Niestety w ciągu 2 godzin filmu można było wpakować o wiele więcej ciekawszych informacji,
miałem wrażenie, że osoba odpowiedzialna za ten film nie wiedziała, czy zabrać się za
szczegóły życia Jobsa, czy też nie. Raz jest spory, szczegółowy fragment dotyczący danego
okresu życia Steva, po chwili przerzucani jesteśmy prawie 10 lat do przodu. Pominięto to jak
pracował w NEXT (wspomniano o tym przez chwilę) i Pixar, a zamiast tego pokazano to tak,
jakby przez ten czas zajmował się tylko ogródkiem i rodziną. Pozostawiono wiele
niedomówień, typu - Jobs nie chciał swojej córki (wręcz prawie zrzekł się ojcostwa) - sprawa
wydawało się, że zostało zamknięta, aby kilkanaście minut później zobaczyć, że Jobs ją bardzo
kocha i w ogóle jak zajmuje się rodziną... Wcześniejszy fragment - mała firma Apple jest na
jakiejś wystawie technologicznej, gdzie prezentują swój drugi komputer zmontowany w garażu,
scenę później widzimy, jak Jobs parkuje swoim mercedesem przed gigantycznym budynkiem
Apple w Cupertino...
Nie mówię już o samym zakończeniu, bo urwanie akurat w tym momencie, wróży jedno -
sequel pt. Jobs: Ostatnie lata, czy coś w ten deseń.