Produkcja poniżej przeciętnej, z typowym ruskim patosem na koniec. Niechlujstwo scenografii aż
razi. Rosjanie nie potrafią kręcić. Kiedyś byli Nigmatulin, Siergiej Einstein. Dziś mają tylko piękne
aktorki: Kurylenko czy naprawdę śliczna Ekaterina Klimova. Jest jeszcze dużo starsza Milla
Jovovich.
Zastanawia mnie tylko ostatnia scena, kiedy Gebels, czy jak mu tam, wchodzi do kawiarni, a tam
siedzi ta kobieta, która przedstawia się jako córka tego oficera Djomina, po czym wybucha
śmiechem. Czy Nina w końcu też się przeniosła? W końcu gdyby była córką, to nie tak młodą.
Dziecko, które się urodziło, musiałoby mieć ok. 70 lat.
Tłumacz dał ciała.
Dziewczyna się przedstawiła nazwiskiem " ja Diomina", a ktoś przetłumaczył "jestem córką..."
Poza tym, dziecko, które się urodziło chłopcem było :)
Zatem dziewczyna z 2009 to córka, albo i wnuczka (w zależności od jurności) tegoż chłopczyka.
Na mój gust tłumaczenie jest ok. Dziewczyna przedstawia się jako córka majora Diomina, czyli urodzonego chłopca bo on tak się właśnie nazywał. Krótko mówiąc dziewczyna jest wnuczką Niny i dlatego też jest do niej podobna i gra ją ta sama aktorka.
Dlaczego oceniasz rosyjskie kino po jednym filmie? Obejrzyj "Powrót", 'Brat", "Spalonych słońcem" (ale pierwszą część!), "Leningrad", wtedy dopiero oceniaj cały przemysł filmowy tego kraju. Akurat "Jesteśmy z przeszłości 2" to słabizna, bo film zrobiony został przez ludzi, którzy wcześniej zajmowali się tylko efektami specjalnymi. Ale to jeszcze nie całe rosyjskie kino. Dlatego nie generalizujmy.
To fakt, Einstein był, tylko jakoś inaczej miał na imię...
A jeśli nawet rusofoby chwalą ten film to MUSIAŁEM go zobaczyć!
Widziałem, film lekkopółśredni.
Nie masz pojęcia o rosyjskim kinie, nie zrozumiałeś tego filmu, ogólnie bredzisz.
A jeśli chodzi o "typowy patos" to mam womit na widok gwiaździstego sztandaru i szczytnych idei (równość) które nijak się mają do rzeczywistości, w co drugiej superprodukcji zza oceanu.