Bartosz Konopka o naprawianiu relacji rodzinnych. Podoba mi się że zrobił film ciepły, prosty, ale operujący ciekawymi środkami, przez co każdy zrozumie sedno wywodów, a i nie obędzie się bez wzruszeń.
Dorociński to już polski De Niro (z dystansem proszę do tego porównania). Gra w prawie każdej poważniejszej polskiej premierze. Tutaj nie do końca mnie przekonał, może dlatego że wachlarz jego min jest jednak ograniczony i z filmu na film poznaję ich coraz więcej. Aktorstwo w ogóle to nie jest najmocniejsza strona tego filmu, epizody wypadają bardzo słabo. Główne role są nieźle zagrane, ale tylko nieźle, a szkoda.
Cały film nie wywarł na mnie jakiegoś wielkiego wrażenia, ale muszę przyznać że reżyser miał dobry zamysł i przekazał sporo emocji. Kilka scen do zapamiętania- zakup telewizora, niespodziewana wizyta ojca, wydarzenia po podpaleniu wycieraczki. Zdecydowanie Konopka to łebski gość i gdyby czasem nie korzystał z tak banalnych motywów jak zdjęcia z przeszłości itp. to na prawdę udałby się film świetny. Ale narzekać też nie ma co, bo jest dobrze. Polecam.