"Krwawy biwak" to jeden z tych slasherów, którego twórca bardzo inspirował się serią zapoczątkowaną przez Seana Cunninghama. Jednak coś tu nie pykło.
Film sam w sobie jest bardzo typowy, jeśli chodzi o gatunek "camp slasher".
Główni bohaterowie, jako opiekunowie lasu wyjeżdżają sobie do lasu na biwak, nie wiedząc, że w lesie grasuje szaleniec, który urządzi tu rzeź.
Główni bohaterowie tego filmu nie przypadli mi do gustu. Są w większości przekombinowani i nie czułem z nimi psychicznej więzi. Są właściwie mięsem armatnim.
Przez pierwszą połowę filmu nie dzieje się nic specjalnego. Jak w większości slasherów tego typu, fabuła jest mało wciągająca, muzyka autorstwa Susan Justin nie pasuje do klimatu slashera i absolutnie nie powala.
Dodatkowo morderca pojawia się rzadko, morderstwa nie są zbyt przekonujące, nie robią specjalnego wrażenia a zakończenie ssie. Jest przewidywalne, mało przekonujące i mało widowiskowe.
Krwawy biwak to jeden z najsłabszych slasherów jakie widziałem w życiu. Nie polecam tracić na niego czasu.