Bradley Cooper i Gaga zagrali koncertowo. Jest między nimi chemia, są autentyczni, a ich wspólne śpiewanie i dialogi poruszają emocje i nie ma wątpliwości, że czują to, co widzimy i słyszymy. I chociaż to już chyba czwarta ekranizacja, to Cooper pokazał, że można tak zrobić film, aby w dalszym ciągu był aktualny. Chociaż dla mnie pewnie zawsze najbliższa sercu będzie ta z Barbrą Streisand. Ważna jest też ta część filmu, kiedy Ally wkracza do świata showbiznesu. Wówczas jakość piosenek spada - ale, co się dziwić, przecież to tak właśnie wygląda. Artysta staje się marketingowym produktem, tracąc siebie i swoją tożsamość.