To kino schematyczne i po amerykańsku ckliwe, czasem za bardzo przerysowane i z niekoniecznie wybitną rolą Nicholsona. Ale jednocześnie to kino pokazujące, że w ludziach jest mnóstwo ciepła i dobra. Dodatkowy plus za (dla) Helen Hunt, która staje się ideałem kobiety na wszystkich płaszczyznach swojej, znakomitej roli. Wzruszam się.