- Brak głębi postaci - bohaterowie wydają się wycięci z tektury.
- Mam wrażenie, że ten film był zdecydowanie dłuższy, a przy montażu, zdecydowano się wyciąć wiele scen, co w efekcie dało film z posklejanych scenek i ekspresowych, niezrozumiałych przejść.
- W ogóle nie czuję wagi tego co dzieje się w filmie. Z jednej strony widzimy, że zarysowują się tam ciężkie, moralne dylematy, z drugiej zaś strony - dylematy te są ogarniane w 5 sekund, bez specjalnego zmarszczenia czoła. Coś na zasadzie: "Powinnyśmy postąpić zgodnie z prawem i obyczajami strony po której walczymy i wydać naszym żołnierzom pojmanego wroga - zostanie wtedy najpewniej skazany na śmierć. Z drugiej strony, możemy go ukrywać i pielęgnować, jak dobre chrześcijanki i kobiety, bratając się jednak w ten sposób z wrogiem i działając na szkodę naszej walczącej strony (która nomen omen przegrywa). Mhm. No dobra, co tu deliberować, zostawiamy typa u siebie! Czy ja czuję smażone kiełbaski? Czas na rzeczy ważne, jak kolacja i rozmowy o haftowaniu!"
- Świetni aktorzy, a brakowało mi tam cudownego, południowego akcentu amerykańskiego. Niestety nikt w filmie go nie miał. :(