To jest film absolutnie O NICZYM! O NICZYM! Coś nieprawdopodobnego! Całkowite odmóżdżenie. Nie wiem, czy coś gorszego można sobie w ogóle wyobrazić!
Meryl Streep beztalenciem akurat nie jest, ale to, co tutaj wyrabia, to woła o pomstę do nieba. Najbardziej idiotyczny film, jaki kiedykolwiek w życiu widziałem!
Moim zdaniem wszyscy śpiewają piosenki Abby dobrze a Meryl Streep rusza się rzeczywiście tak jakby "miała siedemnaście lat" ("Dancing Queen'').
Moją odpowiedź kieruję do 3 pierwszych postów. Ludzie . To KOMEDIA! KOMEDIA ! A one chyba są od tego żeby się bawić, rozerwać, a nie patrzeć czy aktor śpiewa powyżej czy poniżej prawidłowej ścieżki dźwięku. To że jest stary aktor to chyba nawet lepiej , bo wszyscy go/ ją znają, a przecież to MA być śmieszne wieć może zamiast krytykować CHOCIAŻ SPRÓBOWALIBYŚCIE się wczuć w akcję i trochę pobawić. HMMM???
1. Jeżeli ciebie durnota bawi, to twoja sprawa, mnie nie bawi.
2. Mam prawo krytykować.
Zgadza się! Już nigdy tego żałosnego chłamu nie obejrzę! Raz obejrzałem i oceniłem. Nie możesz znieść tej oceny, możesz tu nie zaglądać!
sorry ... ale i komedia musi mieć jedno założenie - bawić
a w tym kiczu nic nie bawi (przynajmniej przeciętnego widza)
to żenada, a nie film - zgadzam się z Robocopem
No właśnie, ten film to żadna komedia, to czysta żenada. Poziom filmiku z youtube gdzie najarani debile śmieja się z niczego. Ja dałem radę obejrzeć jakieś kilkanaście minut i już miałem dość oglądania rozchichotanych bez powodu idiotek.
o jakiej profanacji piszesz? Przecież wiadomo że to są covery Abby i tego świetnego zespołu nikt nie jest w stanie zastąpić. Obejrzyj ten film ze 3 razy a zrozumiesz o co chodziło reżyserowi.
Wiem, o co mu chodziło... Podczepić się pod Abbę i bez żadnego wysiłku zarobić kasę...
Wiesz, ja rozumiem, że niektórzy nie mają wysokich wymagań, ale czy naprawdę uważasz, że ten "film" to... "arcydzieło"??? Że to jest wybitny film mający wpływ na światowe kino? Że za 50 lat będą o nim mówić jak o Casablance albo Ptakach? WTF???? Choćby przez takie właśnie oceny profilaktycznie stawiam 1, żeby to szaleństwo utrzymać jakoś w ryzach i komuś, kto opiera się na ocenie na FW, dać bardziej zbliżoną do prawdy ocenę - (10+1)/2 = 5,5 i to jest już BLIŻEJ "wartości" tego "filmu", ale i tak znacznie, znacznie za wysoko.
"Obejrzyj ten film ze 3 razy a zrozumiesz o co chodziło reżyserowi."
sorry!
aż 3 razy?????????????????????
kto tyle da radę??????????
To jest film absolutnie O NICZYM! O NICZYM! Coś nieprawdopodobnego! Całkowite odmóżdżenie. Nie wiem, czy coś gorszego można sobie w ogóle wyobrazić!
Oczywiście ty pewnie wolisz filmy z cyklu -odcięli mu głowę i uciekł.............
Tak lotna figura stylistyczna pt. "Odcięli mu głowę i uciekł" nie jest dla mnie zrozumiała...
Uważasz, że jesteś tak ważny, tak wyjątkowy, tak niepowtarzalny, że pytania kierowane do siebie samego zasługują na ich publikację?
Właśnie to leci na TVP... wyłączyłem bo nie dało się tego znieść. Dno i 100m mułu to delikatne określenie tego mózgozwęglacza.
Nie kpij. "Hair" to jest świetny musical! "Tańcząc w ciemnościach", "Nędznicy" - dobre. Ale to? Żeby uznać to coś, nie trzeba się znać na musicalach, tylko na gówienkach na miękko. I ty zdaje się jesteś ekspertem...
"Wątpię czy którakolwiek osoba pisząca tu post zna się na musicalach."
jak się ogląda, to się zna, bo....
wnioski:
1.musical ma swoje założenia - połączenie fabuły z muzyką, gdzie naczelną rolę pełni muzyka- patrz np. "Deszczowa piosenka" - tam fabuły mało, prosta jak drut - a muzyka podstawą! (pomysł z "ABBA" - niegłupi, ale żeby dobrze wykorzystać - to sztuka, a tu... piosenki to pretekst, żeby wygibasiły się aktorki albo aktorzy, pomachali nogami, albo udawali, że śpiewają)!
2.dostosowane do "klimatu" fabuły piosenki (np. "Moulin Rouge" - fabuła to stylizacja na francuski kabaret przełomu XIX i XX w.- stąd połączone tam zostały znane piosenki nam współczesnym widzom z historia miłosną)- i pytanie: co ma styl lat 70-tych "ABBY" z historyjką z greckiej wysepki z "Mamma mia"???? nic, "0", tzw. nul - to tylko medialna jazda na klasyce muzyki, świetnych szlagierach zespołu, ot, co!
3.niezaprzeczalne walory pełnią talenty muzyczne - aktorskie mile widziane (znane są historie, kiedy znanej aktorce , nawet bez jej wiedzy zrobiono "podkład" z lepiej śpiewającą piosenkarką musicalową, bo aktorka nie "dała rady unieść tonacji i interpretacji" - patrz "West Side Story" i Natalie Wood) - na tej bazie ocenia się wysoki lub niski poziom musicalu (znane "Dzięki muzyki", "West Side Story", "Hair" itp. itd) - i tu też wnioski - co z tego, że lubię Meryl, Colina F., skoro, na nieba - nie umieją śpiewać? fałszują? niech grają, proszę, różne role - ale niech nie kaleczą uszu!!!
4.walorem każdego musicalu są osobowości - postacie, których się nie zapomina! - patrz "Hair", "Jesus Christ Superstar", "West Side Story", "Phantom of the Opera", "Dźwięki muzyki", "Gigi", "Deszczowa piosenka", "Fany Face", "Funny Girl".... można dłuuugo wymieniać - ale po co - każdy fan musicalu wie, o co chodzi - oglądamy, wzruszamy się, muzyka wpada nam nie tylko do ucha ale i do serca - postacie, bohaterów się nie zapomina. a niemałą zasługę w tym mają aktorzy. W "MM" - są aktorzy, ale jak się ich ogląda, to ma się wrażenie, że mają "źle skrojone mundurki" - tka si potocznie mówi o złych rolach - płycizna, dno... nie ma co wspominać...
a po PRAWDZIWYM MUSCIALU JEST CO WSPOMINAĆ
podsumowanie:
trzeba troszkę musicali pooglądać, żeby się na nich znać,
"MM" do nich nie należy
Nie przesadzajmy. Mamma Mia to nie Upiór w Operze czy West Side Story. Balansuje na granicy kiczu, ale jeśli naoglądałeś się faktycznie wielu musicali to wiesz, że musical to przede wszystkim rozrywka. I również kicz. Co powiesz o Grease? Footloose. Cry Baby. Rocky Horror Picture Show. Nie chcę ich porównywać do Mamma Mia, broń boże, ale musical to nie tylko wielka sztuka. Powiedziałabym nawet, że może wręcz przeciwnie...
Ostatnio byłam w muzycznym na Spamalocie i uśmiałam się do łez. Można? Można. A jednocześnie jestem w stanie wzruszać się na Nędznikach, Upiorze. Zachwycam się Kabaretem. Wymieniamy dalej? Czy to dowód, że człowiek zna się na musicalu?
Kocham ten gatunek, bo wychodzi poza ramy kina. Ze względu na muzykę, która staje się nadrzędnym środkiem wyrazu. Którą bohaterowie wyrażają uczucia. Która tworzy narrację. I tworzy klimat.
Mamma Mia nie jest szczególnie dobrym filmem, i nie jest szczególnie dobrym musicalem jeśli chcemy to rozróżniać. Ale z przyjemnością się to ogląda. Być może tylko ze względu na muzykę, ale dla mnie to duży plus. Meryl według mnie sobie radzi świetnie. Gorzej panowie, ale żeńska część jest bardzo dobrze dobrana. Coraz bardziej doceniam Amandę. Naprawdę świetny głos. O wiele więcej mam do zarzucenia najnowszym Nędznikom, gdzie jak dla mnie Jean Valjean nie sprawdza się. Może to tylko moje odczucie, ale Jackman nie nadaje się do musicali i powinien się z tym pogodzić, bo barwy głosu nie zmieni, nawet jeśli śpiewa czysto.
Jeśli znasz się na prawdziwym musicalu, to ponarzekajmy na solistów. Ponarzekajmy na filmy, które stawiają nie na głosy, ale na nazwiska. Czy współczesne musicale w ogóle można nazwać musicalem? Tym prawdziwym.
Ale nie chcę tylko atakować. Właściwie, to nie miałam nawet takiego zamiaru. W końcu fani musicali to nisza, więc niepotrzebnie tak agresywnie.
Jeśli cenisz sobie musical, nie tylko ten filmowy to polecam Le Roi Soleil.
podziwiam, że włączyłeś...
ja unikam - nawet wersji w stylu "popatrz, jak oni śpiewają" :)
"mamma mia" jest dnem, depresją, "2000 mil podwodnej żeglugi" i podróż do wnętrza ziemi t za mało...
jak to o czym to po prostu kolejny sympatyczny film o upadku cywilizacji zachodniej a i akcja dzieje się w jej kolebce - Grecji... ciotowatość Yuropy robi nieustanne postępy, wszystko się powoli sypie i bankrutuje, a tu taki taniec z gwiazdami i dolce vita ale z drugiej strony nawet ładny ten zmierzch
No nie wiem, nie wiem... Jak popatrzę na filmy z Bolywoodu, albo pokażą idoli muzycznych Chińczyków, to nie wiem, czy na Wschodzie taki rozwój cywilizacyjny jest...
Oglądałem ten film mimochodem, mimo to zdążyłem się zorientować z czym mam do czynienia. Film o niczym, pusty, oglądałem od momentu gdy trzech panów pływało ze swoją córką na łódce i od tej chwili fabuły nie było. Jakieś ckliwe rozmowy o niczym to nie fabuła (u Tarantino też są rozmowy o niczym, a jednak pewna różnica widoczna jest na pierwszy rzut oka). Sedno filmu, tak mi się wydaję, piosenki. Nie jestem fanem Abby, znam kilka utworów i to wszystko, słuchu absolutnego też nie mam, za to mam oczy. To co wyprawiały aktorki to hmmm..., taniec kulawego zombie. Meryl ruszała się jakby miała stawów unieruchomione deskami, rozumiem wiek już nie ten. Pytam więc, kto na to pozwolił? A na koniec ostatnia scena, co to było? To miał być żart? Zapychacz czasu? Hołd dla Abby? Mam nadzieje, że to pierwsze, jeśli jednak odpowiedź na ostatnie pytanie byłaby twierdząca to wszyscy fani Abby winni spalić wszystkie nośniki tego przebłysku twórczości filmowej. Gdybyśmy tak mieli hołdować naszym idolom to proponuję nakręcić film o Jezusie z Nazaretu, który jest nieszczęśliwy bo świat nie rozumie jego gejowskiej miłości to Szymona Piotra.
Bardzo sie obawiałem tego filmu, i zapierałem sie rękoma i nogami przed jego obejrzeniem mimo że lubie musicale. No i udało sie przebrnąc przez te dwie godziny i wcale nie było tak trudno. Ładne widoczki , muzyczka ładnie gra,Meryl Streep w roli 17nastki z zachowania..a niech sobie będzie. Można obejrzeć z dziewczyną która nie ma ochoty na horrory i thrillery. Nawet 7/10 dać moge dać:)
Popieram. Aktorzy takiego formatu grajacy w takim dnie? Grajac tak dennie?
Cos takiego nie powinno wychodzic na swiatlo dzienne...
kiepska komedia jakich wiele, niczym nie zaskakuje. zakończenie do przewidzenia niestety
Chcesz powiedzieć, że po obejrzeniu początku filmu wiedziałaś, co się stanie. Jak się zakończy ślub Sophie, że Harry okaże się gejem, że wybuchnie źródełko?? Musisz być jasnowidzem! Przepowiesz mi przyszłość?
Okey. Obejdę się bez wróżki, ale serio przewidziałaś co do szczegółu? Czy tylko to, że się szczęśliwie zakończy?
wiadomo, ze bez szczegółów no ale ten film jest bardzo przewidywalny. zresztą jak większość komedii romantycznych;) wolę trochę bardziej ambitne kino:))
No cóż... Twoje zdanie. Nie będę teraz cię z tego powodu obrażać, jak czynią niektórzy na forum. Mi się podobało. Wiadomo, że nie jest to film ambitny, ale fajnie się go oglądało. :D
No cóż... Tak to jest, jak ktoś o czymś marzy, jego myśli wokół jednego wirują, a nie może tego zrobić, to WTEDY WMAWIA to innym.
Najczęściej nie może tego zrobić, bo jest zwykłym CYWILNYM TCHÓRZEM i uważa, że dobrze jest żyć, jak inni przykazują,
Cóż, mój stosunek do onanizmu jest całkowicie neutralny, więc argumencik słabo trafiony...
dokładnie. Film o niczym. Pląsająca Streep w kryzysie wieku starczego. Reszty nawet nie pamiętam, taki to ważny film dla mnie.
No ja też za bardzo sobie nie potrafię przypomnieć, o co tam w ogóle chodziło. Pewnie jakieś miłostki...
Najwyraźniej normalana, prawdziwa miłość mężczyzny do kobiety cie boli i nie możesz na nią patrzeć. Skoro jesteś pedziem to zrozumiałe, że wolisz się obmacywać z chłopakiem przy Tajemnicach Brokeback Mountain.
Wybacz, ale dennego filmu nie obroni nawet taki bełkot, którym raczyłeś się wypróżnić...