Film nietypowy. Dla fanów astronomii, będzie tu niestety niewiele. Dużo emocji, oczywiście trzymanych w ryzach. W zasadzie film do 75.-85. minuty nie chłodzi i nie ziębi. Od momentu śmierci jednego z członków ekipy ratunkowej, film staje się ciekawy. Wpleciony obraz człowieka samotnego - to co się z nim dzieje (ten czekający na ratunek). Ciekawa interpretacja ewolucji. Co mnie natomiast denerwowało to brak jakiejś adekwatnej muzyki i krzywa twarz Garego Sinisea. Ten facet tak tu pasuje jak aniołek na jabłoni w wigilię.
Niech wraca do NY.
Ocena: 6/10