"Informatora" zobaczyłem dopiero w lutym 2001 roku, dwa lata po jego premierze i do dziś pozostaję pod ogromnym wrażeniem.
Żadko zdarzają się w kinie amerykańskim filmy tak nieszablonowe i prawdziwe.
Michael Mann po raz kolejny dowiódł kunsztu reżyserskiego najwyższej miary - "Informatora", bez żadnych oporów, stawiam w jednym rzędzie z "Łowcą" i "Milczeniem owiec", być może dając mu nawet przed nimi pierszeństwo...
Wybitna reżyseria i spójny, inteligentny scenariusz uzupełniane są w tym filmie znakomitym aktorstwem - Al Pacino w formie z "Ojca Chrzestnego", Russell Crowe na trampolinie do panteonu najwybitniejszych aktorów współczesnego kina.
Znakomita, scharmonizowana z treścią muzyka, trzymające w stałym napięciu, nietuzinkowe zdjęcia dopełniają całości filmu - dla mnie, jednego z najlepszych flmów ostatnich lat.
Grzegorz Mańko