetna gra piosenkarki, oboje pokazali bardzo wszechstronny talent. Film zdecydowanie na plus.
A w Polsce jakoś "premiery festiwalowej" nie było, żeby tę różnicę zmniejszyć. Druga sprawa - od 5 października do 30 listopada to i tak W KUJ za dużo czasu. Więc kto jest kretynem, odpowiedz sobie sam.
Była.
Lekko przesunięta premiera nie jest powodem do płaczu. Choć jak widać po wielu kretynach, niekoniecznie :)
Słuchaj ja mam o tę datę pretensje przede wszystkim z tego powodu, że nie ma w tym zadnej logiki. W Czechach film wszedł do kin wraz z premiera na świecie. Przecież to nie jest inny region świata! Zastanawiam się co jest nie tak z polskim dystrybutorem, że najszerszej komentowany film tego półrocza prezentuje szeroko (festiwalowa premiera 26 października) polskim widzom z takim opóźnieniem. Po pierwsze jest już w Internecie kopia z polskimi napisam a po drugie w styczniu film trafi na nośniki. I po trzecie 3/4 świata film już widziało (Japonia i Dania się wylamaly).
O możliwych powodach pisałem wyżej. Jest zapewne szereg możliwych czynników dlaczego dystrybutor uznał tę datę za najlepszą.
Sam się nie dziwię - wcześniej rządził "Kler", miało miejsce kilka innych premier, a wraz z początkiem grudnia mamy posuchę, a film w zasadzie nie ma konkurencji w tym tygodniu. To był dobry wybór.
A jeśli ktoś będzie oglądał jakieś żałosne kopie z netu (zapewne jakaś kopia nagrywana kamerą HD w kinie) jest skończonym debilem!
A co sądzisz o polskiej premierze "The Mule" w marcu? Dystrybutorem też jest Warner. Też film Malpaso i też Bradley i też obsuwa.
Pewnie liczą na sezon oscarowy.
Ciesz się, że w ogóle masz polską premierę. Połowa filmów Clinta z ostatnich lat nie miało nawet w Polsce premiery kinowej.
Tak, w Polsce filmy nominowane do Oscarów wprowadza się w lutym i marcu. Choć 15 marca to delikatnie poza sezonem (powiedzmy, że o tydzień), ale generalnie się zgadza.
Film będzie miał swoją polską premierę na American Film Festival, 23 października (film otwarcia).
Choćbym już obejrzała ten film w domu (a miałam już możliwość obejrzenia go w kinie), poszłabym zdecydowanie po raz kolejny do kina! Ten film jest tego wart, wiem co mówię! :)
Polska premiera jest praktycznie najpóźniej ze wszystkich... W całej Europie, łącznie z naszym sąsiadem Ukrainą, film śmiga w kinach od początku października... No nieźle :D
Owszem, szkoda, że premiera tak późno, dziwne w sumie, bo to murowany przebój. Wszystkim tym jednak, którzy chcą go obejrzeć mówię - trzeba w kinie! Sceny koncertów są świetnie zrobione, tak że ma się wrażenie bycia na scenie razem z artystami. Perfekcyjna realizacja dźwięku też wzmacnia to uczucie. Dlatego nie ma się nawet nad czym zastanawiać, TRZEBA iść do kina.
P.S. Ja mieszkam teraz w Australii i tu również często premiery są dużo później niż w USA czy Europie. No chyba, ze chodzi o durnowate thrillery i horrory. Dopiero w grudniu np. będzie krajowa premiera „Zimnej Wojny”. Wprawdzie i tak pewnie 90% skromnej publiczności to będą Polacy, ale oni już dawno sobie ściągną ten film z netu, albo nawet dvd, bo film w Polsce już jest na dvd. No i dystrybutor w ogóle klapę zrobi...
Dobry film. Pierwsza połowa rewelacyjna. Dynamika, kamera i świetne piosenki. Druga troszkę na skróty i niemrawa. Jednakże największy plus to rola Cooper'a!