poza tym, że nie ma klimatu, atmosfery, postaci są papierowe a gra aktorska kuleje (James Marsden opracował sobie minę zadziwionego przestrach za pomocą wystraszonych oczu i ręki na ustach i prezentuje dość dużo razy). Holenderski poprzednik był obok thrillera filmem obyczajowym, co stanowiło dodatkową zaletę filmu. A holenderscy aktorzy nie mieli tak kontrolowanego zarostu, nienagannych garniturów i rozpiętych na parę guziczków wyprasowanych koszul ale byli pełnokrwistymi, ciekawymi postaciami. Zapewne belgijski - pierwowzór holenderskiego jest jeszcze lepszy- warto obejrzeć któryś z nich zamiast chodzić do kina na remake bez sensu.