Kolejny przykład do listy literackich profanacji, jednak tym razem doszło do czegoś wyjątkowego,
mianowicie wymiany: utworowi ubyło treści, ale przybyło spektakularności. Efektem tej dziwnej
reakcji kinematograficznej jest film bijący na głowę Dziedzictwo TRON'a, zarówno w aspektach
pozytywnych, jak i negatywnych.
I to był dobry nius. Zły jest natomiast taki, że tych negatywów jest znacznie więcej, zaczynając od
konusa-krzyworyja, który rozkazuje wyższemu od siebie, poprzez tak kamienną grę, że nawet
Arni wydaje się przy tym aktorem, kończąc na zakończeniu, o którym ciężko cokolwiek powiedzieć,
ponieważ urwało się zgodnie z jakimś ostro pogiętym planem.
I wreszcie ten naprawdę zły nius: z racji tego, że pisarze są na ogół inteligentni, domyślam się,
że winę za tak dołująco przygłupi koncept ponosi pan lezysel. Jego s-ficzny prefabrykat stanowi
obrazę dla wszystkich obeznanych z dziełami o prawdziwych geniuszach, typu "Artemis Fowl"
tudzież "Sherlock Holmes" i nie daje do zrozumienia nic ponadto, że panu scenoskrybie
wyraźnie brak znajomości definicji terminów "strategia" i "inteligencja".
5 za efekty, reszta taki gimbajzel, że bania mała