Film pomimo ciekawego pomysłu ma mnóstwo błędów i nielogicznych sytuacji.
Samo zachowanie "rządu" wobec chorych, to jakaś farsa. Nawet jak ludzie są śmiertelnie chorzy i mogą zarazić innych, to wokół nich tłoczy się mnóstwo lekarzy i specjalistów odpowiednio zabezpieczonych przed zarażeniem. Chodzi o to żeby poznać chorobę i ją wyleczyć. A tutaj?
Wrzucają ich do jakiejś rudery bez żadnej opieki na zasadzie "radźcie sobie sami!". Nie ma pielęgniarek, nawet MONITORINGU, żeby wiedzieć co się dzieje w środku i reagować. Jedzenie jest bardzo skąpo porcjowane, a pacjenci traktowani są jak więźniowie. Rozumiem, że mogli o nich zapomnieć później, kiedy sytuacja wymknęła się spod kontroli, ale na początku nie było tylu zarażeń. Robili spotkania i sympozja o chorobie, jednak w ogóle nie przejmowali się samym chorymi. Farsa.
Sytuacja kiedy główna bohaterka..."zadowala" gościa też zupełnie odjechana i nielogiczna.
Wisienką na torcie była scena w końcówce, kiedy babka siedziała na schodach i pozwoliła niewidomemu mężowi wrócić gdzieś po jakieś ciuchy! Facet, który nic nie widział od dni/tygodni biega sobie sam po mieście i wraca jak po sznurku w odpowiednie miejsce!
Takich błędów było więcej i dlatego ocena niska.
4/10 czyli "ujdzie"