Oczywiście, tematyka uciemiężenia czarnoskórych mieszkańców USA jest zawsze na plus w kolejce po Oskary. To temat niewyczerpany. Zobaczcie, jak widzimy pomyłki w swojej historii, ale teraz już wiemy: liczy się serce, człowiek. Przyjaźń jest ponad podziały klasowe i rasowe. Awwww.
A teraz do rzeczy. Nudna historia, która mnie osobiście nie wciągnęła i w połowie filmu miałam ochotę wyjść, ale trochę sporo wydałam na bilet, więc wysiedziałam do końca.
Komizm wynikający ze służbowego związku bohatera kulturalnego, wykształconego, zamożnego, z prostym cwaniaczkiem niewiedzącym kto to Beethoven i myślącym tylko o jedzeniu. (Tak, Nietykalni! tyle że odwrócone kolory skóry - patrzcie, może być na odwrót! Czarny wyszktałcony, a biały prosty, kto by pomyślał?)
Sztampowe poczucie humoru (np. Amerykanie mówiący po włosku, obżarstwo, mieszanie Niemców z Rosjanami), sztampowe dla filmu drogi sceny (złapanie przez gliny, areszt, bijatyka).
Nie wyczułam w tym filmie szczerości. Wszystkie chwyty pod Akademię i pod publiczkę, i faktycznie działały, bo współwidzowie zachwyceni. Dla mnie film zdecydowanie niezapadający w pamięć.
Nie chciałbym wyjść na pacana stosującego wiejski podryw ale wiele nas łączy ;-) Tak samo oceniliśmy ten film a czytając twój tekst myślałem, że ja go napisałem ;-)
Tematyka dyskryminowania czarnych przez rasistów jest nie bardziej popularna niż tematyka prześladowania Żydów i Słowian przez nazistów. Co w tym dziwnego? Ludzie lubią takie filmy: uświadamiające, biograficzne i historyczne, oparte na faktach, dobrze oddające realia danych czasów. A do tego jeszcze obrazujące walkę o słuszną sprawę i przemianę światopoglądu głównego bohatera na lepsze.
Generalnie cały ten twój miałki i tendencyjny wywód to reakcja na to, że ktoś śmie poruszać temat, który ci nie pasuje.
No, ale skoro filmy takie jak "La La Land", "Shame" czy "Sala samobójców" to dla ciebie filmy na dziewiątkę (czyli rewelacje), to nic dziwnego, że tak nisko oceniasz ten film. Po prostu masz kiepski gust albo małolata jesteś i jeszcze nie dorosłaś do pewnych tematów - nie dorabiałbym do tego żadnej wielkiej filozofii.
Taa prześladowanie Słowian... gdzie ostatnio widziałeś jakieś dobre filmy na ten temat oprócz polskich produkcji? Prawda jest taka, że Słowianie są w najgorszej sytuacji. Żydzi robią z nas nazistów, którzy ich mordowali podczas II w.ś, czarni robią z nas rasistów, a spora część neo-nazistów uważa nas za podludzi. Generalnie nie mamy wsparcia z żadnej strony i zawsze jesteśmy tymi najgorszymi.
Zmieniając temat, nie mów mi, że ten film jest bez cienia propagandy. Fakty historyczne ok ale niektóre cechy ludzi są mocno przerysowane i uwydatniane. Tak jak autor wspomniał: typowe dla większości amerykańskich filmów mylenie nacji (w tym przypadku Rosjanów z Niemcami), źli policjanci... a no i oczywiście najlepszy nowoczesny trend - krótki, wątek homoseksualny całkowicie z d*py, tak tylko, po to żeby był. Chociaż w tym wypadku to akurat biseksualny, bo muzyk miał kiedyś żonę.
Nie mniej jednak film mi się bardzo podobał ale kilka elementów mnie też zdenerwowało.
Taa ... prześladowani Słowianie ... pewnie nie możesz wyjść na ulicę bez pampersa
wyobraź sobie że jesteś murzynem i oglądaj amerykańskie produkcje. może wtedy znikną twoje prawicowo-rasistowskie frustracje na temat niesprawiedliwości wszechświata
> Prawda jest taka, że Słowianie są w najgorszej sytuacji.
Wydaje mi się, że w najgorszej sytuacji są Cyganie, jeśli o czasy II Wojny Światowej chodzi.
W sumie ich zagłada nie różniła się niczym od żydowskiej, poza tym, że są w tym temacie kompletnie zapomnieni i nie mogą na nic liczyć.
To jest najgorszy nieironiczny komentarz jaki widziałem tutaj od dłuższego czasu. Jak Twoją opinię na temat Sali samobójców jeszcze mogę zrozumieć, to nazywanie La la land lub Shame "złym gustem" w porównaniu do Green book to jeden wielki żart. Do tego wszystkiego nazywanie kogoś "małolatą"...
Akurat La la land jest ckliwą historią, nie mogę powiedzieć, że to jest zły film, ale nie jest on z jakimś wielkim przesłaniem. Taka prosta historyjka ze śpiewaniem. Bardziej też dedykowana do kobiet bujających w obłokach.
Przesłanie LaLaLand? Albo kariera, albo miłość. I czemu niby historia jest ckliwa? Wszak happy endu nie było, a gdyby nawet uznać, że był- to był on bardzo przewrotny.
Jednemu i drugiemu udało się zrealizować swoje marzenia, mimo, że nie razem, ale nie można powiedzieć, że film nie był przez cały czas cukierkowy z małą nutką goryczy na koniec.
Tylko ,że ten przygłupi film ani nie traktuje rasizmu czy przemiany głównego bohatera poważnie, a do tego jest rewizjonistyczny i zakłamuje historię tych dwóch panów
Pisząc o przemianie światopoglądu głównego bohatera, mam oczywiście na myśli jego "ewolucję" z prostego i głupiutkiego rasisty, myślącego stereotypami o innych ludziach, w kogoś, kto rozumuje bardziej wielowymiarowo i nie traktuje swojego czarnoskórego pracodawcy z szacunkiem i po przyjacielsku wyłącznie ze względów finansowych, jak było na początku.
"uświadamiające, biograficzne i historyczne, oparte na faktach, dobrze oddające realia danych czasów."
Green Bookowi daleko do tych cech. To raczej lekkie, dowcipne i przystępne dla przeciętnego Kowalskiego pokazanie rasizmu w Stanach.
Przemiana głównego bohatera jest oczywiście mało tendencyjna. Za to mój wywód... Bardzo.
Tak, oceniam La La Land dobrze bo to w swojej kategorii świetny film ze wspaniałą muzyką.
Zapomnialam przy okazji Green Booka dodać, że od filmu którego bohaterem jest muzyk, oczekuję dobrej muzyki, a nie gniotów, których nie da się słuchać.
Skoro muzyka jazzowa, obojetnie w jakim standardzie to dla ciebie gniot, to jednak masz totalnie spaprany gust, co potwierdzasz swom smiesznawym La la Land. Twoje zdanie na temat tego filmu ma rownie wielką wartość, co kupa na srodku dywanu.
I psioczysz na Shirleya? Czy też na jakość wykonania granych przez niego utworów w filmie?
Jakość kompozycji oraz całą oprawę, nazywanie wielkim wirtuozem kogoś, kto nie prezentuje wirtuozerii. To naprawdę nie były trudne rzeczy do zagrania, zagrały je przeciętny uczeń szkoły muzycznej 2 stopnia.
Też mnie trochę mnie zdziwiło wykorzystanie bardzo uproszczonych wersji oryginalnych utworów. Zabieg, którego powodów nie do końca rozumiem.
Tak, jak napisałem niżej, może problematyka filmu nie jest jedyną rzeczą skrojoną pod gust masowego odbiorcy? Może taki kryje się za tym motyw?
"Blue skies for dummies"
zabieg ma oczywisty powód. a dla "zwykłych oglądaczy", którzy nie są wykształceni muzycznie, to i tak brzmi kosmicznie dobrze i powoduje zachwyt. nie każdy gra zawodowo na fortepianie.
Niby tak, a jednak myślę, że jak tworzyć film o muzyku, to zaplecze powinno być profesjonalne, żeby właśnie Ci co się znają na fachu ocenili robotę jako dobrą. :) tak samo gdyby film miałby być o chirurgu czy kimkolwiek z innej branży.
i ktoś, kto gra chirurga miałby odtworzyć na ekranie operację, żeby było "wiarygodnie"? to nie jest dokument, tylko film fabularny, rozrywkowy.
Chyba za bardzo dosłownie wzięłaś moje słowa. Profesjonalnie nie oznacza "w rzeczywistości".
no to pianista wystarczy, że gra dobrze, nie musi etiud odstawiać, skoro chirurg nie musi operować (;
"Odstawianie etiud" przynajmniej dałoby wrażenie, że ten pianista jest faktycznie dobry. Wyobraź sobie, że skomplikowaną melodię może wyczuć każdy. Co do przykładu z chirurgiem - nie. To tak nie działa. Jedno to sztuka, drugie to profesjonalizm.
hahhah jak ty jestes muzykiem, to Jaroslaw zawsze dziewica ma 2 metry i gra w NBA. Zaden prawdziwy muzyk nie napisałby takich pomyj na temat jazzu.
A co ty wiesz o jazzie, pewnie tyle samo co wogole o muzyce, czyli nic. Sluchaj sobie dalej tych pop latwych melodyjek z lala land, twoje klimaty "znafco".
Twój poziom dyskusji tylko potwierdza, że Green Book może się podobać... Ludziom pewnego pokroju.
Skoro moj poziom dyskusji jest niski, to jak jest w twoim przypadku, totalny muł na samym dnie oceanu. Zadnych argumentow, merytoryki i odniesien, tylko dziecinada w postaci hejtowania, czegos, co jest tysiac x lepsze od dziadowskiego la la land z prosta muzyczka dla gawiedzi twojego pokroju.
Obawiam sie, ze nawet nie zrozumialas Green Booka, swiadcza o tym twoj belkot.
Może czas iść do okulisty po okulary, skoro przykłady na tendencyjność filmu podane w mojej recenzji są dla ciebie niewidoczne? A co do muzyki. Nie miała formy, nie miała jazzowego flowu, po prostu nie słuchało się tego dobrze, to były gnioty nieumywające się do dobrego jazzu i takie samo zdanie mają moi koledzy po fachu. Muzyka w La La Land jest świetnie zinstrumentowana, ma wpadające w ucho tematy, a finał filmu i jego opracowanie muzyczne jest zjawiskowe, to jak temat głównego bohatera przechodzi w całą muzyczną opowieść i to solo trąbki. O właśnie. Muszę sobie dziś tego posłuchać.
Wysoko oceniłam też Shame, bo uważam że jest nakręcony niezwykle inteligentnie, no i plus za mojego ukochanego Bacha, zestawionego z całym chaosem emocjonalnym bohatera i z metropolią NYC. Sala samobójców ma ode mnie dużo na plus też za Koncert Mozarta do sceny w klubie, za dialogi i sceny które naprawdę mną poruszyły. Nie były to bynajmniej skecze kabaretu zwanego Green Bookiem.
Cos jeszcze czy mam może wysłać dyplom ukończenia studiów muzycznych?
Boszeee jakie lopatologiczne argumenty, na poziomie przedszkola, same ogolniki. W tym filmie nie chodizlo wogole o muzyke, jak ty tego nie rozumiesz, to gratuluje intelektu.
Muzyka w Lala Srand to popowe proste melodie ku uciesze ucha, zwyczajowy zabieg, zeby przyciagnac prostych odbiorcow przed ekran. W Green Book malo bylo jazzu, ale juz stary retro funku, czy soul byl i to na bardzo wysokim poziomie, bo przejawiala sie tam Aretha Franklin, Sam Coockie, czy Little Richard i inni. O jazzie to ty tez male masz pojecie, zapewne nie odrozniasz fusion od post bob, hard bop czy free jazzu.
Ewidentnie lubisz filmy pod publiczke, ktorych sfera wizualna i taniie zabiegi w formie estetycznej maja na celu przeslonic prosty scenariusz. W green Booku historia jest opowiedziana bez fajerwerkow, ale za to jak prawdziwie zostaly ukazane relacje i sedno tematu.
Gratuluje gustu hahha
Moment moment. Skąd wniosek że pomyślałam że w filmie chodziło o muzykę i że jedynie na tej podstawie nisko go oceniłam? Możesz przytoczyć adekwatne zdanie z mojej recenzji?