Seria Hellraiser wcale nie słabnie z części na część i wciąż potrafi zaskoczyć. Mianowicie "piątka" z 2000 roku to bardzo dobry horror niemalże pod każdym względem. Przede wszystkim intryguje fabuła, dobrze przemyślana i poukładana, wciągająca. Co ciekawe wygląda na to, że na tym filmie znacznie inspirowała się znana gra Max Payne, a co dziwne, mało kto to zauważa. Tak więc w filmie mamy bardzo dobry, momentami hipnotyzujący klimat ze świetnie zrealizowanymi sennymi koszmarami i przywidzeniami głównego bohatera, który zresztą jest w dobry sposób scharakteryzowany. Wszystkie te atuty można przypisać także grze. Ale wracając do filmu. Fakt, że przed Hellraiser V powstało wiele podobnie "zakręconych" fabularnie filmów w tematyce piekła. Nie znaczy to jednak, że jest to przesadnie wykorzystywany temat. Późniejsze części Hellraisera nie łączą się za bardzo ze sobą dlatego reżyserzy i scenarzyści mają większą swobodę przy ich tworzeniu. Scott Derrickson pokazuje Pinheada rzadko, zamiast niego mamy jednak inne dobrze wykreowane "stwory" i sceny, które mogą przyspieszyć bicie serca. Bardzo dużą zaletą jest też gra aktorska jak i dobre zakończenie. Dla mnie najlepsza część za jedynką i wraz z szóstką. Moja ocena: 8/10.