Tak się ostatnio zastanawiałam nad ekranizacją Hobbita i co by było gdyby wzięli się za Silmarillion (pomijam fakt że praw nie sprzedadzą). Wiele osób narzeka na Hobbita. Niestety połowa z nich to jedna i ta sama osoba a ¼ robi to chyba z nudów lub w myśl zasady "brak krytyki to dzień stracony". Pozostali mają trafne uwagi. I do tych pozostałych się zwracam.
Faktem jest, że Hobbit to nie jest drugi Lotr. Ma trochę głupich scen, ale ogólnie gdyby analizować scena po scenie to nie jest źle. Lotr też nie ustrzegł się takich scen np. rozbrojenie Gandalfa przez Nazgula. Chodzi o to, że strasznie się bronicie przed ekranizacją Silmarillionu powtarzając, że na pewno by go zepsuli. Ale tak szczerze to co by zepsuli? Nawet gdyby było tam więcej niż w Hobbicie dziwnych scen (w co wątpię bo to inna waga dzieła) to pewnie byłoby też wiele scen fajnych, które by cieszyły. A te złe zawsze można przewinąć. Jeśli nie lubię wątku z Goblinami to go nie oglądam. Zaś cieszą mnie np. sceny w Rivendell. Nie podoba mi się spływ beczek, ale uwielbiam rozmowę Bilba ze Smaugiem lub Thorina z Thranduilem. Po prostu są sceny, których byłoby mi żal nie zobaczyć tylko dlatego, że jest kilka takich co wywołuje u mnie facepalm.
Z jednej strony tak, ale jak wiesz seriale są robione i utrzymują się wtedy gdy jest wielka, wielka oglądalność ... ile sezonów 4-5? Historia jest ciekawa dla nas fanów, wiemy, że jest trochę hmm... ciężka? Specyficzna, mało kto zdecydowałby się na serial, film by chyba prędzej przeszedł ale z drugiej strony pewnie byłby trochę na "łapu capu", bo czas ograniczony a jest tyle ...... do pokazania ;)
Dlatego powinna zostać tam gdzie jej miejsce - na kartkach papieru i w Twojej głowie.
Ok, ale pamiętasz co mówił główny wydawca książek Tolkiena gdy padł pomysł filmu WP w reżyserii PJ ? Byli sceptyczni, mało tego otwarcie mówili "nie" i uważali, że ten film będzie tragedią, że historia ta jest niemożliwa do pokazania na ekranie kina , tylko książka oddaje jej znaczenie. Po premierze otwarcie przyznali, że "kupują" produkt PJ, nie tylko oni, my fani też .... ktoś zaryzykował i chyba mi nie powiesz, że Władca Pierścieni to koszmarnie źle zekranizowana książka? Hobbit, ciężko oceniać całość dla mnie 1 cz. jest genialna 2cz. to potknięcie z lepszymi i gorszymi momentami ale nadal bardzo lubię .... czekam na 3, a Silmarillion? Powiem tak - jeżeli byłby tragedią, ludzie by wyśmiali i zapomnieli (tak jak mało kto pamięta o animowanym WP/Hobbbit) a jeżeli były dobry?
Może być i serial :). Osobiście nie wyobrażam sobie tutaj trylogii. Mało tego nawet gdyby nakręcili tylko kilka historii to też bym się cieszyła. :) Nie założyłam tematu by dyskutować jakby to miało wyglądać tylko czy pomimo obaw (które pojawiły się po Hobbicie) chcielibyście zobaczyć Silmarilliom. ( jakkolwiek by go zekranizowali. )
Kto by zrobił taki serial? Seriale są dla wszystkich a ta historia ciekawi fanów, chciałabym serial ale zdaje sobie niestety sprawę, że byłby problem przy realizacji ;/
Calays ja pytam hipotetycznie. Przecież oni nawet praw nie mają od tego trzeba zacząć :(. A kto?, jak?, za co?, to na razie drugorzędna sprawa.
Ja co prawda nigdy nie byłam na zdecydowane NIE, ale mimo to mam wątpliwości, jak taki film możliwie miałby wyglądać.
Każdy kto czytał Silmarillion wie, że to nie jedna opowieść jak Hobbit czy Władca, tylko zbiór opowieści, co jest ciężko przenieść na ekran. Takie porozrzucane w czasie, najpierw są jedni bohaterowie, a w następnej opowieści już całkiem inni. Oczywiście fani wiedzieliby o co chodzi, ale inni którzy z Tolkienem nie mają nic do czynienia, raczej nie kupiliby tego.
Co innego ekranizować wybrane opowieści, które miałyby konkretny początek i koniec, to wyglądałoby już lepiej.
Czyli ogólnie jesteś za :) Właśnie o to mi chodziło. Spokojnie ja też mam wątpliwości jakby to miało wyglądać, ale na szczęście, gdyby co, to nie ja będę musiała się głowić :D
Sam nie czytałem "Silmarilliona" ale wnioskując z twojej wypowiedzi o wiele lepszym pomysłem byłoby zrobić serial. Coś w stylu "Gry o tron" i właśnie byłbym za stworzeniem serialu "Silmarillion" :)
Tak, pomysł serialu już się przewinął w temacie, i też myślę że byłby lepszy niż film/filmy. Przeczytaj Silmarillion, bo naprawdę warto ;]
Ale mają problem z wykupieniem praw....
Tamten idiota nawet nie sprzeda im.... -.-
Czemu mówisz o Christopherze idiota? Poza tym on już wiekowy jest :] Rodzina może być bardziej skora do współpracy :]
Ale chciałbyś to zobaczyć czy nie? Obojętnie jakby to nakręcili.
każdy by chciałby zobaczyć Silmarillon.. tylko nie serial
Byłoby EPICKO, lepiej niż w lotr
Sęk w tym, że nie każdy. Widziałam wiele głosów przeciwko. I też mi się wydaje, że byłby powagą lepszy od Lotra bo sam Silmarillion jest lepszy. Tzn. historie tam zawarte.
Obawiam się, że przed swoją śmiercią Christopher odpowiednio zabezpieczy prawa do pozostałych książek Tolkiena.
Wziąć się za Silmarilion to ciężki kawał chleba. Tam jest strasznie wszystko pogmatwane, więc żeby zrobić z niego serie filmów to nie wiem ile by musieli części zrobić, żeby widz cokolwiek z tego zrozumiał :) A i gdyby to miało jakoś wyglądać to musieliby na to poświęcić 3 razy więcej czasu niż na Hobbita.
Zgadzam się :). Trylogia moim zdaniem odpada. Nie pytałam jednak o formę nakręcenia tylko czy chcielibyście to zobaczyć? Choć z Twoich wypowiedzi na forum wnioskuję, że pewnie chciałbyś :). Popraw mnie jeśli się mylę.
Quenta Silmarillion to tak naprawdę historia Silmarilów i wojna Noldorów z Morgothem o ich odzyskanie, zaczynająca się od Feanora, a kończąca na Wojnie Gniewu. Opowieść jak najbardziej narracyjna i możliwa do zekranizowania w serii filmów. Ja widzę na przykład cztery, być może zatytułowane tak:
1 Tinuviel - o Berenie i Luthien z retrospekcjami o Feanorze i Silmarilach
2 Dzieci Hurina
3 Ukryte Miasto - o Tuorze i Gondolinie
4 Droga do Valinoru - o Earendilu i jego podróży oraz bitwa kończaca pierwszą erę
a w nich odpowiednio wplecione wątki pozostałych postaci z tego czasu jak Thingol i zagłada Doriath i kilka innych.
Mogłoby oczywiście być więcej filmów i pierwszy mógłby opowiadać o Feanorze, to już kwestia odpowiedniego podziału. Tolkien zaczynał pisanie od osobnych historii Tuora, Turina, Berena i Luthien oraz Earendila Wędrowca, a dopiero potem połączył je w jedną całość z historią elfów i umieścił w jednym świecie. Każda z tych opowieści może być przedstawiona osobno i tworzyć cykl filmów.
Książka zawiera jeszcze dodatkowo historię stworzenia świata i opis Valarów. To nie jest Silmarillion, tylko Muzyka Ainurów i Valaquenta. Tego właśnie nie da się sfilmować, ale tak naprawdę nie trzeba. Wystarczy tylko część z tych informacji wpleść w fabułę prawdziwego Silmarillionu tam gdzie to konieczne.
Jest jeszcze Akallabeth - zagłada Numenoru, materiał na osobny film, łącznik między Silmarillionem i Władcą Pierścieni.
Dobrze powiedziane, ale myśle że cztery części to i tak za mało. Samych bitew było tyle i były tak ogromne, i konieczne w ekranizacji bo giną w nich ważni bohaterowie, pochłonęłoby masę czasu i do realizacji i czasu w filmie.
Prawda.
Podałam cztery części tylko jako przykład minimalny, na dowód że dałoby się te historie przenieść na ekran, ale przydałoby się więcej filmów.
Najlepiej by było gdyby zrobili serial "Silmarillion". Może pobiłby Grę o Tron.
Jak zwykle wypowiadasz się rzeczowo i konkretnie. Właśnie o to chodzi, że przecież to może być cykl filmów. Nikt nie mówił, że trzeba kręcić Silmarillion po kolei strona po stronie. Nawet nie wiem jakby to miało wtedy wyglądać. A z drugiej strony ponieważ treści (historii) jest tam naprawdę wiele to mogliby też ustrzec się takich błędów jakie zrobili przy Hobbicie chcąc wypełnić na siłę czas.
Muzyki Ainurów nie trzeba filmować. Wystarczyłby krótki prolog albo tak jak napisałaś "wpleść w fabułę prawdziwego Silmarillionu tam gdzie to konieczne".
Uważam, że zatopienie Numenoru też powinno być.
Pozdrawiam :)
Zgadza się. Jeszcze spotykałam wypowiedzi "Silmarillionu nie da się sfilmować, bo nie zmieści się w jednym filmie" - tylko niby dlaczego koniecznie musiałby być jeden??? ;D
A przed zatopieniem Numenoru mógłby jeszcze być film o Aldarionie i Erendis na podstawie Niedokończonych opowieści.
Również pozdrawiam :)
Niedokończone opowieści to chyba kolejne prawa autorskie. Jak to z nimi jest? Tam jest też odmienna historia Celeborna i Galadrieli. Ciekawe gdyby mieli oba prawa na którą wersję by się zdecydowali.
Tak, kolejne, ale dla naszej dyskusji to i tak nie ma znaczenia, bo ani jednych ani drugich Christopher nie chce sprzedać. Z tego co wiem, odmówił praw do wszystkich innych książek. Jeśli ktoś je kiedyś zdobędzie, to mam nadzieję, że do obydwu.
Z Galadrielą rzeczywiście jest problem. Ja bym ją jednak bardziej widziała według wcześniejszej wersji jako "buntowniczkę" chociaż nie tego kalibru co Feanor, a nie taką "grzeczną" postać jak w późniejszych pismach ;)
No i jeszcze który Celeborn jest prawdziwy? Teleri z Alqualonde czy Sindar z Doriath? Tu już wybór zależy od obrazu Galadrieli - "buntowniczka" spotyka go dopiero w Doriath, a "spokojna" wcześniej w Valinorze...
Przedstawiwnie kilku czy może nawet kilkunastu tysiącleci ( musiałabym poszukać ile Pierwsza Era trwała) w paru filmach czy serialu było by dość trudne. Do tego wpleść od groma lokacji, postci i wątków. Musiałby sie za to wziąść czlowiek który Silmarillion miałby w małym paluszku lewej reki. Można by to zrobic w kilku filmach tak jak to opisała Nerwen_AG i to jest całkiem dobra myśl, jednak znająć życie każda z histori musiała by zostac znacznie uproszczona żeby każdy kto nie miał z Tolkenem do czynienia mógł się w tym połapać. Jeszcze dodając do tego koszty jakie to mega przedsięwzięcie by pochłonęło nie wspominajać o czasie, odpowiednim dobraniu aktorów i zaangażowaniu... Ehh...
Mimo wszystko wolałabym żeby Slimarillion pozostał nadal na kartkach papieru, niech wyobrażenia każdego z nas co do Valarów, elfów, Silmarilów, Ukrytej Doliny, smoków i samego Morgotha pozostana nadal naszymi wyobrażeniami. :-)
Z listu Tolkiena do Miltona Waldmana (list 131, rok 1951)
"Cykl rozpoczyna mit kosmogoniczny: Muzyka Ainurów. (...)
Mit następnie szybko przechodzi do Historii Elfów, czyli właściwego Silmarillionu - do świata takiego, jakim go postrzegamy, lecz oczywiście wciąż przeobrażonego w na pół mityczny sposób, to znaczy zaludnionego przez rozumne, wcielone istoty porównywalne z nami. (...)
Główny trzon opowieści, właściwy Silmarillion, traktuje o upadku najbardziej utalentowanego szczepu elfów, ich wypędzeniu z Valinoru (...), ich powrocie do Śródziemia (...) pod rządami Nieprzyjaciela oraz o ich walce z tą wciąż ucieleśnioną potęgą Zła. Opowieść otrzymała taki tytuł, ponieważ wszystkie wydarzenia wiążą się z dziejami i znaczeniem Silmarili (...). Główną opowieścią Silmarillionu, a zarazem najpełniej rozwiniętą, jest Opowieść o Berenie (...) i Luthien. (...) Opowieść jest (...) romansem heroiczno-baśniowym, zrozumiałym nawet przy bardzo ogólnej i mglistej znajomości tła. (...) Są inne, niemal w równym stopniu rozwinięte i niezależne, opowieści splatające się jednak z ogólną historią. Są Dzieci Hurina, tragiczna opowieść o Turinie Turambarze i jego siostrze Niniel. (...) Jest Upadek Gondolinu: głównej twierdzy elfów oraz opowieść, czy też opowieści, Earendil Wędrowiec. Główny bohater jest o tyle istotny, że jego historia zamyka Silmarillion. "
Jak widać, można się skupić na tych opowieściach, które nawet sam Tolkien uważał za "właściwy Silmarillion". Nie trzeba przedstawiać kilkunastu tysiącleci, wystarczy tyle tła historycznego ile jest konieczne dla zrozumienia głównych wątków tych historii, gdzie naprawdę bohaterów ani lokacji nie ma aż tak wielu. Same historie tych czterech bohaterów - Berena, Turina, Tuora i Earendila są dosyć proste. Można się w nich połapać bez znajomości wszystkich mitów. Między wyruszeniem Berena na wyprawę po Silmaril a przybyciem Earendila do Valinoru mija 87 lat. Historię Feanora i wygnania Noldorów można wspomnieć w retrospekcjach, jak historię Isildura w Lotr, w krótkich wzmiankach pozostawiających wiele pola dla wyobraźni.
Dla wyobraźni czytelników pozostałaby jeszcze cała reszta książki, to co naprawdę niemożliwe do przekazania na ekranie, i byłoby tego nadal bardzo wiele - wszystkie mity, wcześniejsze historie i bardziej skomplikowane wątki. Poza tym własne wybrażenia każdy może mieć, nikt nie byłby przecież zmuszany do oglądania filmów :)
Aha - pierwsza era zaczyna się od przebudzenia elfów i trwała bardzo długo, ale od przybycia Noldorów za Melkorem do Śródziemia do końca pierwszej ery mija 590 lat.
Tutaj jest cała chronologia:
http://en.wikipedia.org/wiki/Timeline_of_arda
Rzeczywiście dałoby sie coś z tego zrobić w oparciu o te kilka opowieściach zaznaczonych przez Tolkiena, może nawet coś konkretnego jeśli wydarzenia umieszczono by jednynie w tych 590 latach... Jednak do końca opierałabym sie temu pomysłowi, no ale jeśli by w końcu miało cos z tego powstać z pewnością bym obejrzała ;)
Poniższe uwagi odnoszą się w zasadzie tylko Ainulindale, Valaquenty i Quenta Silmarillionu. Akallabeth to kompletnie osobna historia, którą czysto teoretycznie można by przenieść na ekran - tzn. część opowiadającą o upadku Numenorejczyków i korupcji Saurona. W necie krąży nawet bardzo luźny skrypt takiego filmu http://folk.uib.no/hnohf/numenor1.htm co prawda nie ze wszystkim się zgadzam z jego autorem, ale ma sporo niezłych pomysłów.
1. Silmarillion jest dziełem zbyt złożonym. Obszerności tej książki nie ma co liczyć liczbą stron, ale rozpiętością czasu w jakiej umieszczona jest akcja, liczbą wątków i postaci. 500 lat historii (kilka tysięcy jeśli weźmie się pod uwagę lata drzew, ale to akurat można bez problemu przyciąć) 14 Valarów, 3 szczepy Eldarów, Sindarowie, 3 synów Finwego, 7 synów Feanora, 3-4 istotnych dla fabuły potomków Fingolfina i co najmniej 2 dzieci Finarfina (no chyba, że olewamy Galadrielę, hehehe). 3 plemiona i wiele pokoleń Edainów. Tego wszystkiego nawet serial by nie pomieścił. A więc tniemy, wycinamy, pomijamy, upraszczamy, kastrujemy. Po tym wszystkim i tak trzeba by wpakować 20 minutowy prolog dla ludzi nie znających książek.
2. Książka i film to dwa różne media w zupełnie inny sposób oddziałujący na odbiorcę, zaś część tej historii jest po prostu niemożliwa do przeniesienia na ekran bez popadania w totalny banał i żenadę – przede wszystkim całe Ainulindale i początek dni. Dalej, jak przenieść na ekran majestat Valarów, potęgę i grozę Morgotha, zrobić z nich 20 metrowych gigantów w błyszczących zbrojach? Piękno Drzew i światła zaklętego w Silmarillach? Jak przedstawić pieśń Luthien, która wzruszyła samego Mandosa? Jak w sensowny sposób pokazać pojedynek Finroda z Sauronem na pieśni mocy UKAZANY NAM W FORMIE POEMATU?
3. Silmarillion to (zarówno z perspektywy czytelnika, jak i wewnątrz wykreowanego przez Tolkiena świata) zbiór mitów i opowieści opisujących zamierzchła przeszłość Ardy. Przenoszenie takich dzieł na ekran w postaci filmu fabularnego praktycznie zawsze kończy się gniotem pokroju Troi albo Beowulfa. Na górze padła propozycja, żeby nakręcić film o podróży Earedila, a jak to przepraszam miałoby wyglądać? W książce wiemy, że wypłynął, płynął, a że miał pod ręką Silmarilla to dopłynął. W filmie musi być zły charakter, walka z przeciwnościami, napięcie itd. Skończyłoby się na tym, że Morgoth wysłałby za Żeglarzem flotę piratów (dowodzoną przez jakiegoś karykaturalną postać w stylu Gothmoga albo Azoga) czy coś w tym guście.
4. Hobbit to książka dla dzieci przeniesiona na ekran jako (głupkowaty) film dla dzieci. Władca Pierścieni to epos zamknięty w formie powieści, zekranizowany jako film przygodowy dla nastolatków. Silmarillion, opus magnum autora, to poważna, podniosła, miejscami tragiczna opowieść o skażeniu świata, upadku, odkupieniu, przeznaczeniu, śmierci i przemijalności wszystkich rzeczy. Warstwa „przygodowa” odgrywa tutaj kompletnie drugorzędną rolę. Kiepski materiał na kinowego blockbustera. Ale spoko, olejemy powyższe, damy zabawnego bekającego krasnoluda, elfa prującego z łuku jak z karabinu maszynowego i skoncentrujemy się na zabijaniu orków i smoków – widownia będzie zachwycona! Kubeczki, koszulki, zeszyciki i figurki będą się sprzedawać jak ciepłe bułeczki! A słowa Christophera staną się bardziej aktualne niż kiedykolwiek wcześniej:
„Tolkien has become a monster, devoured by his own popularity and absorbed into the absurdity of our time. The chasm between the beauty and seriousness of the work, and what it has become, has overwhelmed me. The commercialization has reduced the aesthetic and philosophical impact of the creation to nothing. They eviscerated the book by making it an action movie for young people aged 15 to 25.”
Jeżeli ktoś wierzy, że jakakolwiek wytwórnia wyłoży kilkaset milionów $ na film chociaż w niewielkim stopniu utrzymujący ton powieści bez dostosowywania jej do masowego odbiorcy i kamilków, którzy robią pod siebie jak zobaczą komputerowego smoka to gratuluję wiary w ludzi i świat.
Pozdrawiam serdecznie,
1/4.
Ad. 1 "Obszerności tej książki nie ma co liczyć liczbą stron, ale rozpiętością czasu w jakiej umieszczona jest akcja, liczbą wątków i postaci."
Zgadzam się.
"A więc tniemy, wycinamy, pomijamy, upraszczamy, kastrujemy. Po tym wszystkim i tak trzeba by wpakować 20 minutowy prolog dla ludzi nie znających książek."
Lotrowi zrobiono to samo i ma się dobrze. Myślę, że to nie byłby, aż taki problem.
Ad. 2
Próbujesz wszystko przenieść na ekran dosłownie a nie tędy droga. Tak piszesz jakbyś nigdy nie widział majestatu, potęgi czy grozy u postaci filmowych. Nie musisz na ekranie zobaczyć drzew tak pięknych, że same Ciebie powalą czy usłyszeć pieśń po której sam będziesz wzruszony niewiadomo ile. Naprawdę wystarczą ładne drzewa czy ładna pieśń w odpowiednim tonie. Wystarczy zaznaczyć choćby przez narratora albo wpleść to w rozmowę bohaterów. To samo tyczy się Muzyki Ainurów.
Ad. 3
"W filmie musi być zły charakter, walka z przeciwnościami, napięcie itd. Skończyłoby się na tym, że Morgoth wysłałby za Żeglarzem flotę piratów (dowodzoną przez jakiegoś karykaturalną postać w stylu Gothmoga albo Azoga) czy coś w tym guście."
Ha ha ha okropna wizja. Cóż nie wykluczam i tych gorszych pomysłów.
A może wystarczyłoby rozgniewane morze, złowrogo co rusz wypuszczające wielkie fale przeciwko statkowi?
Ad. 4
"Silmarillion, opus magnum autora, to poważna, podniosła, miejscami tragiczna opowieść o skażeniu świata, upadku, odkupieniu, przeznaczeniu, śmierci i przemijalności wszystkich rzeczy. Warstwa „przygodowa” odgrywa tutaj kompletnie drugorzędną rolę."
Przecież takie filmy też są w kinie i ludzie również na nie chodzą. Nie pasuje to na blockbustera, ale sama osobiście takie filmy w kinie omijam coraz częściej. A nawet gdyby to Silmarillion to zbiór bohaterów, historii miłosnych tych dobrych i tych tragicznych, epickie walki, spiski, przeciwnika w postaci złego w najczystszej postaci. Naprawdę nie trzeba wymyślać piratów dla podniesienia emocji masom.
Pomijając kwestie techniczne, chciałbyś zobaczyć Silmarillion z dobrymi i gorszymi scenami czy w ogóle go nie oglądać?
Również pozdrawiam serdecznie,
1/4 ale ta druga ćwiartka
ad. 1: ekhm, z tym, że LOTR ma się dobrze miejscami bym bardzo polemizował (hi Denethor).
Władca opowiada o wydarzeniach rozgrywających się w ciągu roku. 9(8) "głównych" bohaterów, wyprawa i tocząca się w tle wojna. Żeby przenieść to na ekran potrzeba było trzech 3 godzinnych filmów.
Silmarillion to jak już podałem ponad 500 lat, kilkanaście wątków i istotnych postaci wyskakujących jak z pudełka (cześć, jestem Earendil, prawnuk tego gościa, który został zabity 1,5 godziny temu). Trochę inne proporcje.
ad. 2: Na tym dla mnie polega piękno SIlmarillionu. Na przedstawianiu rzeczy z którymi nic znanego z naszego świata nie może się równać, rzeczy które można jedynie próbować sobie wyobrazić (z lepszym lub gorszym skutkiem). Podejrzewam, że Tolkien pragnął, aby czytelnik czuł się jak mieszkaniec Śródziemia żyjący w późniejszych erach świata (w zasadzie zgodnie z wizją Tolkiena tym właśnie jesteśmy) tęskniący za czymś, co dawno temu przeminęło/zostało zabrane ze świata i czego już nigdy nie będzie mu dane ujrzeć na własne oczy. Odpowiadając na Twoje pytanie (w zasadzie pytania), nie nie widziałem nigdy w filmach czegoś co mogłoby odpowiadać majestatowi i chwale Potęg Ardy i nie chcę oglądać na ekranie takiego Manwego:
http://blog.alism.com/wp-content/2010/04/clash-of-the-titans-bacofoil.jpg
nawiasem mówiąc uważam, że już przy ekranizacji Władcy Pierścieni filmowcy pokazali, że nie są w stanie nadążyć za tolkienowską wyobraźnią, chociaż stawali przed nieporównywalnie mniejszym wezwaniem
ad. 4
Tak, są takie filmy. Żaden z nich nie ma budżetu rzędu 300 mln $ i dziwnym trafem żaden nie należy do gatunku fantasy (dawno, dawno temu kręcono głębokie i ambitne filmy SF, ale to już też pieśń przeszłości).
Po prostu żadna wytwórnia nie zainwestuje takiej kupy kasy bez pewności, że inwestycja im się zwróci. A inwestycja zwróci się jeśli powieść zmienimy w komercyjnego potworka, który zarobi parę miliardów dolarów. Tak działa przemysł filmowy, tyle.
Czy chodziło o mój tekst o Earendilu? Napisałam w uproszczeniu, jaki powinien być "cel" filmu, czyli dopłynięcie Earendila do Valinoru, ale widzę to bardziej jako historię Earendila po zagładzie Gondolinu - jego związek z Elwingą w Nowej Przystani przy ujściu Sirionu, najazd synów Feanora i spustoszenie miasta, krótką historię Elronda i Elrosa przygarniętych przez Maglora, w to wpleciony wątek podróży morskiej Earendila już z Elwingą i w końcu dotarcie do brzegów Valinoru, a potem bitwa. Na pewno nie powinien to być sam rejs, bo rzeczywiście trzeba byłoby go sztucznie "urozmaicać"
Ad. 1 "Oczywiście, że Lotr ma się dobrze a to, że ma potknięcia...no proszę Cię. Bo zaraz wyjdzie, że Lotr to gniot. "
Władca potrzebował 3 filmów bo w samej książce wiele się dzieje. To aż 1500 stron. Silmarillion nie jest aż tak szczegółowy. Co daje też możliwość przewijania lat. A gdyby wziąć i odpowiednio skupić się na pojedynczych historiach to samych głównych bohaterów w takiej jednej historii byłoby mniej niż we Władcy. Zawsze można też kogoś okroić.
Ad. 2
Niestety to w jaki Ty sposób chciałbyś zobaczyć film nikt Ci tego nie nakręci. I nie ważne czy to byłaby całkowita animacja, CGI czy co tam jeszcze. Musiałby zejść sam anioł i dostarczyć Ci wizji.
Ad. 4
"dawno, dawno temu kręcono głębokie i ambitne filmy SF, ale to już też pieśń przeszłości"
Wampiry też były pieśnią przeszłości a potem przyszła Meyer ze swoim Zmierzchem i znów mieliśmy wysyp wszelkich nocnych istot. Tak jest zawsze. Musi przyjść jeden odważny.
Ad. 1 Gniot nie. Drużyna jest znakomita. Kolejne części mnie zawiodły, ale nie o tym tu dyskutujemy.
Ad. 2. Ale ja właśnie nie chcę oglądać żadnego filmu!
Ad. 3 Wampiry w odwrocie? Lata 90te to Dracula (prawdopodobnie najlepszy film w gatunku), Wywiad z Wampirem, Od zmierzchu do świtu, Blade i jego kolejne części, Buffy w telewizji (;p), Underworld w pierwszej dekadzie nowego wieku? (pomijam poziom niektórych pozycji). Zmierzch to raczej śmierć starego dobrego wampira i przerobienie go w lalusia błyszczącego się w słońcu. Zły przykład :p
3. No właśnie lata 90 (Dracula, Wywiad z Wampirem, Blade - kolejne części były słabe czy Buffy). Potem to jakieś pojedyncze wyskoki - gnioty jak np. królowa potępionych, filmy o których szybko się zapominało. Dopiero po zmierzchu nastąpił znów szał na wampirki, wilkołaki jeszcze w to czarownice wkręcili... - pełno seriali, filmów, a ile książek! Kubeczki, koszulki, zeszyciki i figurki. Ile tego g*wna wyszło to się w głowie nie mieści.
Przepraszam, że się wtrącę i to w dyskusję wybrzmiałą w zeszłym tygodniu, ale na serio uważasz, że to co Stefcia opisała to "wampiry"? To "Beverly Hills 90210", tyle, że rozgrywany w nie całkiem typowym środowisku! "Dobre" wampiry upaćkane brokatem i świecące w słońcu?!?!? No, błagam, toż "Zmierzch" to w świecie "demonologów" synonim kiczu, chały i dna! :D
Na marginesie - sama uwielbiam wampiry, wilkołaki i inne takie...
"Przepraszam, że się wtrącę i to w dyskusję wybrzmiałą w zeszłym tygodniu"
Chyba pół roku temu :D
"serio uważasz, że to co Stefcia opisała to "wampiry"?"
Zwą ich wampirami :D. Są komiczne to fakt, ale to co ja o nich sadzę chyba nie ma znaczenia :]
A. Faktycznie. Pół roku. :D
Zwą. A ja się mogę nazwać "królowa Bona". I czy to znaczy, że oddadzą mi zamek królewski? To co sądzą czytelnicy/widzowie ma znaczenie! :D I tego się trzymajmy.