Warto obejrzeć film ze względu na fabułę, wartką akcję i dobry dobór aktorów. Minusem filmu jest to, że przesadzono z tymi piosenkami. By nie zanudzić się po połowie filmu reżyser mógłby wstawić troszkę więcej dialogów bez śpiewania. Jednak uogólniając całość jest dla mnie super. Musical musicalem, ale nie przesadzajmy ze śpiewem. Wzorem jest Skrzypek na dachu. Ciekawe jak inne wersje ekranizacji?
I tak dialogów było sporo, bo jest to adaptacja musicalu, a w spektakl jest w całości śpiewany
Właśnie mam zamiar tylko, ze w spektaklu nie ma zupełnie dialogów, a film jest na podstawie niego.
Jak w czymś, co jest adaptacją musicalu niemal w całości śpiewanego ma być więcej dialogów. W porównaniu z oryginalnym, scenicznym musicalem i tak jest dużo dialogów
Czrodzieju Kamab. Skoro nie stać reżysera na wierne odtworzenie książki, a stać na mnogie upiększenia na rzecz lepszej oglądalności filmu, to także można było dodać trochę dialogów. I nie mówcie mi, że nie wpadliście w nudę po pierwszej połowie tego "śpiewanego" filmu. Ja wpadłem w nudę pomimo, że film bomba.
Nie mogę powiedzieć, że byłam filmem zachwycona po pierwszym obejrzeniu, gdyż odbiegał on od scenicznego wizerunku tego MUSICALU do jakiego byłam przyzwyczajona i jaki polubiłam. Nie ukrywałam w moich wcześniejszych wypowiedziach, że bardziej odpowiada mi sceniczna ekspresja i gra aktorów niż ta filmowa. Muszę przyznać, że ciężko mi jest słuchać samej ścieżki dźwiękowej filmu, w przeciwieństwie do koncertu z okazji 25-lecie premiery angielskiej. Ale oglądając wszystko razem jest OK.
W przypadku tego konkretnego filmu kolejność była taka: najpierw Victor Hugo napisał książkę, potem panowie Schonberg, Boublil i Natel stworzyli francuski musical na podstawie tego dzieła, który na scenie wystawił Robert Hossein. Następnie zainteresował się tym Cameron Mackintosh, zlecił stworzenie angielskiego libretta Herbertowi Kretzmerowi i tak powstała powszechnie znana wersja tego musicalu. I teraz dochodzimy do kwestii: czy mamy do czynienia z adaptacją książki, czy wtórnego w stosunku do niej musicalu. Według mnie musicalu (stąd zapewne obecność takiej ilości "śpiewania"). I, pomimo tego, iż twórcy filmu czerpali z tego, co jest zawarte w książce, a co pominięto w dziele scenicznym, nadal jest to adaptacja wtórnego w stosunku do książki musicalu, a nie oryginalnego dzieła Victora Hugo. I to akurat piszę stwierdzając, tak mi się przynajmniej wydaje, obiektywne fakty, a nie własne odczucia. Adaptacji, bezpośrednio, XiX wiecznej powieści jest wiele. Jeśli ktoś nie lubi "śpiewania" może obejrzeć jedną z nich. Wybierając ten konkretny musi liczyć się z tym, że - co już nie raz do znudzenia było powtarzane - został on zrobiony na podstawie dzieła bez dialogów w formie mówionej, więc film chyba nie może od tego za bardzo odbiegać. Słuszne było miedzy innymi spostrzeżenie slyhint, że w porównaniu ze spektaklem scenicznym w filmie jest dużo "nieśpiewanych" dialogów.
A tak na marginesie: nie męska forma "Kamab" ale żeńska "Mab"
Super wypowiedź. Zgadzam się w pełni w wyniku tylu szczegółów z przedmówcą. Jednak Czarodziejko Kamab musical ten to kawał dobrej roboty. Koncert z okazji 25 lecia premiery angielskiej także posiadam i jest to dla mnie świetne arcydzieło... Chcę jeszcze raz przeczytać Nędzników po tym ;)