PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=809630}
8,2 224 589
ocen
8,2 10 1 224589
7,0 54
oceny krytyków
Green Book
powrót do forum filmu Green Book

Film jakich tysiące. Nic, zupełnie nic specjalnego. Nic zaskakującego.
Włoski macho, który najpierw jest niby rasiastą, polubia w ciągu pierwszych 10 minut wspólnej podróży wyjątkowo antypatycznego, nadętego czarnego pracodawcę Dona (którego nie polubiłabym za Chiny, mimo że nie jestem rasistką), chłopaki lubią się fajnie przez cały film, Don ma problemy, Tony go broni (bo taka jego robota, nic zaskakującego), biały prostaczek czerpie ogładę od czarnego snobistycznego pana doktora (nic zaskakującego), po drodze okazuje się, że czarny jest jeszcze przy okazji gejem (no w końcu Ameryka, i oscary więc można wszystkie grzybki do jednego barszczu wrzucić), i wcale to włoskiego macho italiano nie razi że gej (a to przecież Ameryka, lata jakieś 50te, więc o liberalnym społeczeństwie mowy byś nie może), a na koniec, ojej! jakie zaskoczenie wielkie! Don przychodzi do Tonyego i wspólnie sobie świętują.
Super, naprawdę super sobie zmarnowałam 2 godziny życia.

madziak75

A nie zmarnowałaś 2 godzin zycia na Kler?

ocenił(a) film na 6
Justyna_0288

Nie. Kler był zaskakujący, poruszający emocjonalnie, zostawił we mnie ślad, prowokował do zastanowienia. Green Book nie zrobił mi niczego z tych rzeczy. Zmarnował mi 2 godziny zycia :)

madziak75

I co w zwiazku z tym ? Mam cie poklepac po plecach? Mogę ci tylko współczuc, ze takie gówno jak Kler bylo zaskakujące. Dla większosci kler bylo marnotrastwem zycia , za to na green book po prostu swietnie sie bawili. To nie jest film do chusteczki. Pomylilas seanse. I nie przezywaj tak tego. ze sie nie poplakałaś. To nie koniec swiata.

ocenił(a) film na 6
Justyna_0288

No tak, jak argumentów brakuje, to i gówno, i Kler jak królik z kapelusza, i poklepanko po plecach. Słabiutkie...

madziak75

Jakie argumenty? Na co ty liczysz? Zalisz sie czy chwalisz, ze sie nie poplakałaś nie wzruszyłas.. Ile ty masz

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
sabba

idiotką, jak już idiotką

ocenił(a) film na 6
ocenił(a) film na 10
madziak75

Mi osobiście Kler sie nie podobał... był bardzo przewidywalny cieszę sie, że wczesniej nie udało mi sie iść na to do kina tylko obejrzeć w necie bo załowałabym wydanych pieniedzy i czasu a tak żałuję tylko czasu. Green Book może i jest przewidywalny ale za to przyjemny skłania do refleksji jak i po seansie zostawia przyjemne uczucie.

ocenił(a) film na 6
natalkan14011

W moim przekonaniu sztuka ma nie być przyjemna, tylko ma zostawiać w nas ślad i coś w nas zmieniać.

ocenił(a) film na 7
madziak75

Idź do muzeum. Znajdź zabytkowe krzesło. Obróć do góry nogami. I mocno usiądź. Wszystkie Twoje wymogi co do sztuki zostaną spełnione.

ocenił(a) film na 9
uki_k

xD Szach mat! :-)

ocenił(a) film na 8
madziak75

Nie zgadzam się kompletnie z tym, że film jest przewidywalny. Może w takim prostym ujęciu - że panowie się zaprzyjaźnią i że będzie happy end - to owszem (zresztą końcówkę uważam za dość słabą). Ale film Farelly'ego nie traktuje widzów jak idiotów, nie musi im wszystkiego mówić dosłownie - zresztą wychodzi z założenia, że widz zdaje sobie sprawę, że sytuacja czarnoskórych była generalnie nieciekawa w tamtych czasach. Oszczędza się nam np. scen fizycznych ataków na doktora, bo to wszystko już przecież widzieliśmy pięć razy, a skupia się na rasiźmie podskórnie toczącym całe społeczeństwo, eksponuje sceny, w których doktor nie może skorzystać z łazienki czy zjeść obiadu w restauracji. I to jest przekaz dużo mocniejszy i - w pewnym sensie nieprzewidywalny. Bo skąd mamy wiedzieć, co się czai za uśmieszkiem białego właściciela restauracji? Być może faktycznie jest rasistą, być może po prostu nie chce kłopotów? Bo na południu "tak po prostu jest"?
Druga sprawa - w której scenie film choć przez sekundę sugerował, że Tony jest rasistą? Że myśli prostymi schematami - jak najbardziej, ale to w oczywisty sposób wynika z jego niskiego wykształcenia. Zresztą Włoch tak samo stał się ofiarą rasizmu w scenie z policjantem i - szerzej - ofiarą wykluczenia. Bo ten film nie jest właśnie o samym rasizmie, ale o wszelkich formach wykluczenia społecznego, którego Tony też doświadczał jako potomek imigrantów i człowiek z niższej klasy społecznej. Z kolei doktor był wykluczony ze społeczności, jak to się w filmie niepoprawnie mówiło, "swoich ludzi". Film opowiada o przekraczaniu tych ograniczeń i w tym jest coś świeżego, unikalnego, coś co w kinie rzadko się pojawia, zwłaszcza w tak oklepanym temacie.

(I skąd pomysł, że doktor jest gejem? Może jest bi, może próbował tego pierwszy raz, nie zostało to wyjaśnione, i nie było w ogóle w żadnym aspekcie istotne).

ocenił(a) film na 6
szawelus1

Tony zaprezentował się jako rasista w momencie gdy wyrzucił do kosza szklanki, z których piło dwóch czarnoskórych pracowników w jego domu. Bardziej łopatologicznie już chyba nie dało się pokazać. Wielokrotnie również żle wypowiadał sie o czarnoskórych na początku. Piszesz że to są proste schematy myślowe. Ano są. Tak jak cały rasizm.
W dalszym ciągu nie wiem co było dla ciebie zaskakujące w tym filmie. Mnie rasizm na południu Stanów w owych czasach w ogóle nie zaskakiwał.
Doktor sam się wykluczył ze społeczności "swoich ludzi", był zwyczajnym snobem, zadzierał nochala, nie znał się kompletnie na czarnej muzyce bo nie chciał się znać, bo jego zdaniem była gorsza. Doprawdy nie wiem za co można tę postać lubić. On nie jest ofiarą wykluczenia społecznego.
Jakie to ma znaczenie czy jest gejem, czy, bi, czy tri? Chodziło mi o to jak bardzo dzisiejsza Ameryka lubi epatować tymi tematami. Oglądając ten film pomyślałam, że jeszcze tylko brakuje, żeby za chwilę okazało się, że jest gejem. No i mamy scenę sugerującą i to. I niewiarygodne wydaje mi się to, że Tony przechodzi błyskawiczną transformację i staje się największym liberałem Ameryki lat 50tych.
Końcówka jest tak słaba, że lepiej żeby jej w ogóle nie było. Jak w filmie familijnym puszczanym w niedzielę do schabowego.
Szanuję twoją sympatię dla tego filmu ale wciąż nie rozumiem czym tu się zachwycać.

madziak75

On sie odnosil dziwnie do wszystkich innych ras czy narodowosci- do tego Rosjaninia tez. To nie byl rasizm skierowany tylko do czarnych. i tony nie przechodzi blyskawicznej transformacji, tylko po prostu przekonuje sie to niego i zaprzyjaznia. Od początku byl do niego pozytywnie nastawiony co widac w scenie w aucie na początku wyprawy. Nieufny, ale przyjazny.

ocenił(a) film na 6
Justyna_0288

A jednak potrafisz rozmawiać rzeczowo :)

ocenił(a) film na 8
Justyna_0288

Nie uważam, żeby rasizm był prostym zjawiskiem, i ten film doskonale to pokazuje. Czy jest rasistą ktoś, kto wychowuje się w rasistowskim społeczeństwie? Czy jest rasistą ktoś, kto z obawy przed "swoimi ludźmi" zabroni czarnemu wejścia do restauracji? Czy jest rasistą ktoś, kto krzywym okiem patrzy na czarnych robotników albo na wszelki wypadek zabiera portfel z samochodu, żeby czarny nie ukradł? To są głęboko zakorzenione uprzedzenia, które wynikają z życia społecznego. Wszyscy żyjemy w społeczeństwach i wszyscy tego doświadczamy. Czy ktokolwiek może o sobie powiedzieć, że nigdy nie przyszła mu do głowy myśl w stylu: "muszę uważać, ten Cygan pewnie chce mnie okraść "? Szczerze wątpię.
To, że doktor nie był ofiarą wykluczenia, to śmiała teza, na pewno całkowicie przecząca zamiarom scenarzystów, ale masz prawo do takiej interpretacji. Tyle że "samo-wykluczenie", nawet jeśli jest do obrony (bo przecież doktor nie podejmował za siebie decyzji w dzieciństwie - to ktoś go wysłał na studia), jest w moim przekonaniu ciągle wykluczeniem - stanem psychicznym zależnym od sytuacji zewnętrznej (to poczucie, że nie masz miejsca na tym świecie, bo jest skonstruowany tak a nie inaczej).

ocenił(a) film na 6
szawelus1

Doktor w moim przekonaniu był wykluczony. Ale nie był ofiarą wykluczenia. Był wykluczony bo sam się wykluczył. Tak naprawdę to własnie on był największym rasistą w tym filmie, odtrącił "swoich" ludzi, odciął się od czarnego społeczeństwa, czarnego brata, czarnej rodziny. Dla czarnych stał się zatem za biały, a dla białych wciąż był za czarny. Na własne życzenie. Nie widzę tu żadnego powodu, by uznać go za ofiarę i litować się nad nim. A to że na końcu filmu, podczas Świąt siedzi sam, smutny i samotny w wypasionym apartamencie, to też tylko i wyłącznie na własne życzenie. I nie ma dla mnie znaczenia czy jest czarny, biały, żółty czy czerwony. Jest tak antypatycznym osobnikiem, że nawet gdyby był zielony czy niebieski, nie miałby z kim spędzać tych świąt ;)

ocenił(a) film na 8
madziak75

Tylko wlasnie sek w tym, ze on nikogo nie odtracil. Po prostu byl soba, co w ogolnym rozumowaniu znaczylo tyle, ze dla bialych byl zbyt czarny, a dla czarnych zbyt bialy. Czy dlatego, ze byl czarny musial zajadac sie kurczakiem? I wlasnie ten film ma pare tego typu unikalnych zabiegow, bo na ekranie widzimy jak po raz pierwszy spozywa kurczaka i dowiadujemy sie, ze faktycznie mu smakuje. Tez kompletnie nie rozumiem jak mozesz pisac, ze zostal wykluczony na wlasne zyczenie. Czy czarny ma zakaz grania bialej muzyki? Przeciez to kim jestesmy to glownie srodowisko w jakim dorastalismy. Jakbysmy stloczyli tysiace bialych w milionowej populacji czarnych to rowniez po jakims czasie utworzylyby sie getta. Geny nie maja nic do tego, a tez nie znamy srodowiska w ktorym dorastal Doc. Wiec jesli masz troche szersze spojrzenie na swiat to zdajesz sobie sprawe, ze sa Chinczycy ktorzy nie jadza ryzu, Wlosi ktorzy nie spozywaja pizzy i czarni, ktorzy chca grac tzw. ''biala muzyke''. Nie widze powodu, aby tych ludzi wykluczac, a tym bardziej pisac, ze sa temu winni.

ocenił(a) film na 9
szawelus1

Według mnie ten film ma kilka warstw. Jedną z nich jest np. to, że kulminacyjnym punktem, ku któremu na swój sposób dążą wszyscy bohaterowie, jest Boże Narodzenie. W wyjątkowo subtelny sposób reżyser pokazuje, że Bóg przyszedł do prostaczków (prosta i nieco prymitywna włoska rodzina), a nie do elit (przyjęcie w ostatnim mieście trasy koncertowej) . Nawet mina Dzieciątka w żłóbku w tej lansiarskiej restauracji wyraża szok, niedowierzanie i przerażenie ;)

ocenił(a) film na 6
szawelus1

Film nie traktuje widzów jak idiotów? Przecież w tym filmie wszystko dokładnie jest powiedziane i pokazane. Mimo, że film pokazuje sceny, których widzimy, że Dan nie jest ani częścią społeczności białej, ani czarnej i że jest wykluczony to i tak bohater musi nam to wykrzyczeć kawa na ławę, bo może widzowie nie załapali. Albo Tony jest zaskoczony tym, że Dana wysyłają do dalszej ubikacji, albo nie wpuszczają do restauracji - no dramat nic gorszego się czarnym nie przydarzyło na południu. Myślę, że reżyser celowo wybrał taki "delikatny" rasizm, by po prostu za bardzo nikogo nie obrazić czy nie zgorszyć - bo widz w trakcie oglądania ma być cały czas uśmiechnięty, by mu się za przykro nie zrobiło. Blech, nijaki do bólu ten film. To już wolę jak film zrobi coś dziwnie, ale chociaż podejmie jakieś ryzyko, a nie tak asekuracyjnie jak ten potworek.

ocenił(a) film na 6
szawelus1

Oczywiście że jest przewidywalny. Wszystko już wiadomo gdy Wara dostaje tytułową zieloną książeczkę. Wiadomo było że będą problemy w hotelach, restauracjach, barach czy po prostu na ulicy. Więc mieliśmy restaurację, bar, hotel. A wcześniej był tego przedsmak gdy doktor opisuje mu jego obowiązki - i była to ochrona oczywiście i pilnowanie żeby był zawsze Stainway. Powiedz że nie pomyślałeś że będzie problem z fortepianem z Wara nie będzie musiał używać siły fizycznej? Bo ja to wiedziałem. Wystawa z garniakami - oczywiste że będa robić problemy bo niby po co by mieli wrzucać scenę zakupu garniaka. Był rasistą i mu się odwidzi - ależ oczywiste. Przecież to tak działa. To że się zaprzyjaźnią było również oczywiste.
Jedynym zaskoczeniem było wciśnięcie tutaj LGBT. Sądziłem że wystarczy dać rasizm jako temat całego filmu ale widać było za mało więc zgodnie z trendem dorzucono. Plus za samą realizację bo nawet przyjemnie się to oglądało. I na tym koniec.

madziak75

Mnie również bardzo dziwi tak wysoka ocena tego filmu jak i powszechne zachwyty nad nim. Film dobry na niedzielne, najlepiej świąteczne popołudnie przed telewizorem, ale do wybitności mu daleko. Może dla kogoś kto interesuje się tematem dyskryminacji rasowej ameryki lat 50-tych będzie to ciekawa historia, ale ja nie znalazłem w nim niczego dla siebie. Rasistą nie jestem, w Ameryce nie byłem, Chopina i Mozarta czasem sobie posłucham, ale to też raczej nie moje klimaty.
Sama zaś historia jak wspomniałaś do bólu przewidywalna i trywialna wręcz. Czarny pakuje się co rusz w jakieś tarapaty, to biały go ratuje dając co chwila komuś w mordę. Czarny wywyższa się swoim nadętym językiem, to biały kwituje go jakąś ripostą, ni to śmieszną ni błyskotliwą. Mimo szczerych chęci nie polubiłem żadnego z dwójki bohaterów bo jeden raził mnie pozerstwem, drugi cwaniactwem. Dodatkowo humor też jakoś mnie nie ujął, bo czy to scenka z posiłkiem z KFC czy pokreślonym listem do ukochanej to poziom rodem z lat 70-tych ubiegłego wieku. Plujący po aucie szofer to też takie sobie prostackie raczej.
I na koniec gra aktorska, a może bardziej słaby scenariusz powodowały, że oglądając poszczególne sceny widać było że aktorzy grają swoje role, a nie zaś dają swoim postaciom filmowe życie. Dało się odczuć przy wielu okazjach gdy śmiech czy poważna mina brały się z niczego i wyglądały sztucznie bądź wręcz karykaturalnie. Samo zakończenie filmu mdłe i nijakie, bo bólu cukierkowe. Pozdrawiam wszystkich, sceptyków i entuzjastów.

ocenił(a) film na 5
madziak75

TrÓ. Prawda najprawdziwsza i zgadzam się z Twoja opinią. Nic specjalnego. Może poza muzyką i dlatego to 7 ;) film jakich wiele. Zastanawiałem się czy pod koniec nie wyjdzie jeszcze, że Don jest żydem. Spodziewałem się naprawdę czegoś wyjątkowego. Tyle tego czekania, tyle ekscytacji, zapowiedzi, ohów, ahów. A wyszło jak zawsze w przypadku takich filmów.

ocenił(a) film na 8
madziak75

Oczywiście, że film jest przewidywalny, ale właśnie taki miał być. To uniwersalna historia jakich wiele już zostało opowiedzianych (i jeszcze nie raz się w kinie pojawi). Ten film nie miał zaskakiwać widza, tylko przekazać mu pozytywne wibracje, a to wyszło tu wyśmienicie. Mieliśmy się śmiać, mieliśmy płakać, mieliśmy mieć jakieś przemyślenia - nie mieliśmy być w szoku po zaskakujących wydarzeniach.

Osobiście Oscara bym nie przyznał ("Faworyta" była dużo lepsza), ale nawet jeśli bym chciał, to nie potrafię być zawiedziony wygraną "Green Book", bo to jeden z najbardziej pozytywnych filmów od wielu, wielu lat i uśmiech zostaje na twarzy jeszcze na długo po seansie.

użytkownik usunięty
madziak75

Ja zmarnowałem minutę na czytanie Twojego komentarza i jakoś nie płaczę.

Oraz od kiedy "nowe" i "zaskakujące" to wartości same w sobie, a ich brak to antywartości?

ocenił(a) film na 6

Wtórne i przewidywalne ujęcie tematu jest w moim przekonaniu nudne. A nuda w kinie jest antywartością samą w sobie. Szczególnie jeśli mówimy o filmie oskarowym. Nawet wolno płynąca Roma okazała sie filmem znacznie ciekawszym. Moim zdaniem, oczywiście. Szanuję twoje zdanie. I oczekuję tego samego od ciebie.

użytkownik usunięty
madziak75

Masz mój szacunek. Co nie zmienia faktu, że przynudzasz.

ocenił(a) film na 6

Będzie ciężko, ale jakoś to przeżyję :D

madziak75

Film jest cudowny. Zawsze mam banana na twarzy i wprawia mnie w dobry nastrój gdy go oglądam.. Trzeba być konkretnym gburem , zeby siedzac i ogladając ten film myślec tylko "nic zaskakujacego"

ocenił(a) film na 6
Justyna_0288

taaaa, ja też mam banana na twarzy i dobry nastrój gdy oglądam różne filmy, co nie oznacza że są to filmy wybitne i zasługują na Oskara. Trzeba być konkretnym gburem, żeby nie rozumieć, że nie wszystkim musi sie to samo podobać.

madziak75

film drogi o czarnym geju i białym macho :D No to uratowałaś mi 2 godziny życia bo nie obejże tego czegoś.

ocenił(a) film na 5
madziak75

Zgadzam się w 100%. Film oparty na stereotypach. Murzyn - dobry, biały - zły. Dziwię się, że ten pan doktor nie okazał się jeszcze żydem, wtedy byłby już komplet i pewnie jeszcze 1 oscar więcej.

użytkownik usunięty
kriso13

Dobry Murzyn? Zły biały? Następnym razem proponuję oglądać uważnie.

ocenił(a) film na 9
madziak75

"Nie jestem rasistką, ale.."

ocenił(a) film na 9
madziak75

Przecież ten film jest oparty na faktach, syn Doktora był zaangażowany w produkcję, myślisz, że zgodziłby się pokazać swego ojca jako geja, gdyby ten nie miał takiej gejowskiej przygody w swoim zyciu? Nawet sposób, w jaki Tony jadł pizzę był taki, jak jadał ją prawdziwy Tony.

ocenił(a) film na 6
mippek

Znam całą masę beznadziejnych filmów opartych na faktach. To z filmu jeszcze arcydzieła nie czyni.

ocenił(a) film na 9
madziak75

Nikt nie twierdził, że to wyznacznik arcydzieła :D Proszę, nauczyć się czytać ze zrozumieniem, bo nie o tym był ten post.

ocenił(a) film na 6
mippek

Piszesz w poście, że film był oparty na faktach. I że Doktor na pewno był gejem. I że Tony jadał pizzę w tak sam sposób jak jadał ją prawdziwy Tony. Zgadza się? A ja pytam: i co z tego? Czy to ma być wyznacznik bardzo dobrego, oscarowego filmu? O tym była moja odpowiedź na twój post.

ocenił(a) film na 9
madziak75

A moja odpowiedź, że oparty na faktach była na Twój post, że Oscarowy film musi mieć oczywiście geja w składzie. To odpowiedziałam, że taki był fakt z życia Doktora, którego nie pominęli. Gdyby scenariusz był wymyślony, to możnaby jęczeć, że "oczywiście zależało im na nagrodach, więc dali czarnego i w dodatku geja".

ocenił(a) film na 9
madziak75

Jeżeli nie wywiera na tobie wrażenia problem rasizmu przedstawiony w tym filmie i przyjaźń jaka zawiązała się między dwoma odrębnymi światami, to przykro mi ale najprawdopodobniej jesteś pusta emocjonalnie. Jest to problem psychiczny, który zakrawa o socjopatię. Współczuję ludziom z twojego otoczenia.

ocenił(a) film na 6

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones