PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=838872}

Na rauszu

Druk
7,5 72 314
ocen
7,5 10 1 72314
7,2 52
oceny krytyków
Na rauszu
powrót do forum filmu Na rauszu

Świetny film, na poziomie polskiego „Żółtego szalika” czy Trainspotting. Doskonały, jak zawsze, Mikelsen. Pojawiają się interpretacje mówiące o wyzwoleniu się, o radości życia. Moim zdaniem zupełnie nie trafione. To jest film o uzależnieniu, o iluzji nałogu. Jego przesłanie wcale nie jest jakieś oczyszczające, wyzwalające.
Podsumujmy zakończenie: wuefista umiera. Samotnik muzyk zaczyna wchodzić w jakieś związki, ale po sposobie w jaki o nich mówi raczej czuć tam płytkość emocjonalną, nastawienie hedonistyczne. Psycholog podczas „stypy” mówi o swoim związku „Jakby połączyło nas coś nowego” – fałsz i myślenie życzeniowe. To tylko takie pierdu pierdu. Pije dalej, jego związek i rodzina zmierzają w tym samym kierunku co związek Martina. Martin ma dylemat czy napisać do żony, zacząć odbudowywać relację. Alternatywą dla niego nie jest jakieś wyzwolenie tylko nałóg, który daje poczucie takiego wyzwolenia. Relacja z alkoholem zastąpiła relację z żoną. Ostatecznie nie wraca do niej, nie odpisuje w sposób jednoznaczny świadczący o chęci spotkania. „Myślę, że Tommy nam kibicuje” – to jest takie odbicie piłeczki aby coś napisać. Przetłumaczył bym to tak: „Coś muszę napisać żebyś się nie obraziła, że nic nie napisałem i żeby zostawić sobie teoretycznie jakiś punkt styczności, ale na teraz kochanie zero konkretów bo idę się napruć i nie mam głowy do rozmów i takich tam”. Zauważcie, że Martin wcześniej starał się odkryć przed żoną, a teraz ukrywa swoje emocje, już teraz nie dzieli się nimi. Ten jego taniec to desperacki danse macabre z alkoholem – popatrzcie, że co chwilę dopija z puszki. Tutaj jest wspaniała symbolika: kiedyś uwielbiał tańczyć, ale dał sobie z tym spokój, wstydził się. I teraz odważył się, to fakt, ale może tańczyć tylko na kroplówce z alko. To jest ILUZJA wolności. Skok do wody (w której chwilę temu utopił się kolega) to symbol zniszczenia sobie życia, rzucenia się w wir nałogu. Ten jego skok nota bene bardzo przypomina mi końcową scenę z „Zapaśnika” z Mickeyem Rourke. I przede wszystkim – wszyscy trzej piją dalej, nie przychodzi żadne otrzeźwienie i trzeźwości nie widać tu na horyzoncie. Doskonale w tym filmie pokazano iluzję jaką powoduje alkohol. Iluzja tego, że „coś się dzieje”, iluzja powrotu do jakiejś mitycznej „młodości” podkreślana przez pokazywanie w filmie rozbawionej młodzieży. Prawda o używkach, o tym jak widzi je osoba uzależniona, nie tkwi w takich moralizatorskich arcytragediach jak „Requiem dla snu” tylko w takim pozornie lajtowym obrazie jak właśnie „Na rauszu” czy „Trainspotting”. Niby wali nam się życie, ale w sumie wszystko jest ok i robimy „nowy początek”, niby jestem uzależniony i chleję codziennie, ale wyzwalam się, prowadzę się swoją własną ścieżką. To, że niektóre osoby dokonały „pozytywnych” interpretacji tego filmu świadczy moim zdaniem paradoksalnie o jego maestrii – dali się zwieść tej iluzji o jakiej opowiada film.

ocenił(a) film na 9
pafnucy84

proszę o wykasowanie tego postu, niechcący wkleiłem dwukrotnie

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones