Uwielbienie gry aktorskiej i zastanawianie się nią podczas filmu to pozbawianie kina magii.
W Grawitacji lubię to, że przeżywam.
Zmierzam się i męczę z główną bohaterką.
A na końcu znów zaczynam kochać życie.
I stan ten trwa przez jakieś pół godziny.
No ale gdybym nie obejrzał, nie dał się porwać, to był stanu owego osiągnięcia zaniechał.