zawsze cenilem sobie dezynwolture z jaka hoolywood traktowalo historie. ironia jest, ze ktos taki jak gg gra postac, ktora jest przedstwiana jako ''a troll-like, hygienically-challenged figure''.
ale abstrahujac od historii i jej mezaliansow z hoolywood, to trzeba przyznac , ze ten film jest jednym z najlepszych w wykonaniu garbo. w dodatku w filmie tym wizerunek garbo ulega odswiezeniu. chyba najlepsze sceny tego filmu, to te z greta paradujaca w meskim przebraniu.
jednakze schemat tego romansu jest taki sam jak wielu innych filmow z garbo, co troche zaczyna mnie irytowac. widocznie nie tylko mnie, bo od tego filmu nastepuje powolny upadek garbo. i mimo, ze najlepsza rola grety jeszcze przed nia, to juz nigdy nie uda sie jej odzyskac tytulu krolowej mgm. duzy na to wplyw ma amerykanski kryzys i nowy trend w hoolywoodzkich produkcjach, preferujacy aktorki mniej powazne i bardziej uniwersalne.