"Krwawy Romeo" to film, do którego kluczem może być psychoanaliza. Trzy kobiety w filmie to kolejno ego-żona, id-kochanka i superego-Mona (Mammona?). Każdy heteroseksualny, młody mężczyzna jest w jakiejś mierze krwawym Romeo - marzycielem. Stosunek do życia, w ich mniemaniu, to posiadanie w wielu wymiarach. Mieć wszystko to mieć spokojną przystań w postaci żony z domowym ogniskiem, głupiutką i naiwną kochankę (najlepiej podobną do Marilyn Monroe :-D) oraz pieniądze, które jednocześnie z fantazjami o wyuzdanym seksie uosabia Mona (jak zauważa narrator z offu: zakochał się w czarnej dziurze w ziemi /pełnej pieniędzy, dodam/). Przypowieść o męskich żądzach kończy się banalną konstatacją, że gdy chce się mieć wszystko to traci się wszystko. Bohater kończy na pustyni (uczuciowej i finansowej), a jedyne co mu pozostało to wspomnienia i płonna nadzieja faceta po przejściach na zwykłe życie obok zwykłej żony.