W kwestii robienia filmów Polacy są 15 lat za resztą świata. Dlatego "nowożytne" polskie kino oferuje widzom rozwiązania, które w zagranicznych filmach już dawno porzucono - żewna piosenka sugerująca widzowi "teraz powinieneś płakać", scena biegu pokazująca bezsilność bohatera, czy też montaż, kiedy postać w ciągu minuty przechodzi diametralną metamorfozę.
Nie można zapomnieć o fatalnym udźwiękowieniu powodującym, że w zrozumieniu kwestii mówionych muszą pomagać polskie napisy. Jak również o sitwie, która obskakuje wszystkie role w kolejnych polskich produkcjach.
Taki też jest "Johnny" - zrobiony od sztancy pod nazwą "wzruszający, ale trochę śmieszny", adresowany do wierzących emerytek i licealistów, którzy obejrzą go z katechetą.
Nie do zniesienia jest oglądanie w każdym rodzimym filmie tych samych aktorów, zwłaszcza że Dawid Ogrodnik tak samo odgrywa rolę Kaczkowskiego, jak kiedyś młodego Beksińskiego.
Podobnie można napisać o Trojanie, którego warsztat aktorski jest jeszcze skromniejszy niż w przypadku odtwórcy roli księdza.
Reasumując - przeciętne filmidło, które ratuje napisany przez życie scenariusz.
sam jesteś archaiczny.Ten film miał pokazać czasy dekadę temu.Zajebiste dialogi sceny wszystko naturalnie zrobione.Ścieżka zajebista czego chcesz? Właśnie takie ekranizacje lubię gdzie wszystko jest oczywiste.Masz coś do Trojana to jesteś chory gościu.To najlepszy odtwórca ról męskich ostatnich lat.