Większego pietra miałem ostatnio tylko po "Innych". Bałem się położyć spać w obawie, że posłużę się kimś innym. Nawet nie spodziewałem się, ze kobiety, które śnią się facetom wiadomo jak (Halle Berry i Penelope Cruz) mogą tym razem przerazić. Brawa dla Johna Carrolla Lyncha (Ryan) za jego miny (ależ morda) no i jak zwykle jednego z najlepszych a zarazem najmniej docenianych aktorów - Roberta Downeya. A nazwisko Kossovitz to sobie zapamiętam na przyszłość