Film warto obejrzeć z trzech powodów: świetne piosenki, klimat i subtelny humor.
1. Na partie z muzyką się po prostu czeka. Nie są jakieś wciśnięte na siłę, no i są porządnie zrobione. Piosenki wpadają w ucho, a i miło się obserwuje kipiących energią nastolatków hycających jak pchła po trzech kubkach kawy. Bardzo podobała mi się Stockard Channing, nie tylko ze względu na urodę, ale i cudny głos.
2. Cwaniaki z fryzurami a'la Elvis, szafy grające, muzyka, rozbijanie się autem po mieście, kina samochodowe, skórzane kurtki, rock&roll... nie, nie chciałabym się tam znaleźć, co nie zmienia faktu, że szalenie miło to się ogląda.
3. Subtelny humor mnie oczarował. Postać sekretarki, ciągłe wyciąganie grzebieni, tekst o wysłaniu zdjęć pośladków do FBI, Danny próbujący uprawiać sport, Trener - a scena z rozchodzeniem się wieści o tym, że Betty jest w ciąży, to istny majstersztyk.
Powiedzmy sobie wprost - film o niczym, bez jakiś morałów i postaci godnych podziwu (no co? Fakt, potrafią rozśmieszyć i czuje się do nich trochę sympatii, ale ich jedynym celem w życiu to jest zabawa/seks/upolowanie faceta z fajną bryką/chodzenie z fajną "cizią" z dużym i odsłoniętym biustem), ale nie o to chodziło. Widz chce dobrego musicalu, i ma go. Jestem zadowolona, chociaż końcówka była kiepska.
Pozdrowienia i niech kisiel orzechowy będzie z Wami ^^