W sumie moral filmu pojawia sie na poczatku, a slowa matki sa trafne i stanowia jedyna prawdziwa wartosc w tym filmie. Cala ta poplatana historia bohaterki, wplatanie jej w alternatywna rzeczywistosc jakiegos pogrzanego musicalu - sprawilo, ze ogladalam to z takim wrazeniem WTF??? Koniec koncow dochodzi do fatalicznego spelnienia sie wszystkich zlych wizji na temat romantycznosci. Milosc rodem z komedii romantycznej istnieje . Masakra!... Nie mam pojecia, jak bardzo trzeba byc ulomnym, aby uwierzyc w przeslanie filmu. Zdaje sie, ze jest nia proba obrony tematyki romantycznej, wiara w cuda i bajki. No masakra!