PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=8011}

Nagi lunch

Naked Lunch
1991
7,2 17 tys. ocen
7,2 10 1 17132
7,5 22 krytyków
Nagi lunch
powrót do forum filmu Nagi lunch

Od razu zaznaczam, że to co piszę poniżej nie jest spoilerem - film jest na tyle złożony, że to co
"nabazgrałem" poniżej, to tylko wierzchołek góry lodowej.

Na początek napiszę, że film odnosi się luźno do biografii William'a S. Burroughs'a, autora
"Nagiego lunchu" (piszę o książce nie filmie) - bardzo trudno go docenić, a nawet przetrawić, nie
zdając sobie z tego sprawy. Wydaje mi się, że reżyser (David Cronenberg) trochę świadomie
skierował go do tych, którzy znali lub chociaż otarli się o twórczość Burroughs'a i jego losy. Może
miało to związek z tym, że książka uchodziła przez bardzo długi czas za niemal "niefilmowalną" –
głównie ze względu na pozorny brak spójności pomiędzy rozdziałami. Spójności, której wymaga
przecież każdy scenariusz. Cronenberg (reżyser i scenarzysta) zdając sobie z tego sprawę,
wykorzystał prawdopodobnie właśnie po to wątki z biografii poety, by nadać historii chociaż
oniryczną płynność. Krótko mówiąc stworzył jego filmowo-fantastyczne alter-ego i umieścił w
świcie, napisanym przez samego autora.

Podobnie jak William Burroughs, Bill Lee (główny bohater) zabija na początku swojej przygody
żonę. Podobnie jak poeta, ucieka w mroczne halucynacje, perwersje i narkotyki. Podobnie jak on,
traci niemal kompletnie kontakt z rzeczywistością. I wreszcie podobnie jak Burroughs, Bill Lee nie
poznaje tego co sam napisał. (Gdy przyjaciele czytają mu fragmenty "Nagiego lunchu", ten nie
jest w stanie uwierzyć, że wyszło to z jego maszyny.) Ten cały obłęd, na którym skupia się główny
wątek filmu, można interpretować oczywiście na kilka sposobów. Ja widzę tu piekło własnego
umysłu i wyobraźni z jakim zmierzyć się musiał Bill Lee, by podjąć próbę, pogodzenia się ze
swoimi czynami (morderstwo z początku filmu). Myślę też, że trochę dzięki temu całemu piekłu -
nadal uważam, że Lee to tak na prawdę Burroughs - stał się pisarzem, którym nawet nie marzył
że się stanie i napisał książkę, która okazała się arcydziełem.

Kilku rzeczy tuż po obejrzeniu jestem pewien.
1) Po pierwsze nie jest to film dla każdego.
2) Po drugie oceniam go jako trudny, zawierający cholernie wiele metafor i symboli. Na pewno
wymaga trochę wiedzy o Burroughs’ie i obycia z surrealizmem, którego mi niestety zabrakło.
3) Po trzecie Trochę właśnie przez te braki w wiedzy, wydaje mi się, że nie do końca go
zrozumiałem.
4) Wiem jednak, że to co zobaczyłem nie było snem chorego scenarzysty (Cronenberg'a), tylko
jego wizją. Wizją tego jak mógł wyglądać proces pisania arcydzieła, przez faceta, który na chwilę
przed rozpoczęciem kariery literackiej, zdążył zniszczyć sobie życie.

To dobry film. Nie jestem jeszcze pewien jak bardzo, ale na 100 procent za kilka dni jeszcze raz
go obejrzę i zweryfikuję ocenę.

ocenił(a) film na 7
hmatysiak

Świetne cztery rzeczy, na które zwróciłeś uwagę. Pierwszy raz spotykam się z filmem tego rodzaju. Nie otarłam się o twórczość Burroughs'a ale moim zdaniem film ma ciągłość i jest w tym swoim popapraniu niesamowicie spójny i w każdym detalu przemyślany. Przeczytałam wiele różnych opinii i moje były cały czas tak sprzeczne, że 1 albo 10, ale nie żałuje ani momentu bo wciągał niesamowicie z każdą chwilą bardziej. Bardzo dobra gra Petera Wellera i Judy. Obejrzałeś jeszcze raz?