Nie spodziewałem się rewelacji, ale miło się zaskoczyłem.
Fakt, jest trochę zaczerpnięte z filmu "Gorączka" (średnio udanego jak dla mnie) i scena ostatniego napadu też jakby już była w "The Brink's Job", ale to w niczym nie przeszkadza. Film może i nie jest zawiły fabularnie, ale nie przynudza, nie męczy, ogląda się go po prostu dobrze. Mi, mojej dziewczynie, siostrze, sąsiadowi bardzo się podobał. Mają naprawdę różne gusta, a to świadczy o tym, że film jest jak najbardziej zjadliwy. Ben może nie zachwycał aktorstwem i wypał po prostu nieźle, ale jako reżyser moim zdaniem spisał się na medal.
I wiem, że wielu z Was będzie narzekać, że to zgapił z jednego filmu, a tamto z drugiego, że nie ma pomysłu na oryginalny scenariusz itd. Nie szkodzi. Chodzi o zabawę. Moim zdaniem godny polecenia. Szkoda, że odbił się bez echa. I jeszcze dwie rzeczy zasługują na uwagę: świetna muzyka i ciekawy klimat Bostonu. Dziękuję-dobranoc.
Bez przesady. To, że nie było Irlandzkiej muzyki, nie znaczy, że muzyka była zła. Miała swoisty klimat. Mi się podobała.
Jak właczyłam sobie ten filmik i zobaczyłam, że ma ponad 2 h to się zastanawiałam czy dam radę:) ale obejrzałam go bez problemu nie przynudza jak wyżej wspomniałeś, aktorstwo dobre, sprawnie wyrezyserowane, fabuła wiedziałam, że jest na podstawie ksiazki więc nie oceniam. Trudny dylemat czy poświęcić się dla miłości czy poświęcić miłość dla bycia sobą. Jak dla mnie 7/10.