Najbardziej w całej bajce podobał mi się fakt, że nie wykorzystano klasycznych schematów,
które uważa się za synonim szczęścia, mam na myśli: ona i on, łącząca ich miłość / mama,
tata i dzieci - szczęśliwa rodzina. Nie ma tu ani księcia i księżniczki, ani pełnej rodziny w
której mama i tata to warunek konieczny. Mimo to pokazano, że samotny mężczyzna, (który
tak naprawdę nie deklaruje w bajce swojej orientacji - nie zagłębiano się w to zupełnie - i w
założeniach mógłby być nawet gejem) świetnie spisuje się w roli rodzica. Dla mnie pod tym
względem bajka zyskała bardzo wiele.
Ps. Strasznie mi się podobał głos Gru w polskim dubbingu :)
Ba, nie było tu nawet nic w stylu tych strasznych ckliwych przemówień, które zwykle w filmach familijnych występują przy okazji przemiany głównego bohatera. Także dla mnie również nieschematyczna bomba. :) Chociaż nie śmieszyło mnie to wszystko do łez to i tak było świetne i urocze. O to właśnie chodzi w animacjach. Można tu zaszaleć z fantastyką. :)