Rewelacyjny klimat, zwłaszcza jeśli lubi się filmy w których odpowiedzi na pewne pytania po prostu nie bedzie i trzeba samemu sobie część rzeczy dopowiedzieć.
Ale to w pełni świadome zagranie, jeszcze dodatkowo budujące nastrój. Generalnie zdecydowanie warto, film na festwialu Sundance zebrał sporo przychylnych opinii i nawet jeśli drugie "Hereditary" to to nie jest, to nadal bardzo, ale to bardzo dobry straszak.
Komentarze typu "nie dla każdego" zawsze trącą pretensjonalnością... To nie jest film dla elity, a jeszcze jeden creepy kid horror movie. Może i powstał na fali znakomitego "Heteditary", ale na pewno się z tym filmem nie równa. Z irlandzkich horrorów już nawet "Wyleczeni" byli lepsi.
Nah, nie zgodzę się co do "Wyleczonych" - ale tu będziemy się kłócili o indywidualne odczucia, co większego sensu nie ma.
Zresztą ja bym w życiu tego filmu nie określił jako "dla elity". Inspiracje paroma kultowymi dziełami są tu dość oczywiste, od "Omena", przez "Inwazję porywaczy ciał", po, dopóki nie wiadomo o co chodzi, jak dla mnie nawet "Pet Sematary" Kinga. Dlatego bardziej określiłbym go jako typ kina grozy, który raczej nie zadowoli ludzi lubiących "Naznaczonych", "Zakonnice" itp, a preferujących bardziej powolne budowanie klimatu.
Chociaż z drugiej strony... nawet to nigdy nie będzie regułą, co widzimy u nas. Ty z wolniejszych straszaków wolisz "Wyleczonych", ja "The Hole...". Nie do przejścia temat, zależy co na kogo w danym momencie bardziej wpływa.
"The Canal", też irlandzki, wspominam jako przykład dobrego slow burnu. Albo "I Am the Pretty Thing That Lives in the House". Ten chyba tylko ja sobie cenię. :P
Słyszałem o obu, ale jeszcze żadnego nie oglądałem. Dzięki za przypomnienie, muszę to sobie na listę wpisać. :)
Btw. widzę, że na me*iakrytyku też nasze opinie starły się w boju :)
Ale co do "Suspirii" przynajmniej się zgadzamy, że rewelacja ^^.
Jeśli 7,5/10 to Twoja ocena, to tak - nie dogadamy się w kwestii "The Hole...". ;)
Ale np. mamy podobne odczucia w kwestii netfliksowego "Cam", "Hold the Dark", "The Meg", "Cichego miejsca" czy "Zła we mnie".
A recenzji "Suspirii" (lub "SuspiriÓW", jak niektórzy próbują mi wmówić) nie widzę u Ciebie na MK.
Też już słyszałem tę odmianę, ale jakoś mi to nie leży. Ok, Suspiria to w sumie oryginalna nazwa i do tego zdaje się w l. mnogiej, ale u nas przy okazji filmu zwykło się raczej przyjmować ją jako pojedynczą. Zamieszanie ;)
A nie ma jeszcze bo najpierw puściłem do darmowegi magazynu kulturalnego taki troche dłuższy tekścik, a wczoraj dopiero trochę krócej na moją Bandę. Pewno zaktualizują na media jutro.
A "Zło we mnie" tak tak, baaaardzo dobre. :) No i to ten sam pan co "I Am the Pretty Thing..." robił, więc już czuję że tu też będziemy mieć podobne zdanie :)
Ta "poprawna" forma brzmi strasznie manierycznie i nienaturalnie, plus - tak jak piszesz - w języku potocznym zupełnie nie funkcjonuje. Ale i tak miałem już w tej sprawie wykład.
Przeczytam, jak się pojawi.
Moim zdaniem "I Am the Pretty Thing..." > "Zło we mnie". Szkoda, że Oz Perkins po swoim drugim filmie trochę zwolnił, bo przez chwilę wydawało się, że będzie nowym i wyraźnym głosem na scenie horroru. Nawet jego scenariusz do dalekiego od ideału "The Girl in the Photographs" mi się podobał. Teraz na IMDb chyba nie ma nic w upcoming movies. Z drugiej strony, może lepiej zrobić sobie krótszą/dłuższą przerwę niż zostać drugim Patrykiem Vegą. ;)