Są dokładnie dwie rzeczy, które zdecydowały o tym, że jest to dla mnie absolutnie dobry film. Pierwsza kompletnie irracjonalna i zwierzęca: wspaniałe męskie ciała, dużo soczystego mięsa i wspaniały taniec. Druga bardziej merytoryczna: słodko naturalna, jakby amatorska gra aktorów - bez maniery wchodzimy w ich świat i wierzymy im w każdej poszczególnej scenie. Steven Soderbergh znów jest "przy ziemi" i robi to, co mu wychodzi najlepiej - podgląda niczym naiwny naturszczyk urywek z życia, bez moralitetów i ocen. Channing Tatum - nareszcie gra wiarygodnie. Alex Pettyfer - oj brałbym [dalej: autocenzura]. Niegłupia rozrywka + dużo męskich dup. Filmowy raj ;-)