aby zmieścić całą fabułę z książki w tym filmie. To tak jakby ktoś chciał zrealizować Władcę pierścieni w jednej
dwugodzinnej opowieści.
Dlatego oglądanie Gry Endera bez wcześniejszej lektury jest bezcelowe. Można jedynie się zezłościć, że całość jest
naiwna i bez sensu. Brak tu po prostu spójności, motywacji działań bohaterów, otrzymujemy jakieś strzępki z całej
historii. Nic nie wiemy na temat rodzeństwa Endera, mamy jedynie szczątkową wiedzę jak budował relację z
kolegami ze szkoły bojowej, praktycznie usunięto większość scen walk i strategii.
Pominięto scenę z przydziałem łóżka przy drzwiach i "awansem" Endera za co koledzy go znienawidzili, zresztą w
większości sytuacji w filmie ta początkowa nienawiść wielu kadetów do Endera jest absurdalna, bo nie było
nakreślonych wielu sytuacji z książki.
Oczywiście ogromnym plusem filmu jest oprawa audiowizualna. Często zastanawiałem się jakby wyglądała szkoła
bojowa, całe te treningi itp w rzeczywistości. Trzeba przyznać, że zrobiono tu porządną robotę.
Podsumowując:
jeśli ktoś czytał książkę to nadąży za fabułą, bo pokazywane strzępy historii Endera ułoży sobie jakoś w głowie i
będzie mógł się delektować fajnymi efektami specjalnymi. Wtedy film może dostać 6 pkt. Ci, którzy książki nie widzieli
tylko się zdenerwują i będą uważali, że film jest naiwny, bez sensu i dziwny i dadzą 4 pkt.
Kurdę, szkoda, że nie wiedziałam, że jest książka... Zaczęłabym od niej. Mimo wszystko film mi się bardzo podobał, ale właśnie zabrakło mi wielu wątków... Ogarnęłam, że ma on silną więź z siostrą, ale dlaczego z nią, a nie z bratem, albo rodzicami? Zazwyczaj tak nie jest... Ja tam zachwyciłam się pewnymi motywami jak ludzie jako ci źli najeźdźcy z kosmosu, a nie jako dobry i empatyczny naród, albo atakowane gąski, co się bronią... I tym, co się działo w głowie Endera... Zdecydowanie było za mało tych znaków... Tylko gra i jeden sen, to kurde... I to nagle takie istotne? Muzyka też cudownie dobrana.