Oczywiście w uogólnieniu, bo nie wszyscy. Przede wszystkim nie sposób nie porównywać tych dwóch dzieł, bo traktują o podobnych sprawach. Tyle, że filmy Nolana posiadają pełną legitymizację zdarzeń: wszystko można wyjaśnić, istnieje ciągłość przyczynowo-skutkowa, rzeczy się układają. Z takiej perspektywy można zwątpić w Iluzjonistę, bo niektóre wydarzenia w nim trudno osadzić wobec wspominanych wcześniej kryteriów, ale czy nie jest czasem tak, że niepotrzebnie kierujemy się tym standardem? W filmie przecież może być miejsce na fantasy. To chyba konflikt dwóch szkół reżyserskich. Zatem porównania istnieją, ale tylko na tym poziomie, która szkoła ma więcej do zaoferowania. Obie jednak są wyborne. Tak jak i filmy. Nie sądzicie? :)