Wczoraj byłam na Moulin Rouge, czwarty raz, i czwartyraz siedziałm przez dwie godziny z otwartą gębą, wbita w fotel z wrarzenia.
Po tylu sensach znam ten film b. dobrze i doszłam do następujących przemyśleń: gdyby nie Baz Luhrman był by to kolejny mdły i płaczliwy film o miłości jakich pełno. Jednak sposób wjaki Moulin jest wyreżysowany czyni z niego absolutne arcydzieło. No a po za tym tw spaniałe piosenki i aktorzy. Jesli ktoś jeszcze nie widział polecam bardzo bardzo.