Sequel trzyma wysoki poziom, trudno się dziwić, skoro Carpenter i Debra Hill są autorami scenariusza. Właściwie jedyne zastrzeżenia, jakie mam to takie, że Michael zbyt często obrywał i wstawał, jak gdyby nigdy nic. Taka nadnaturalna moc czyni z niego istotę niemal nadludzką, a przecież Michael w żadnej późniejszej części "oficjalnie" nie jest upiorem. (Tak, jak Jason od szóstej części "Piątku 13-tego")
Może to dziwne skojarzenie, ale gdy tak patrzyłam, jak cichy Michael wciąż się podnosi i idzie dalej, pomyślałam o Rasputinie, który zjadł zatrute ciasto i nic, zastrzelili go, i jeszcze żył, związali go, przywiązali mu kamień u szyi i wrzucili do rzeki, a gdy wyłowiono ciało, okazało się, że topielec nim jego płuca wypełniły się wodą zdołał oswobodzić ręce...
Nie podobała mi się też wstawka z celtyckim słowem, bo motyw z druidami i sektą w części piątej i szóstej uważam za kompletne nieporozumienie.
Moja ocena 9/10