Z jednej strony film na pewno ma pozytywny przekaz i wiele momentów, które mogą wywołać uśmiech, na pewno kino w założeniu dla kobiecej części widowni, ale czy do kobiet trafia? Twórcy starali się lekko i bezproblemowo opowiedzieć o ciąży, a wyszło letnio, pośrednio i trochę bezpłciowo. Film jest średni, kolejna hollywoodzka bańka mydlana z zamkniętym w niej amerykańskim snem o szczęśliwej rodzinie. Ale plus za klimat i pozytywny przekaz.
Jednak gdy oglądałem ten film przez cały czas miałem przed oczyma dwa wideoklipy, które skutecznie psuły mi bezmyślne opychanie się wizualną watą cukrową, jaką w dużych ilościach ten film nam serwuje. Pierwszy to "Try, Try, Try" Smashing Pumpkins, a drugi - "Black Hole Sun" Soundgarden. Polecam obejrzenie obu przed seansem z "Jak urodzić i nie zwariować"