Tak się ostatnio zastanawiałam nad ekranizacją Hobbita i co by było gdyby wzięli się za Silmarillion (pomijam fakt że praw nie sprzedadzą). Wiele osób narzeka na Hobbita. Niestety połowa z nich to jedna i ta sama osoba a ¼ robi to chyba z nudów lub w myśl zasady "brak krytyki to dzień stracony". Pozostali mają trafne uwagi. I do tych pozostałych się zwracam.
Faktem jest, że Hobbit to nie jest drugi Lotr. Ma trochę głupich scen, ale ogólnie gdyby analizować scena po scenie to nie jest źle. Lotr też nie ustrzegł się takich scen np. rozbrojenie Gandalfa przez Nazgula. Chodzi o to, że strasznie się bronicie przed ekranizacją Silmarillionu powtarzając, że na pewno by go zepsuli. Ale tak szczerze to co by zepsuli? Nawet gdyby było tam więcej niż w Hobbicie dziwnych scen (w co wątpię bo to inna waga dzieła) to pewnie byłoby też wiele scen fajnych, które by cieszyły. A te złe zawsze można przewinąć. Jeśli nie lubię wątku z Goblinami to go nie oglądam. Zaś cieszą mnie np. sceny w Rivendell. Nie podoba mi się spływ beczek, ale uwielbiam rozmowę Bilba ze Smaugiem lub Thorina z Thranduilem. Po prostu są sceny, których byłoby mi żal nie zobaczyć tylko dlatego, że jest kilka takich co wywołuje u mnie facepalm.
Jeśli chodzi Ci o to czy by sobie poradził, to z pewnością tak. Ale jeśli pytasz czy chciałoby mu sie to zrobić, czy miałby na to siłę - to tego nie wiem.
Jeżeli chodzi o adaptację całego dzieła, to trudnością wielokrotnie Silmarillion przewyższa LOtR i Hobbita. Musiałby też powstać film o długości 10 godzin(ew serial jak GoT) z wieloma lukami wypełnionymi przez reżysera i scenarzystów (fale hejtu).
Tak. Zdecydowanie. Gdyby rodzina Tolkiena miała choć trochę oleju, sprzedałaby prawa. Wiecie dlaczego? Bo film obejrzała rzesza ludzi, która po książkę nigdy by nie sięgnęła. Nigdy do teraz. Te historie uzależniają, chcesz widzieć co było przedtem, potem. Władcę na półce miałam zawsze, po ekranizacji LotR dokupiłam Hobbita, Silmarillion, Niedokończone i bóg wie co tam jeszcze. Te filmy będą oglądać następne pokolenia, bo nie sądzę, żeby szybko porwał się ktokolwiek na kolejną ekranizację. Czy Jackson udżwignie Silmarillion? TAK. Irytują mnie narzekania ortodoksów tolkienowskich. Nieścisłości, zmiany? Owszem. Ale także genialne wyczucie obrazu i postaci. Ma nosa do aktorów, nikt z górnej półki a zagrane genialnie. Aragorn, Gandalf, Thorin, Thranduil / love :) /, że o Bilbo nie wspomnę. I nie panikujmy, Silmarillion to nic innego jak mitologia, da się sfilmować, jak każda inna.
Odkopałaś stary temat. Niestety po ostatnim Hobbicie zmieniłam zdanie, bo dla mnie to już profanacja a nie jestem ortodoksem tolkienowskim jak się pewnie zorientowałaś z tematu. Jest po prostu liczba zmian i wprowadzonych absurdów, które można zaakceptować. Co z tego, że ludzie obejrzeliby film na podstawie książki do której by nie sięgnęli, skoro z książką miałby on tyle wspólnego co imiona. Lotr jest zrobiony dobrze. Nawet pierwsza część Hobbita może być a przy PS też da się przymknąć oko. Ale BPA to zjazd po bandzie. Patrząc na tendencje spadkową strach pomyśleć co by wyszło z Silmarillionu za pośrednictwem Jacksona. Może gdyby się wziął za kręcenie ktoś inny, ale i tak nie ma co gdybać, bo film nie powstanie.