pierwsza myśl po obejrzeniu filmu to kto siedział w tym roku w jury festiwalu w Gdyni - nie za bardzo mogę uwierzyć jak ktoś o nawet średnio wyrobionym guście mógł głosować na Małą Moskwę a nie np. na 4 noce z anna czy 33 sceny z życia.
ten film jest po prostu słaby, niestety wątek który powinien być najważniejszy tzn. wątek miłości był zupełnie nieprzekonujący i banalny, wrażenie było takie jakby chodziło tylko o bzykanie.
po tym jak usłyszałem że to melodramat wiele się nie spodziewałem, ale liczyłem że ten film będzie po prostu dobrze zrobiony, a na niektóre niezbędne dla gatunku elementy trzeba będzie przymknąć oko.
ale się zawiodłem. Od strony samego warsztatu film jest kiepski.
naprawdę w zasadzie trudno jest wskazać jego dobre strony - fabuła jest schematyczna i nie wciąga, aktorsko film jest słaby, jedynie gra Svetlany Khodchenkovej i faceta który gra politycznego trzymają jakiś poziom, za to z kolei Żurek to drewno totalne.
ostatnia scena filmu spotkanie na cmentarzu przy grobie córki, jej ojca i męża ruskiej śpiewaczki to już żenada totalna i żebranie o łzę widza
P.S. w dodatku zmasakrowane kawałki Ewy Demarczyk które lubię
z dala od tego
za co złote lwy? pewnie za to że współproducentem było tvp ;D
..a co do reszty nie wiem, z pewnością obejrze, nie wiem tylko czy warto iść do kina :-]
Mi się podoba. Widziałam zarówno "4 noce z anna" jaki "33 sceny z życia" i wydaje mi się, że w Gdyni nie przyznaje się nagród filmom dobrym, ale filmom które mają szansę spodobać się szerszej publiczności. Z tych trzech wymienionych "4 noce z anną" były zdecydowanie najlepsze chociarz mi osobiście podobała się jeszce nie wspomniana przez ciebie "Rysa". Nie zmienia to jednak faktu, że "mała moskwa" to film przyzwoity i nagroda mu się nalerzała.
no to się wszystko wyjaśniło bo ja myślałem że ta nagroda jest za "najlepszy" film. czyli co - juror myśli np. że najbardziej podoba mu sie rysa ale nie da za ryse nagrody bo to nie dla wszystkich wiec głosuje na małą moskwe - trochę to bez sensu
Oczywiście ironizujesz… i równie oczywiste jest to, że „4 noce z Anną” to film ciężki i wymagający. Tak jak Oscarów za „najlepszy film” nie daje się najlepszym filmom, tak też jest w Gdyni. Po to jest kategoria „scenariusz oryginalny”, żeby uhonorować coś nieprzeciętnego. Jasne, że jury powinno glosować zgodzie z własnym sumieniem i jeśli tego nie zrobiło to powinno trzymać buzie zamknięte na kłódkę, a nie robić czarny PR niezłemu bądź co bądź filmowi rozrywkowemu jakim jest „Mała Moskwa”.
Zgadzam się! Do głównych bohaterów nie odczuwa się ani odrobiny sympatii, ciężko jest mi zrozumieć Wierę, która uległa ciężko przystojnemu, chamowatemu, co chwilę sypiącemu drewnianymi , głębokimi niby teksty Feel'a frazesami o miłości Polakowi. Ponadto - nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak porucznik Armii Czerwonej mógł bez słowa przyglądać się, jak żona przyprawia mu rogi, i nawet nie dac rywalowi po gębie?? Iść "z kimś" nie polecam, mój narzeczony prawie zasnął, przy wyjściu stwierdził jedynie "dlaczego z tego ruskiego (tzn z Jurija) zrobili taką c**ę?". Film był dla mnie ciekawy jedynie pod względem językowym (zboczenie zawodowe;) , poza tym, bardzo się zawiodłam.
Dokładnie.
Co to było? Melodramat, który nie wzbudza żadnych głębszych emocji, a bohaterami niespecjalnie można się przejmować, bo nie wzbudzają sympatii. Szczególnie Michał, który jest zwykłym, myślącym o sobie egoistą (zwłaszcza na początku).
Film jest oparty "na motywach" prawdziwej historii, według której Wiera rzeczywiście popełnia samobójstwo, natomiast w "Małej Moskwie" robią to za nią panowie z NKWD (tylko po co to zmienili?).
Z plusów filmu - scena z grą w kolory - piękna i wzruszająca.