Co zwraca uwagę, to urokliwe sceny nocnej jazdy amerykańskimi krążownikami – w ogóle cały film jest osadzony w 1990 roku i scenografia do tego nawiązuje – całe ulice wozów z lat 70-80 musiały być wyzwaniem scenograficznym. Jeśli coś przyciąga dużą uwagę, to chyba tylko to. Cały czas miałem wrażenie, że to słabsza kopia Seven. W zasadzie wiele podobieństw, także w obszarze wątku fabularnego, ale też klimatu- śledztwo, morderstwa, dwóch detektywów (czarny i biały). Aż się zastanawiałem, czy na koniec też, jak w Seven (uwaga spojler) – morderca zabije żonę białego, bo wszystko na to wskazywało, szczególnie, że autorzy pozwolili nam się z nią trochę zaprzyjaźnić podczas odwiedzin czarnego u białego (SIC, znów analogia). Ogólnie ogląda się fajnie, ale szału nie ma. Takie dobre 6/10. Bez jakiegoś głębszego przesłania, ale ciekawe zaskoczenie na koniec.